- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Warsaw Mosh Day IV: Heaven Shall Burn, Sunrise, Searching For A Calm, Oreiro, Warszawa "Nemo" 3.10.2004
miejsce, data: Warszawa, Nemo, 3.10.2004
Z edycji na edycję, koncerty pod nazwą "Warsaw Mosh Day" przyciągają coraz większe rzesze sympatyków muzyki w przeróżny sposób mającej związek z core'ową stylistyką. Przyciągają także smakoszy dobrego wegetariańskiego jadła. Pierwszej niedzieli października roku 2004 warszawski klub "Nemo" niemalże pękał w szwach - na wieczorne zmagania czterech zespołów przyszło popatrzeć około trzystu osób.
Na występ otwierającego imprezę białostockiego Oreiro, który niektórzy zgromadzeni określili jako "hałaśliwy", nie zdążyłem. Kolejni na scenie pojawili się muzycy sosnowieckiego Searching For A Calm. Przyznam, że muzyka tego zespołu dość skutecznie przyczyniła się do mojego rychłego oddalenia się w kierunku stoisk z płytami i koszulkami. Początek koncertu zapowiadał, że wyposażony w dwa basy Searching For A Calm, stylistycznie wędrujący po różnych ścieżkach, może mile zaskoczyć. Niestety, emocjonalna mieszanka wokali niekiedy przypominających Jamiroquai i spokojnych partii uzupełnianych mocnymi core'owymi "zrywami" na dłuższą metę nużyła. Mimo to wśród publiczności zespół znalazł pewną grupkę zwolenników, która z zadowoleniem wspierała jego sceniczne poczynania.
Pierwszym z dwóch jaśniejszych akcentów czwartej edycji "Warsaw Mosh Day" był koncert warszawskiego Sunrise. Zespół jest aktualnie w przededniu premiery trzeciego pełnoczasowego albumu zatytułowanego "Traces To Nowhere" i przede wszystkim numery z tejże płyty zdominowały jego występ. Od pierwszej do ostatniej minuty silna porcja ekspresyjnego, dość melodyjnego metalcore'a z niskim, "zdartym" i krzyczanym wokalem zdrowo chlastała po tyłku. Od rozpoczynającego "Born Free Die Free" przez "Traces To Nowhere", "Compromise Zero", "Beyond Zero", "Undercover Agent", "Scream Bloody Murder" czy starsze "Once We Swore" i tytułowy kawałek z mini albumu "Still Walking With The Fire", warszawiacy czynili solidne spustoszenie w średnich rozmiarów kotle. Było cholernie ostro i czadowo. Podczas niedzielnego wieczoru Sunrise zaprezentował się naprawdę świetnie, co docenili również ludzie tłumnie zgromadzeni w okolicach sceny. Każdy numer był niezwykle ciepło przyjmowany przez publikę, która część utworów wspomagała swoimi gardłami. Jedynie dla wokalisty zadziwiające było, że ludzie znają teksty z płyty, która jeszcze się nie ukazała...
Prawdziwy zmasowany atak zgotowała jednak gwiazda wieczoru, pochodzący z dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej Heaven Shall Burn. Występ kwintetu z krainy Trabanta i Wartburga zainicjowało intro "Echoes", będące początkiem ostatniego albumu, "AntiGone". Był to tylko "niewinny" wstęp do naprawdę doskonałego, miażdżącego koncertu - chwilę potem Niemcy uderzyli absolutną eksplozją zbrutalizowanego, niekiedy "podlanego" melodią, bardzo intensywnego core'a, który częstokroć przeradzał się po prostu w deathmetalową jazdę. Kilkadziesiąt minut niemieckiego zniszczenia w głównej mierze wypełniły utwory ze wspomnianego "AntiGone", między innymi świetne "Voice Of The Voiceless", "Architects Of The Apocalypse" i "Weapon They Fear". Nie zabrakło też kilku starszych kompozycji z poprzednich krążków, takich jak chociażby "The Seventh Cross" czy "Behind A Wall Of Silence". Heaven Shall Burn zagrali bardzo motorycznie, bardzo ciężko i z niesamowitą siłą, która totalnie zdemolowała klub i publikę w nim zgromadzoną. Bezapelacyjnie rewelacyjne zamknięcie wieczoru.
Nie orientuję się, jak wypadły poprzednie edycje Warsaw Mosh Day, w których wzięło udział kilka zagranicznych zespołów sceny core'owej, jednak z pewnością czwarty koncert z tego cyklu to impreza udana. A szczególnie jej druga część. Wierzę, że kolejne edycje także utrzymają ten poziom.