zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Włochaty, Psy Wojny, Kraków "Loch Ness" 7.03.2009

10.03.2009  autor: lcx
wystąpili: Włochaty; Psy Wojny
miejsce, data: Kraków, Loch Ness, 7.03.2009

Muszę przyznać, że od dobrych dziesięciu lat nie byłem na punkowym koncercie. Jakoś tak przestało mi być po drodze z masowymi spędami młodzieży, która, wyrwana spod opiekuńczych skrzydeł troskliwych rodziców, bawi się w kontestację i opozycję wobec władzy, ustroju i świata. Kontestacja ta odbywa się głównie za pomocą różnorodnych środków, im bardziej nielubianych przez władzę, tym bardziej punkowych. Dodam, że nie wyrzuciłem moich starych punkowych kaset, a niektórym albumom nie dane jest nawet się zakurzyć, bo dość często lądują w magnetofonie. W zasadzie te kilka demówek i garażowych nagrań to jedyny powód, dla którego jeszcze mam magnetofon.

Dziesięć lat to akurat tyle, żeby sobie odpocząć i zupełnie wyzerować nastawienie. Dlatego na występ Psów Wojny i Włochatego poszedłem bez żadnych personalnych uprzedzeń - ba, nawet cieszyłem się, że po tylu latach znowu zobaczę skaczącego po scenie Falona. Nie ruszały mnie nawet wiadra pomyj, jakie kilka miesięcy temu Jeż, Bili i Graba wylewali na Paulussa, Zebrę i Kamila (z zaciekłą wzajemnością zresztą).

Koncert zaczął się z drobnym poślizgiem, kwadrans po 19 - głównie dlatego, że techniczni nie mogli się dogadać z osobnikiem nagłaśniającym imprezę. W końcu się udało i Psy Wojny zaczęły grać swój materiał. Niestety, upływ czasu jest nieubłagany - zamiast dziarskiego młodzieniaszka z irokezem na głowie, na scenie zobaczyłem czterdziestoletniego łysola, któremu nie przystoją już skoki i wygibasy. A robił to jeszcze zupełnie niedawno, na koncercie The Exploited, supportowanym przez Psy. Niedawno - w 1996 roku.

Trzeba jednak oddać cesarzowi, co cesarskie - siła i przekaz tej muzyki pozostały niezmienione. Chłopaki grają z przekonaniem i pełnym zaangażowaniem, pchając do przodu swoją punkową machinę wojenną. Kiedy brzmiały dźwięki starych hitów - "Uciekinier", "Buciory", "Szpaner" - nawet punkowi emeryci mojego pokroju (których kilkunastu było widać na sali) wesoło przytupywali nóżką, niejednemu zdarzyło się nawet puścić w pogo. Oczywiście nie zabrakło również klasyków - usłyszeliśmy "Demokrację", "FC St. Pauli" i zupełną staroć - "Policja".

Dźwiękowiec robił, co tylko mógł, żeby zepsuć Psom występ. Mikrofony sprzęgały, gitar nie było słychać, bo skutecznie zagłuszała je perkusja. Mocny (zwykle) wokal Jaworskiego chował się za zgłuszonymi gitarami - jednym słowem żenada. Do soboty miałem wrażenie, że już wyszliśmy z epoki kamienia łupanego - ale nie, pan za konsoletą postarał się, żebyśmy wrócili do czasów koncertów w domach kultury nagłaśnianych po pijaku i to lewą ręką.

Mimo desperackich prób sabotażu, Psy szczęśliwie dotarły do końca swojego godzinnego występu. Jednak publice to nie wystarczyło i jeszcze raz wywołała zespół na scenę. W ramach bisów usłyszeliśmy "Psy Wojny" - z refrenem skandowanym przez stojących pod sceną fanów. A później z głośników popłynęły znajome takty hiciora Fasolek - i już po chwili cała sala, z uśmiechem na ustach, bujała się przy "Pieskach". Tłum na sali zaczął zmieniać swoją strukturę wiekowo-płciową. Kilku moich rówieśników wycofało się spod sceny, a do przodu ruszyła spora grupa przestraszonych nastolatków i (wyraźnie odważniejszych) nastolatek, większość w mundurkach (glany, koszulki) Włochatego (kontestacja za pieniądze od mamy!). Na scenie zainstalował się Włochaty. Co prawda nie ma już w składzie dyrektora wszystkich punków w Polsce - Paulussa, ale na szczęście pozostał Jeż - vice-ideolog, który wspólnie z Wodzem układał linię programową i tworzył teksty. Zespół nie zmienił swojego przekazu ani o jotę, więc jeśli macie szesnaście lat i szukacie punkowej recepty na zmienianie świata - oto została objawiona.

Szczecinianie rozpoczęli od utworu "Miłość albo zapomnienie" - nie wiem czy nie był to kolejny argument w toczącej się od kilku miesięcy wojence (zainteresowanych odsyłam na stronę zespołu). Tłum zgęstniał mocno, pod sceną zaczął się prawdziwy młyn - około 50 osób w pogo. "Dzień Gniewu" podsycił atmosferę i rozgrzał publiczność. Diabelski spisek dźwiękowców trwał jednak nadal - i zamiast muzyki słychać było głównie hałas i łomot perkusji. Niewybredne komentarze moich sąsiadów utwierdziły mnie w przekonaniu, że to nie ze mną jest coś nie tak, szczególnie, kiedy młode dziewczę, w wieku - na oko - gimnazjalnym, z fachowością mechanika samochodowego podsumowało sposób prowadzenia się matek wszystkich panów za konsoletą.

Jak beznadziejnie to brzmiało? Kiedy ze sceny popłynął apel o pomoc na schronisko dla koni "Tara" słychać było ledwo co drugie słowo - mimo że w tym czasie zespół nie grał! Kobieta produkowała się do mikrofonu i nie było jej słychać. Dno, żenada i tragedia.

Niepomni na problemy techniczne muzycy Włochatego podjęli nierówną walkę. Zagrali wszystkie swoje ważniejsze utwory - "Wola życia - wola działania", "Tupac Amaru - o pokojowe społeczeństwo", "Bitwa toczy się dalej", "Credo", "Złamane obietnice", "Zmowa", "Każdy krok niesie pokój" - pełen przegląd przez dwadzieścia lat twórczości. Fani docenili występ, pogo trwało nieprzerwanie przez cały czas koncertu, po raz pierwszy od dawna widziałem prawdziwy crowd surfing. Czuć było, że między sceną i publicznością jest prawdziwe połączenie i mocna chemia. Gdyby nie fatalne nagłośnienie, byłby to świetny koncert - dość powiedzieć, że Włochaty dwa razy został wywołany na scenę do bisów, za drugim razem mocno zmęczony wokalista (Graba) prosił, żeby już pozwolić im zejść.

Pijane nastolatki, zarzygana podłoga, fatalne nagłośnienie i naiwny do bólu przekaz polityczny - to z jednej strony. Dobra organizacja, sprawna obsługa, niesamowita energia muzyki, dwie wielkie sławy polskiej sceny punk, power i pozytywny hałas - to druga strona. Czy warto było odwiedzić "Loch Ness" w ten zimny, marcowy wieczór?

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?