- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Vader, Sceptic, Disharmony, Disarm, Warszawa "Park" 7.06.2001
miejsce, data: Warszawa, Park, 7.06.2001
Druga część "Reign Forever World Tour 2001" nie mogła nie zahaczyć o Warszawę. Tym razem koncert odbył się w klubie "Park". Omyłkowo zjawiłem się godzinę przed rozpoczęciem imprezy i byłem zaskoczony znikomą frekwencją, jednak w miarę upływu czasu podniosła się ona znacznie i ostatecznie klub wypełniony był po brzegi.
Kilka minut po dwudziestej na scenie zjawił się pierwszy z supportujących zespołów, wrocławski Disarm. Chyba nikomu wcześniej nie znana młoda grupa zaprezentowała raczej brutalną muzykę. Ciężki i średnio szybki death metal. Jak to zwykle bywa podczas występów pierwszych zespołów, były problemy z nagłośnieniem. W pierwszym kawałku brakowało basu, przy drugim mniej było gitar. Na szczęście po pewnym czasie, w okolicach czwartego kawałka, można było uznać, że jest znośnie. Muzycznie Disarm prezentuje się raczej przeciętnie. Zagrali około 40 minut, włączając do swojego repertuaru, o ile dobrze usłyszałem, więcej niż jeden cover. Nie jestem pewny, ale wydawało mi się, że znalazł się tam jakiś utwór Six Feet Under. Raczej dobrze przyjęty przez garstkę ludzi, Disarm opuścił scenę.
Drugi na scenie pojawił się pochodzący z Giżycka zespół Disharmony, którego nie udało mi się zobaczyć przy okazji trzeciej edycji "Night Of Unholy Metal", a o którym słyszałem, że jest godny uwagi. Zaciekawiło mnie szczególnie określenie muzyki, którą grają: progresywny jazz metal. Pierwsze skojarzenie to Cynic. Należało to skonfrontować ze stanem faktycznym. Opis Częściowo nie mija się z prawdą. Disharmony gra muzę zakręconą, techniczną, naprawdę ciekawą. Pokręcone dźwięki, czasem spokojne, przeplatały się z ciężkimi, szybkimi partiami deathmetalowymi. Gdyby jeszcze perkusista grał bardziej "połamane" rytmy... Cały występ mi się podobał, brzmienie trochę lepsze niż poprzedniej kapeli, jednak mam zastrzeżenia do śpiewu wokalisty. Odstawał od muzyki, według mnie nie pasował stylistycznie. Ciekawy koncert, który dobrze przyjęty Disharmony zakończył po około 45 minutach.
Przyszedł czas na Sceptic. Zespół. na który czekałem z niecierpliwością. Wiedziałem już wcześniej, jak wypadają na koncertach, ale od ostatniego, który widziałem, minął niemalże rok. I przyznam się szczerze, że to, co usłyszałem, zwaliło mnie z nóg. Techniczny progresywny death metal w wykonaniu Sceptic to techniczne zabójstwo. Świetne brzmienie, doskonali muzycy, czasem po prostu nie mogłem oderwać oczu od śmigających po gryfie palców Jacka Hiro, nie umniejszając umiejętności drugiemu gitarzyście, bo obaj uzupełniają się znakomicie. Dobrze radził sobie z wokalami i publicznością nowy wokalista, Albatros, śpiewający na co dzień w krakowskim zespole Crionics. To, co usłyszałem, przeszło moje oczekiwania. Na program koncertu tego wieczoru złożyły się utwory zarówno z pierwszej, jak i z drugiej płyty, takie jak: "Lost Identity". "Ancient Portal", "Die From Within", "Beyond Reality". Nie zabrakło również własnej wersji Pestilence "Land Of Tears", wykonanej dynamicznie, jak zresztą wszystkie kompozycje "podane" przez Sceptic tego wieczoru. Tłum, który zgromdził się w znacznej już liczbie, zdecydowanie zaczął się ruszać podczas występu Sceptic. A całości tego bardzo technicznego setu dopełnił na bis bajeczny cover Death "Lack Of Comprehension". Co to dużo mówić, Sceptic to dla mnie pierwsza liga. Bez dwóch zdan.
Właściwie po ich występie mogłem już iść do domu, czułem się usatysfakcjonowany. Oczywiście nie poszedłem. Rozruszana poprzednim występem publiczność liczyła chyba na szybkie pojawienie się na scenie głównego dania wieczoru. Vader jednak kazał na siebie czekać. Przerwa potrzebna na przygotowanie i ustawienie sprzętu trwała przeszło pół godziny, co wywołało zniecierpliwienie ludzi. W końcu około 23:15 Peter, Mauser, Shambo i Docent zaczęli swój godzinny show. Naprawdę dobry koncert ciekawie uzupełniały światła, mimo iż nie było ich zbyt wiele. Szczególnie widok Petera podświetlonego zielonym reflektorem przykuwał uwagę.
Nie od wczoraj wiadomo i nikt chyba nie ma co do tego wątpliwości, że Vader to koncertowa machina, szczególnie przy dobrym nagłośnieniu. Na szczęście w "Parku", mimo że impreza odbywała się na patio, takie właśnie było. Szalejący na scenie muzycy, niezmordowany Docent, cała tkwiąca i bijąca od nich energia kumulowała się w tłumie szalejącym przy barierkach pod sceną. W szaleństwie nie przeszkadzał również kropiący czasami deszcz. W ciągu godziny usłyszeliśmy nie tylko nowe kompozycje, utwory pochodziły z płyt od "Ultimate Incantation" aż do "Reign Forever World", z którego zespół zagrał "Dark Age", "Crucified Ones", "Reborn In Flames" czy "Carnal". To był jeden z lepszych koncertów Vadera, jaki widziałem od jakiś 10-11 lat temu.
Te cztery godziny zadowoliły na pewno maniaków szybkiego, ciężkiego death metalu, jak i zwolenników grania technicznego, nieszablonowego. W moim przekonaniu numerem jeden wieczoru był Sceptic.
Materiały dotyczące zespołów
- Vader
- Sceptic
- Disharmony
- Disarm