- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Wolf Spider, Dragon, Wrocław "Alive" 22.04.2023
miejsce, data: Wrocław, Alive, 22.04.2023
Jak w okresie promocji "Arcydzieła zagłady", tak i po wydaniu następnego albumu Dragon ruszył w Polskę w towarzystwie kolegów również obecnych na scenie już w latach 80. Nie każde miasto, do którego dotarła trasa nazwana po prostu "Metal Tour 2023", mogło tego w pełni doświadczyć, bowiem w programach niektórych koncertów Wolf Spider się nie znalazł. Wrocław należał do wspólnych przystanków obu coheadlinerów.
Wpuszczanego dla klimatu dymu nagromadziło się w sali koncertowej tyle, że elementy graficzne na produktach w sklepiku mogłem rozróżnić dopiero z bliska, bez problemu rozpoznałem jednak, że na scenie zajmują pozycje instrumentaliści Dragona, co trochę mnie zaskoczyło, bo spodziewałem się innej kolejności występów. Wkrótce uruchomiono intro, a do kolegów dołączył zakapturzony początkowo wokalista. Od lewej ustawili się: basista Fazee, Fred z mikrofonem, Gronos z gitarą i Mikołaj Toczko za zestawem perkusyjnym. Instrument przedostatniego z nich stał się ofiarą nienajlepszego nagłośnienia, ale muzyk nadrabiał żywiołową prezencją. Energia biła też od widzów, łatwo dających się zachęcić do rytmicznego powtarzania "Hej!" lub klaskania.
Dragon promował wydany dwa miesiące wcześniej album "Unde Malum", ale śmiało sięgał też po znacznie starszy materiał. Usłyszeliśmy m.in. utwory "Nie zabijaj ze strachu", "Łzy Szatana", "Beliar", w trakcie którego wreszcie rozkręcił się wieloosobowy młyn, a w refrenie Freda wspomagał Gronos, "Szymon Piotr", "Upadły anioł II", poprzedzone zachętą do głosowania w jesiennych wyborach "Nie zginaj kolan", "Arcydzieło zagłady" i kończące siedemdziesięciominutowy set podstawowy "Unde Malum III". Na bis złożyły się wykonany w hołdzie Romanowi Kostrzewskiemu "Killer" Kata oraz, jako wielki finisz, zadedykowany Markowi Wojcieskiemu "Armageddon". Podczas ostatniego utworu nad głowami widzów dryfował jedyny tego wieczoru bodysurfer. Fred przedstawił jeszcze siebie i kolegów z zespołu, przy czym basistę nazwał "nestorem rodu", a zaraz potem publiczność skandowała "Dziękujemy!". Na pożegnanie Dragon zrobił sobie kilka zdjęć z widzami w tle.
Stanowiska na scenie zajęli, od lewej: basista Mariusz Przybylski, wokalista Jan Popławski, gitarzysta Piotr Mańkowski i perkusistka Beata Polak - czyli Wolf Spider. Poznańska kapela, którą niedawno nie jako pierwszy błędnie nazwałem katowicką, widzom częściej przedstawiała się jako Wilczy Pająk. Promowała właśnie dwa tygodnie wcześniej wydany album "VI". Odtworzono intro, zespół zagrał "Szaleńczy pęd", po czym pojawił się problem - basiście wyczerpały się baterie, co się natychmiast stało tematem żartów frontmana i widzów, przy czym dowcipniejsza okazała się publiczność. Przy tej i paru innych okazjach odniosłem wrażenie, że stosunkowo młody wokalista stara się wprowadzać odpowiednią atmosferę, reagując na prawie wszystko śmiechem - jakby z braku innych pomysłów. Na szczęście nie brzmiał zbyt sztucznie i potrafił nawiązać z publicznością nić porozumienia. Zanim skończyła się przerwa, w trakcie której basista podłączał swój instrument kablem, widzowie spontanicznie zaśpiewali zespołowi "Sto lat". Wreszcie kapela mogła kontynuować grę. Wśród kolejnych utworów znalazł się "Książę wojny".
Odbiór pozostawał bardzo dobry, ale nie pod każdym względem. Gdy w pewnym momencie wokalista dał widzom jasny sygnał, że pora rozkręcić młyn, reakcja była zerowa. Wkrótce potem, przy innym utworze, doszło do rzadko przeze mnie widywanego zwrotu akcji. Już w trakcie występu Dragona pojawił się problem z agresywnym widzem, który stał niemal bez ruchu na środku sali i skupiał się na wkładaniu maksymalnej energii w odpychanie potrącającego go czasami chłopaka, a w końcu na próbach schwytania go i wyprowadzenia siłą z pomieszczenia, co ostatecznie doprowadziło do krótkiej grupowej szamotaniny. Przy muzyce Wilczego Pająka również doszło do ataku na jednoosobowy młyn, w tym samym miejscu, chociaż z innymi uczestnikami. Tym razem pewien widz posunął się do kopania wpadającego na ludzi wokół mężczyzny. Widzący - przynajmniej częściowo - rozwój konfliktu zespół przerwał wykonanie utworu "Hejt" i zażądał od biorących udział w starciu zmiany zachowania, pod groźbą zakończenia występu. Co niekoniecznie cieszące, w krótkiej dyskusji agresor najwyraźniej przekonał wokalistę o swojej racji. Wygrał: młyn już nie odżył i na środku sali znowu można było spokojnie popijać piwo.
Na trwający trochę ponad godzinę set podstawowy złożyły się jeszcze m.in. "Hipertermia", "LSD", "Koniec?...", "Sense of Life" i "Memento Mori", po którym kwartet się ukłonił i szybko dał się przekonać do zagrania bisu. Koncert zwieńczył utwór "Zemsta mściciela". Na koniec Wolf Spider, jak wcześniej Dragon, zaprosił widzów do stłoczenia się pod sceną i zrobił sobie zdjęcia publicznością w tle.
Klasycy polskiego metalu, nawet jeśli nie pierwszoligowi, sprawili się dobrze. Odrobinę klimatu dawnych lat dało się poczuć zarówno podczas występu cięższego Dragona, jak i melodyjniejszego Wilczego Pająka, równocześnie jednak zespoły nie wypadły staro. Od muzyków czuło się energię, doświadczenie, zaangażowanie i radość z grania. Podobnie jak ich nowe albumy - dają radę.
Materiały dotyczące zespołów
- Dragon
- Wolf Spider