zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

relacja: Winterfest 2009 (Deicide, Samael, Vader i inni), Warszawa "Progresja" 22.01.2009

26.01.2009  autor: Krzysiek "kksk"
wystąpili: Deicide; Samael; Vader; Devian; Order of Ennead; The Amenta
miejsce, data: Warszawa, Progresja, 22.01.2009

22 stycznia 2009 miał się zapisać dla stołecznych fanów ekstremalnych brzmień jako dzień "Winterfest 2009", kiedy to do "Progresji" zawitały tuzy gatunku - Deicide, Samael i rodzimy Vader.

Na miejscu byłem około godziny 19, nie zobaczyłem więc koncertu The Amenta. Trzy ostatnie utwory Order of Ennead, które zdążyłem zobaczyć, nie zrobiły na mnie miłego wrażenia. Ot - przeciętny death, z lekkimi naleciałościami black, którego nie uratowały nawet nazwiska grających w tej kapeli muzyków (członkowie m.in. Deicide). Jak widać - nazwiska same nie grają.

Devian na "Winterfest 2009" w Progresji, Warszawa, fot. Wojtek Dobrogojski
Devian na "Winterfest 2009" w Progresji, Warszawa, fot. Wojtek Dobrogojski

Kolejnym "rozgrzewaczem" był szwedzki Devian, znany głównie ze swoich założycieli - Legiona i Emila - byłych muzyków Marduk. Kapelę potraktowałem jako ciekawostkę - zastanawiałem się, jak tych dwóch panów wypadnie w zgoła innym od brutalnego i surowego black metalu repertuarze. No i wypadli, podobnie jak ich poprzednicy, przeciętnie, prezentując miks black, thrash i death lekko doprawiony melodią. Wyróżniał się jedynie wokalista, któremu udało nawiązać się całkiem niezły kontakt z publiką. Uwagę zwracała również jego prezencja sceniczna - gestykulacja, chociaż momentami średnio pasowała do muzyki i przypominała anemiczne zachowania Ozzy'ego Osbourne'a, była dosyć ciekawa. Dało się zauważyć, że Legion nie wyzbył się jeszcze nawyków blackmetalowych i zapewne już nigdy się ich nie pozbędzie. Do plusów na pewno można jeszcze zaliczyć samo podejście grupy do granej przez nią muzyki - brak było jakiegokolwiek nadęcia, zauważalna była radość sceniczna i luz.

Vader na "Winterfest 2009" w Progresji, Warszawa, fot. Wojtek Dobrogojski
Vader na "Winterfest 2009" w Progresji, Warszawa, fot. Wojtek Dobrogojski

Pierwszą "gwiazdą" wieczoru był Vader, który zaprezentował dosyć krótki, ale konkretny set. Zaczęli od intra, by zagrać m.in. "Dark Age", "Sothis", "Silent Empire", "Blood of Kingu", "Black To The Blind", "Crucified Ones" (zadedykowany najwierniejszym fanom), "Carnal" i "Wings". Ostatnim utworem był "This Is The War". Różnica pomiędzy Vader a jego poprzednikami była kolosalna. Brzmienie było porządne, prezencja muzyków profesjonalna (łącznie z nowymi, zaprezentowanymi bodajże po "Carnal"). Fani dosyć często i głośno skandowali nazwę kapeli, entuzjastycznie reagując na niemalże każdy numer. Inna sprawa, że publika naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczyła - pomimo wysokiej ceny biletów i całkiem bogatego sezonu koncertowego, trudno było w "Progresji" znaleźć wolne miejsce. Fakt ten doceniony został przez Petera - wokalista chwalił fanów i ich lojalność równocześnie informując, że Warszawa była ostatnim przystankiem na trasie europejskiego "Winterfest 2009".

Samael na "Winterfest 2009" w Progresji, Warszawa, fot. Wojtek Dobrogojski
Samael na "Winterfest 2009" w Progresji, Warszawa, fot. Wojtek Dobrogojski

Przyznaję bez bicia, że to właśnie Samael był powodem mojego pojawienia się tego dnia w "Progresji". Trochę się o ten koncert obawiałem - muzyka Szwajcarów to coraz wyraźniejszy mariaż metalu z elektroniką, ponadto daniem głównym wieczoru miał być przecież brutalny, stricte deathmetalowy Deicide. Nie zdziwiłbym się, gdyby było to powodem dosyć chłodnego przyjęcia Vorpha i spółki. Ze sceny zdjęto perkusję, wniesiono za to liczne zestawy syntezatorów. Rozpoczęli od elektronicznego intro, by zagrać takie numery, jak "Black Trip", "Reign of Light", "On The Rise", "Rain", "Baphomet's Throne", "Into The Pentagram", "Jupiterian Vibe", "Rebellion", "Slavocracy" i na koniec - "My Saviour". Setlista była więc dosyć przekrojowa, brzmienie dobre, chociaż chyba nieco zbyt plastikowe i sztuczne (trochę jednak brakowało żywej perkusji). Jak na mój gust momentami słabo słyszalne były również gitary. Ciekaw jestem, czy z takim samym instrumentarium odbędzie się trasa promująca "Above" - nowy krążek Samaela ma być przecież, kolejnym w tej branży, powrotem do muzycznych korzeni (co zdecydowane potwierdza zapowiadający tę płytę "Illumination", którego niestety na koncercie zabrakło). Brzmienie i często używane światła stroboskopów zaprzeczały nieco metalowemu klimatowi imprezy. Zdecydowanej większości fanów jednak to nie przeszkadzało. Publika przywitała kapelę naprawdę rewelacyjnie - skandowaniu nazwy zespołu i ciągłym brawom nie było końca. W odpowiedzi wyraźnie zadowolony Vorph przyznał, że czasami wydawać się może, że Samael to polska kapela. Niedosyt pozostawiła jedynie długość setu, ale w końcu była to impreza festiwalowa. Liczę na ponowną wizytę Szwajcarów w Polsce - już po premierze "Above", już jako headliner.

Deicide na "Winterfest 2009" w Progresji, Warszawa, fot. Wojtek Dobrogojski
Deicide na "Winterfest 2009" w Progresji, Warszawa, fot. Wojtek Dobrogojski

Deicide rozpoczął koncert od skróconej wersji intra ze swojej ostatniej płyty. Brzmienie od początku nie było idealne, zdecydowanie natomiast przybyło pod sceną publiki (której przecież i tak wcześniej było niemało). Setlista była dosyć przekrojowa - w pewnym momencie zastanawiałem się, czy promowany jest album "Till Death Do Us Part", czy koncertowe DVD "Doomsday L.A.". Dlaczego? Obie setlisty - wydawnictwa i koncertu - są prawie identyczne. Do minusów, poza brzmieniem, należy zaliczyć również "bohaterską" postawę Ralpha Santolli, którego stan zdecydowanie wskazywał na wcześniejsze spożycie napojów wysokoprocentowych. Koncert uratował lider Glenn Benton - nie wspominam już o dobrym kontakcie z publiką, ale to, co ten człowiek wyprawiał wokalnie, przekroczyło wszelkie pojęcie. Idealny, basowy, konkretny growling w jego wykonaniu potrafił się płynnie zmienić w równie idealny skrzek - czapki z głów. Szkoda tylko, że nie przełożyło się to na publikę, której reakcje, pomimo liczności, były zdecydowanie bardziej stonowane niż chociażby przy Samael i Vader. W trakcie ostatniego zagranego tego wieczoru utworu - "Sacrificial Suicide" - na scenie pojawili się muzycy wcześniej grających kapel, dziękując w ten sposób za dobre przyjęcie.

"Winterfest 2009" z całą pewnością można uznać za imprezę udaną. Potwierdziła to duża frekwencja warszawskiego koncertu, tak jak i niezła forma koncertowa biorących w niej udział "gwiazd". W każdy z występów włożono wiele wysiłku, w każdym dało się wyczuć profesjonalizm, ale i luz oraz niemalże imprezowy nastrój. Świadczyć o tym mogą chociażby chwile, podczas których na scenie pojawiali się muzycy niegrających w danym momencie kapel. Tak, jak np. przy "Baphomet's Throne" Samaela, gdzie na scenie pojawili się członkowie innych grup, trzymając wysoko nad głową skromne krzesełko, do którego siedzenia przyklejono kartkę z narysowanym odręcznie znakiem pentagramu.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?