- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
różne: Jack Ketchum "Dziewczyna z sąsiedztwa" - rozdział 1
strona: 1 z 1
Jack Ketchum "Dziewczyna z sąsiedztwa" - przeczytaj fragment książki
***
Wydaje ci się, że wiesz co to ból?
Porozmawiaj z moją drugą żoną. Ona wie. Tak jej się przynajmniej wydaje.
Kiedy miała dziewiętnaście albo dwadzieścia lat znalazła się pomiędzy walczącymi kotami, jej i sąsiada. Jeden z nich rzucił się w jej stronę, wspinając się po niej jak po drzewie. Pazurami rozorał uda, piersi i brzuch. Blizny widoczne są do dziś. Przestraszyła się tak bardzo, że potknęła się i upadła, tłukąc swoje najlepsze, ceramiczne naczynie do tarty. To nic, gorzej poszło z nią samą. Zdarła piętnaście centymetrów skóry z żeber, podczas gdy kot schodząc z powrotem, z wściekłością znaczył trasę zębami i pazurami. Chyba mówiła, że miała trzydzieści sześć szwów i gorączkę, która utrzymywała się przez wiele dni.
Moja druga żona mówi, że to jest właśnie ból.
Ta kobieta gówno wie.
***
Evelyn, moja pierwsza żona, być może była bliżej prawdy.
Oto obraz, który ją prześladuje.
Jedzie wypożyczonym volvo mokrą autostradą w gorący letni poranek. Jej ukochany siedzi obok. Prowadzi ostrożnie i powoli, ponieważ wie, jak zdradziecki jest deszcz padający na rozgrzany asfalt. Nagle volkswagen wyprzedza ich wóz i wjeżdża na ten sam pas. Jego tylny zderzak z napisem "Wolność albo Śmierć" jest coraz bliżej, aż w końcu całuje nadwozie jej samochodu. Deszcz robi resztę. Volvo kołysze się, gwałtownie skręca, szybuje nad skarpą i nagle ona i jej ukochany wirują w przestrzeni, targani niczym piórko. Góra jest dołem, potem znów dół staje się górą. W którymś momencie, kierownica łamie jej ramię. Tylne lusterko kaleczy jej nadgarstek.
Wreszcie wirowanie ustaje, a ona wlepia wzrok w pedał gazu nad głową. Szuka obok ukochanego. Jego tam już nie ma. Zniknął, jak zaczarowany.
Znajduje drzwi od strony kierowcy, otwiera je i wyczołguje się na mokrą trawę. Wstaje i próbuje zobaczyć coś w deszczu. I oto obraz, który ją prześladuje - mężczyzna wyglądający jak worek wypełniony mięsem i krwią, żywcem obdarty ze skóry, cały w odłamkach szkła, leżący przed maską samochodu w purpurowej kałuży.
Ten worek to jej ukochany.
Oto, dlaczego ona jest bliżej. Nawet, jeżeli wypiera ten obraz ze świadomości, nawet, jeżeli może w nocy spać, to Evelyn wie.
Ona wie, że ból to nie tylko kwestia skargi jej własnego, przerażonego ciała w zetknięciu z inwazją intruza.
Ból może działać od zewnątrz.
Mam na myśli to, że czasem to co widzisz jest bólem. Bólem w najokrutniejszej, najczystszej formie. Bez lekarstw, snu czy nawet szoku lub śpiączki, które mogłyby cię otumanić.
Widzisz go i przyjmujesz. A potem sam się nim stajesz.
Jesteś żywicielem długiej, białej glisty, która gryzie, pożera wszytko i rośnie, wypełniając twoje trzewia. W końcu, pewnego ranka, budzisz się, kaszlesz, a głowa tego potwora wystaje z twoich ust, niczym drugi język.
Nie, moje żony nie wiedzą jak to jest. Nie do końca. Chociaż Evelyn jest blisko.
Ale ja wiem.
Musisz mi zaufać już na samym wstępie.
Wiem to już od bardzo dawna. Powtarzam sobie, że byliśmy dziećmi, kiedy to wszystko się wydarzyło. Tylko dziećmi, na litość boską! Ledwie co wyrośliśmy z Davy Crocketta w futrzanych czapkach z puszystym ogonem. Nie byliśmy w pełni ukształtowani.
Trudno uwierzyć, że dzisiaj jestem tą samą osobą, co wtedy, za wyjątkiem tego, co w sobie skrywam.
Czasami dzieci dostają w życiu drugą szansę. Lubię myśleć, że ja wykorzystuję swoją.
Chociaż po dwóch rozwodach, bardzo nieprzyjemnych, ten potwór wciąż trochę gryzie.
Powtarzam sobie, że były to lata pięćdziesiąte, okres dziwnych represji, sekretów i histerii. Myślę o Joe McCarthym, mimo że wtedy prawie wcale nie zawracałem sobie nim głowy. Zastanawiałem się jednak, co sprawiało, że każdego dnia mój ojciec wracał naprędce do domu, by zobaczyć w telewizji obrady senatu. Myślę też o Zimnej Wojnie, o schronach w szkolnych piwnicach i o filmach, na których widzieliśmy testy atomowe, powodujące eksplozje manekinów na sklepowych wystawach, których szczątki płonęły porozrzucane po ekspozycjach. Myślę o egzemplarzach Playboya i Man?s Action ukrytych w woskowanym papierze nad rzeką, tak, że po chwili przechodziły stęchlizną i nie chciało się już ich dotykać. Myślę o Elvisie, którego potępił Wielebny Deitz z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, kiedy miałem dziesięć lat i o wybrykach miłośników rock'n'rolla w czasie występów Alana Freeda w Paramount Theatre.
Powtarzam sobie, że wtedy działo się coś dziwnego, jakby jakiś wielki amerykański kocioł miał zaraz wybuchnąć. To wrzenie czuć było wszędzie, nie tylko w domu Ruth.
Dlatego czasem jest mi łatwiej.
Myśleć o tym, co zrobiliśmy.
Teraz mam czterdzieści jeden lat. Urodziłem się w 1946, siedemnaście miesięcy po tym, jak zrzuciliśmy bombę na Hiroszimę.
Zarabiam sto pięćdziesiąt tysięcy rocznie, pracując na Wall Street. Dwa razy żonaty, bez dzieci. Dom w Rye i służbowe mieszkanie w mieście. Najczęściej poruszam się limuzynami, chociaż w Rye jeżdżę niebieskim mercedesem.
Być może znów się ożenię. Kobieta, którą kocham ? podobnie jak moje byłe żony ? nie wie o niczym, o czym tutaj piszę. Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek jej o tym powiem. Po co miałbym to robić? Jestem człowiekiem sukcesu. Spokojnym, wielkodusznym i czułym kochankiem.
I nic w moim życiu nie było już takie samo od lata 1958 roku, kiedy to Ruth, Donny i Willie, i cała nasza reszta, poznała Meg Loughlin i jej siostrę Susan.