zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Wściekłe Walenie, Warszawa "Arsus" 13.02.2004

18.02.2004  autor: ad
wystąpili: Wściekłe Walenie
miejsce, data: Warszawa, Ośrodek Kultury "Arsus", 13.02.2004

13 lutego b.r., w małej sali kinowej Domu Kultury "Arsus" w warszawskim Ursusie miał miejsce koncert nikomu nie znanej grupy o dosyć zachęcającej nazwie: Wściekłe Walenie. Zespół składa się z czterech szesnasto- i siedemnastolatków: Piotrka "Kazika" Kazimierczuka (wokal,gitara), Bartka Rzeczyckiego (klawisze), Mikołaja Jendrysiaka (bas), Filipa Jaremki (perkusja) oraz Grześka Gadziomskiego (gitara). Grają oni bardzo ciekawą mieszankę grunge'u, bluesa i klasycznego rocka z elementami jazzu i ska.

Zaczęli od krótkiego instrumentalnego "I Don't Want My Heart To Ache", będącego jakby intrem, zawierającym po trochu wszystkich elementów ich muzyki. Następnie zabrzmiał "Instrumental" - utwór zbudowany na jednym riffie gitarowym, podpartym bardzo ciekawą harmonią. "Red Tape" - tutaj tak naprawdę zaczął się ten koncert. Żywiołowa, rock'n'rollowo-punkowa "Biurokracja" porwała całą widownię, co prawda niezbyt liczną, zaś Po tym silniejszym uderzeniu nadszedł czas na trochę melancholii i refleksji, wyrażonej w "In This Place (Song For Tscheschenia)" (właśnie tak, a nie "Chechnya", jak nazywa się to państwo po angielsku - przyp. red.), mającej na celu ukazać świat oczami Czeczeńca. Później instrumentalny "Blues" - tytuł mówi tu sam za siebie. Jak do tej pory świetnie - grają naprawdę rewelacyjnie, czekam na dalszy rozwój wydarzeń... A Walenie po raz kolejny mnie zaskakują. Oto bowiem nadszedł czas na piosenkę "Get Out" - pierwsze, co zrobiłem po powrocie do domu, to przejrzałem całą dyskografię Nirvany, aby upewnić się, czy aby nie był to jakiś cover. Czaru temu numerowi dodaje zobojętniały, iście cobainowski wokal. I nawet następująca po "Get Out" trochę mdława balladka "In Love", przypominająca dokonania Lynard Skynard, nie psuje wspaniałego wrażenia. Zresztą chłopaki, jakby chcąc się szybko zrehabilitować, grają świetnie opracowany cover Rolling Stonesów "Saint Of Me". A na koniec niespodzianka - genialna w swej akuratności parodia Łez, czyli piosenka disco-polo w aranżacji psedo-rockowej (oczywiście obowiązkowo ze żwawą melodyjką graną na syntezatorze). Lecz nawet tu, w "Długonogiej Dziewczynie", nie mogli się powstrzymać od wstawienia paru "ambitniejszych" akordów...

Koncert ten dał mi trochę do myślenia. Kwestia być może jest już stara i wielokrotnie poruszana, ale CZEMU MŁODYM ZESPOŁOM NIE DAJE SIĘ SZANSY? Czeka się, aż przejdzie im ochota na użeranie się z przemysłem fonograficznym... Działanie takie jest zupełnie irracjonalne - jestem pewnien, iż właśnie taki zespół byłby w naszym kraju bardzo popularny. Naprawdę mamy lepsze gusty, niż próbują nam to wmówić panowie od marketingu! Najlepszy przykład: bardzo dobra czeska pop-rockowa grupa Support Lesbians, robiąca międzynarodową karierę. Paralela między tymi dwoma kapelami jest bardzo wyraźna, tyle że Walenie są wszechstronniejsze i... zdolniejsze. Chłopaki nie mają gdzie ćwiczyć - a szkoda byłoby utracić kolejne talenty, co przecież w Polsce jest chlebem powszednim. Oczywiście muzycy mają jeszcze pewne braki techniczne - w tym wieku i przy tak ograniczonej możliwości wspólnych ćwiczeń jest to jednak zupełnie naturalne. Dlatego trzeba takim zespołom pomagać, stwarzać im warunki rozwoju. Chyba że za 20 lat chcemy się zachwycać nowym nagraniem Budki Suflera... A potem dziwimy się, że taką ubogą mamy scenę muzyczną. Szkoda gadać...

Postaram się donosić o występach Wściekłych Waleni - naprawdę warto ich posłuchać!

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?