- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Whitesnake, Katowice "Spodek" 30.10.1997
miejsce, data: Katowice, Spodek, 30.10.1997
Tego wieczora katowicki "Spodek" raczej nie pękał w szwach. Fanów formacji Davida Coverdale'a zjawiło się zaledwie parę tysięcy, za to naprawdę oddanych, co pozwoliło nadać występowi odpowiednią atmosferę.
Bohaterów wieczoru ujrzeliśmy na scenie niedługo po 19-tej - po prostu weszli, powitani radosnym rykiem widowni, aby zagrać dobry koncert. Znajomy riff... "I love the blues!" - zakrzyknął David Coverdale i tak starym, dobrze znanym "Walking In A Shadow Of The Blues" rozpoczął się półtorejgodzinny koncert Whitesnaków. Od razu przekonaliśmy się, że słynny lider jest w świetnej formie, a jego głos nic nie stracił ze swej dawnej mocy i bluesowego feelingu.
Za to wielu na pewno rozbawił jego strój, zwłaszcza, jeżeli pamiętało się Whitesnake'owy image z końca lat 80-tych: czarne, obcisłe skórzane stroje, obwieszone rozmaitym żelastwem, tudzież utlenione i wytapirowane włosy, sterczące na wszystkie strony. Coverdale, odziany w czarne spodnie, białą koszulę, krawat i błękitną marynarkę, spod rękawów której wystawały rozpięte mankiety koszuli, robił wrażenie wodzireja z jakiejś wiejskiej dyskoteki. Na szczęście śpiewał znacznie lepiej niż wyglądał.
Usłyszeliśmy stare numery, te trochę nowsze, a takżę parę z najświeższego krążka "Restless Heart". Świetnie zabrzmiał zagrany jako jeden z pierwszych "Love Ain't No Stranger" - doskonały numer z najsłynniejszej płyty "Whitesnake 1987" - osobiście jeden z moich ulubionych w dorobku grupy.
W miarę trwania koncertu wokalista rodem z Redcar coraz więcej czasu między utworami poświęcał na wesołe rozmowy z publicznością - dziękował (próbował nawet po polsku), przekazywał swoje wrażenia o Polsce i Katowicach, żartował...
Żywiołowy utwór "You're So Fine" pojawił się jako pierwszy z nowych kawałków. Oprócz niego z materiału nowej płyty zabrzmiał rewelacyjny utwór tytułowy oraz nastrojowa ballada "Too Many Tears" zakończona długą wokalną solówką Coverdale'a, odśpiewaną a'capella wraz z publicznością. Takich momentów wspólnych zabaw wokalnych z widownią było na koncercie więcej, co zresztą zawsze było charakterystyczne dla występów Whitesnake.
W utworze "Ready And Willing" David zagrzewał publiczność do powtarzania słów refrenu "...sweet satisfaction..." okrzykami: "What do you want!? What do you need!?", w tym samym kawałku pojawiła się też efektowna solówka Guya Pratta na gitarze basowej.
Nie po raz pierwszy na koncercie, za to chyba najjaśniej rozbłysły, zapalniczki na lirycznym "Is This Love" - jeszcze jednym wielkim przeboju z najpopularniejszej płyty Whitesnake... Tak, tego utworu nie mogło zabraknąć w czwartek pod kopułą "Spodka"...
Nie zabrakło też oczywiście kilku innych numerów, które po prostu musiały zabrzmieć w katowickiej hali - jak bardzo stary i bardzo znany "Lovehunter", a na koniec dwie prawdziwe perełki... Poprzedzony tradycyjnym okrzykiem Coverdale'a, "it's a song for 'ya!" znakomity, nieśmiertelny "Fool For Your Loving" oraz, wręcz magicznie porywający nawet najbardziej wyczerpanych, przebojowy "Here I Go Again" - oj, naprawdę gorąco było wtedy na płycie "Spodka"...
Po tych utworach podziekowali nam i wyszli. Jak można się spodziewać, niegasnący aplauz widowni wywołał ich po kilku minutach z powrotem. I każdy się wtedy zastanawiał, co teraz popłynie z głośników... Może "Mistreated", jeszcze z repertuaru Deep Purple? Ale nie, w Katowicach nie zagrano tego wieczora żadnego "purpurowego" kawałka. David wrócił jakby do swej wokalizy z końcówki "Too Many Tears"... Czyżby znowu ten numer? Wątpliwości rozwiały się, kiedy Coverdale zakończył wokalizę, śpiewając słowa: "...and there is no love... in a heart... of a city...". Ogromny ryk widowni powitał najsłynniejszy cover Białego Węża - "Ain't No Love In A Heart Of A City". I znów zrobiło się lirycznie, znów śpiewaliśmy z Coverdalem... Nie, tym razem śpiewaliśmy sami. Ani szmer perkusji, ani żaden akord nie towarzyszyły kilkuminutowemu śpiewowi parutysięcznej widowni. To była ta chwila, która najlepiej oddała atmosferę koncertu i więź, jaką w jego trakcie nawiązaliśmy z Davidem. I chyba On wtedy też to czuł...
Na koniec przyszła pora na "Still Of The Night" - porywający, dynamiczny, zeppelinowski... I to już było wszytko - wielki ukłon całej szóstki, po czym zniknęli ze sceny. Zniknęli, aby się już nigdy więcej nie pojawić...?
Kolega chyba był na innym koncercie jak możesz pisać , że nie było ,,purpurowych "
utworów a Burn w srodkowej częsci utworu Stormnbringer żałosne
P.S.
Tobie prawdopodobnie chodzi o Forevermore Tour i koncert DC & Co. z listopada 2011 podczas którego grano Burn/Stormbringer a nie "Burn w środkowej części utworu Stormbringer" - czytajmy ze zrozumieniem...
Materiały dotyczące zespołu
Zobacz inną relację
Whitesnake, Katowice "Spodek" 30.10.1997
autor: Roman Milowski