- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Vavamuffin, Bramafan, Warszawa "Art.Bem" 26.01.2007
miejsce, data: Warszawa, Art.Bem, 26.01.2007
miejsce, data: Warszawa, Art.Bem, 26.01.2007
Choć Vavamuffin koncertuje w Warszawie dość często, każdy występ zespołu cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Niestety, na koncert w "Art.Bemie" mogła wejść tylko część chętnych - liczba biletów była ograniczona liczbą miejsc siedzących w nowoczesnej sali widowiskowej, choć tak naprawdę na tego typu koncertach zazwyczaj się nie siedzi, więc pod sceną zmieściłoby się spokojnie ponad dwa razy więcej ludzi. Wbiegliśmy do "Art.Bemu" około 20:30, kiedy właśnie rozpoczynał się występ gwiazdy wieczoru. Koncert ponoć sprawnie łączącej rocka i reggae grupy Bramafan umknął nam niestety, za co winić można po części komunikację miejską czy też zimę, która - jak to zwykle bywa pod koniec stycznia - postanowiła nieco zaskoczyć drogowców.
Koncert Vavamuffin był niewątpliwie energetyczny i rozsiewający wokół pozytywną energię. Pierwsze wrażenie to luz i swoboda. Widać było, że chłopaki świetnie czują się na scenie - zabawa po tamtej stronie mikrofonów była równie dobra jak na widowni. Niegłupi dobór repertuaru sprawił, że energetyczne momenty przeplatały się z bardzo spokojnymi. Usłyszeliśmy zarówno hity z "Vabang!" ("Vava to", "Jah jest Prezydentem", "Bless", "Paramonov", "Sekta"), jak i kilka nowych kawałków. W ostatnim, solidnie rozciągniętym numerze, wzbogaconym o improwizacje niemal dubowej proweniencji, członkowie zespołu przedstawiali się nawzajem. Sympatyczna atmosfera i specyficzny humor towarzyszyły praktycznie całemu występowi - włączając w to powracające drobne trudności techniczne, autoironicznie skwitowane przez muzyków słowami "bo w Warszawie wszystko się psuje".
O ile zespół dawał z siebie wszystko, zaś akustyk nie próżnował, zapewniając naprawdę niezłe brzmienie, to prawdziwym bohaterem wieczoru była rozśpiewana i roztańczona publiczność. Wersy o tym, że "powietrze pachnie jak malinowa Mamba" czy starowarszawskie "nie zawracaj kontrafałdy...", bawiący się pod sceną ludzie śpiewali chyba głośniej od trójki wokalistów.
Choć koncerty w tym nowoczesnym centrum kultury na warszawskim Bemowie odbywają się już od pewnego czasu, dla nas występ Vavamuffin był pierwszą okazją do odwiedzenia tego miejsca w "bojowych" warunkach. "Art.Bem" posiada wszystkie cechy klasycznego domu kultury (zarówno pozytywne, jak i negatywne w przypadku rockowych imprez - jak choćby brak baru ;) ), lecz trzeba bez żadnych wątpliwości powiedzieć, że obecnie jest to jedna z bardziej profesjonalnych scen w naszym mieście. Do dyspozycji muzyków (także tych zupełnie jeszcze amatorskich, którzy także występują w ramach objętej przez nasz serwis patronatem sceny "Poza ramami") pozostaje spora estrada, profesjonalny sprzęt nagłośnieniowy i oświetleniowy - słowem jest fachowo. Warto jednak rozważyć możliwość wpuszczania na biletowane koncerty nieco większej grupy fanów, niż wynikałoby to z liczby teatralnych foteli.
Materiały dotyczące zespołów
- Vavamuffin
- Bramafan
- Vavamuffin
- Bramafan