- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: XIII Stoleti, Batalion d'Amour, Landscape of Souls, Zabrze "CK Wiatrak" 29.05.2010
miejsce, data: Zabrze, CK Wiatrak, 29.05.2010
Jak mawiał dr. House, "ludzkość jest przereklamowana", zwłaszcza na polu samodzielnego myślenia. W końcu, jakby nie patrzeć, takie myślenie wymaga wysiłku, wysuwania wniosków, a częstokroć trzeba je jeszcze poprzeć obserwacją tudzież empirycznym doświadczeniem. Chryste, ile roboty, wolę iść do baru. Stereotypy są o wiele wygodniejsze. Wystarczy powtórzyć utarty pogląd na dany temat i po kłopocie. Ba, taki stereotyp ma w dodatku masę praktycznych zastosowań, na przykład daje asumpt do otwarcia gęby w towarzystwie i pozwala osobom z zanikiem lewej półkuli lansować się wśród innych osobników z zanikiem lewej półkuli. W skrajnych przypadkach prowadzi nawet do zakładania partii politycznych i związków wyznaniowych. Niektórym mogłoby się wydawać, że zwolennicy ostrego grania to ostoja otwartości umysłu, lecz uprzedzenia trafiają się wszędzie. Są one szczególnie widoczne w sytuacjach, gdy wypada zaszpanować w grupie, żeby podkreślić swoją stadną pozycję. Kierowanie się kilkoma prostymi wytycznymi pomoże wam zawojować lokalne środowisko, jak również fora internetowe, przepełnione ludźmi bez życia osobistego. Po pierwsze, Metallica skończyła się na "Kill 'Em All". Po drugie, Sepultura skończyła się na "Arise". Stwierdzenie, że skończyła się na "Roots" jest dopuszczalne, ale czasem ściąga kose spojrzenia co bardziej srogich oldskulowców. Po trzecie, rzucaj nazwami thrashowych, blackowych i deathowych kapel, najlepiej takich sprzed dwudziestu lat, które wydały tylko jedną demówkę, po czym się rozpadły albo rozpadły się zanim w ogóle powstały. Pamiętaj, że nadmierna znajomość zespołów z nurtu power czy glam metalu albo (o zgrozo!) szeroko pojętej alternatywy może cię narazić na posądzenie o pedalstwo. Po czwarte, jeb po wszystkim, co nie jest rockiem lub metalem. Nie szkodzi, że tego nie znasz - twoi rozmówcy też prawdopodobnie nie mają o tym bladego pojęcia, ale przecież trzeba trzymać fason. Po piąte, pij alkohol. Abstynencja nie jest mile widziana. Po zastosowaniu się do powyższych zasad, twoja pozycja powinna być już ugruntowana. Have a nice life!
XIII Stoleti, Zabrze 29.05.2010, fot. Verghityax
Jedną z naczelnych ofiar stereotypów w branży muzycznej jest wszystko, co ma przylepioną łatkę "gotyku" - dla wielu przedstawicieli metalowej braci słowo to jest tożsame z gejowskim plumkaniem, smutasami cierpiącymi na chroniczną depresję oraz siedzeniem w fotelu z lampką wina i patrzeniem na umierający świat. A słuchanie takiej muzy... brrr... toż to niewymowna katorga, nie wspominając już o tym, jak punkty lansu lecą w dół. Ja na koncert XIII Stoleti wybrałem się do zabrzańskiego "Wiatraka" z neutralnym nastawieniem. Do domu wróciłem w iście szampańskim nastroju.
Krótko po godzinie 19 impreza ruszyła z kopyta. I tutaj czekała mnie duża niespodzianka, bo oto na scenie pojawiła się formacja, której nijak nie kojarzyłem. Pogrzebałem chwilę w pamięci: tak, pierwsze w rozkładzie jazdy miało być Landscape of Souls. Chłopaków widziałem po raz ostatni parę lat temu, ale wtedy grali bez polotu i przeciętnie do bólu. Teraz muzycy na pudle wypadli rewelacyjnie, prezentując świetną formę i solidny materiał, przywodzący na myśl dokonania holenderskiego Orphanage. Skonstatowałem: "nie, to nie mogą być oni". Jakie więc było moje zdziwienie, gdy w uciętej po gigu pogawędce wyszło na jaw, że to jednak Landscape of Souls. Jak się okazało, Janosik już jakiś czas temu odszedł z grupy i pewnie będę teraz w mniejszości, lecz moim zdaniem jest to zmiana na lepsze, gdyż w moim odczuciu gość koszmarnie zamulał atmosferę. Szeregi Krajobrazu Dusz ponownie zasilili Świeca i Cliff, co bardzo pozytywnie odbiło się zarówno na jakości wałków, jak i ogólnym odbiorze kapeli na żywo. Oby tak dalej! Na setlistę trafiły: nowy, niezatytułowany jeszcze utwór, "Chaos", "Last Performance of Mysteries", "Angel", "Siamese Brother" i "Pandemonium of Lycanthrope".
Następnie przyszła pora na kolejny support - Batalion d'Amour - będący moim zdaniem najsłabszym punktem programu. Do tej ekipy nigdy nie byłem przekonany, a to za sprawą ich stylistyki, zbyt usilnie próbującej naśladować manierę Closterkeller. Rzuca się to w uszy zwłaszcza na polu wokalnym: Karolina z całych sił stara się być chyba drugą Anją Orthodox, nawet udatnie jej to wychodzi, pytanie tylko, po co? Zamiast pretendować do miana kalki warszawiaków, Batalion mógłby równie dobrze poeksperymentować i wypracować coś własnego. Pomijając tę kwestię, ich popis w Zabrzu nie przemówił do mnie. Nie byłem w stanie oprzeć się wrażeniu, że muzykom brak przekonania, pewnej swobody i spontaniczności. Koncert poprawny, lecz nic ponadto. Batalion d'Amour zagrali między innymi: "Ranny anioł", "Niya", "Bez nas", "Dotyk iluzji", "Collage", "Melodia mgieł" i cover "Personal Jesus" Depeszów.
XIII Stoleti, Zabrze 29.05.2010, fot. Verghityax
Wreszcie, jakiś kwadrans po 21 nastał Trzynasty Wiek. Jedynymi stałymi członkami w historii tej czeskiej grupy są bracia Petr i Pavel Stepan, odpowiedzialni odpowiednio za wokal i gitarę oraz za perkusję. Od 2008 roku stanowisko basisty piastuje Mirek Palecek, zaś za klawiszami stoi urodziwa blond krasawica - Jana Havlova. Swoją niesłabnącą popularność w Polsce XIII Stoleti zawdzięcza po części nieodżałowanemu, świętej pamięci Tomkowi Beksińskiemu, który stale promował ich w swych audycjach radiowych. A jedną z rzeczy, których Tomkowi nie można było odmówić, prócz talentu translatorskiego, był gust muzyczny. Bo Petr Stepan to prawdziwy wirtuoz klimatycznego, gotyckiego rocka, do tego obdarzony fantastycznym, głębokim głosem. Nie ma się co czarować, nasi sąsiedzi zza południowej miedzy dali w "Wiatraku" szalenie żywiołowy, kipiący energią występ. Jako że obecnie promują swój pierwszy live album, pt. "Nocturno", w karcie dań znalazło się mnóstwo smakowitych kąsków ze starego, jak i nowszego materiału: "Fatherland", hipnotyzujący "Kabarette Voltaire", którego mógłbym słuchać bez końca, "Mesic lovce", "Shelley", "Elizabeth", "La Femme Fatale", "Cerne slzy", "Katakomby", "Hypnotizer", cover "Jolene" Dolly Parton, "Justina", "Nosferatu Is Dead" i "Karneval" oraz w charakterze bisów "Vendetta", "Ruze a kriz", cover "Bela Lugosi Is Dead" Bauhaus i "Zodiak". Na potrzeby numeru "Jolene", który coverowało już multum artystów, Jana zastąpiła Petra za mikrofonem i najzwyczajniej w świecie wprawiła mnie w osłupienie. Na początku sądziłem, iż długonogie dziewczę pełni rolę głównie dekoracyjną. Nic bardziej mylnego, albowiem Jana dysponuje naprawdę imponującym wokalem.
Publiczność, przybywszy w liczbie około trzech setek, także nie zawiodła. Zabawa na całego, mało kto podpierał ściany. Gig XIII Stoleti to żywy dowód na to, że między słowami "gotycki" a "smętny" niekoniecznie musi widnieć znak równości. Zobaczyć znaczy uwierzyć.
Pewnie mam wąskie horyzonty intelektualne i, co gorsza, myślę stereotypowo (które to zjawisko tak ogniście Autor piętnuje), ale zakładam, że czytelnik portalu muzycznego sięga po relację, żeby poczytać o danym koncercie. Nie po to, by przez blisko połowę objętości tekstu zapoznawać się z przemyśleniami na tematy socjologiczne i pokrewne.
Anyway, "empiryczne doświadczenie" jest masłem tak maślanym, że mi od razu cholesterol podskoczył ;>.