zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: U.D.O., Sister Sin, Sevenfield, Wrocław "Alibi" 25.09.2011

9.10.2011  autor: Paweł Domino
wystąpili: U.D.O.; Sister Sin; Sevenfield
miejsce, data: Wrocław, Alibi, 25.09.2011

Kilka miesięcy temu we Wrocławiu gościł reaktywowany Accept, więc na fali sympatii do tego zespołu postanowiłem wybrać się także na, jako się to drzewiej mówiło, solowy recital byłego wokalisty tegoż zespołu - Udo Dirkschneidera. UDO wyglądał jak taki pan Zenek, który na ławeczce na kwadracie pomstuje na współczesną młodzież i wspomina, jak to za komuny było lepiej. Ale tak, jak dziadki z Accept, dawał radę, choć szaleć na scenie to już nie dla niego, a głos miał jak stary bluesman, zdarty, ale charakterny. Jednakże - w porównaniu z kilkoma setkami widzów w solidnie wypełnionym "Eterze" podczas występu jego byłych kolegów - niespełna chyba setka fanów w "Alibi", choć był to niedzielny wieczór, nie była zapewne szczytem marzeń muzyka.

U.D.O., Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax
U.D.O., Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax

Rola otwieracza pierwszego przypadła nieoczekiwanie debiutującym niedawno albumem "Apperception" Norwegom z Sevenfield, którzy zastąpili w tej roli mających równie niewielki staż Kanadyjczyków z Kobra And The Lotus. Wypytywana przeze mnie wokalistka drugiego supportu, Sister Sin, nie potrafiła mi powiedzieć, co się z nimi stało. Odwołali trasę i tyle. Cóż, szkoda - i to nie tylko dlatego, że wokalistka Kanadyjczyków, Brittany Paige, stanowiła znacznie milszy widok dla oka, ale też dlatego, że ich prosty i archaiczny heavy metal mógłby mieć dla mnie o wiele więcej uroku niż twórczość Norwegów. Ci nie dość, że wyglądali jak dzieci pokolenia emo, to jeszcze straszliwie mieszali różne składniki, aż do niestrawności. Zasadniczo był to metalcore, ale bardziej core niż metal. Starali się, zwłaszcza wokalista, stworzyć jakieś show, z wyskakiwaniem przed scenę włącznie. Fakt, miejsca miał aż nadto, bo publiczność, choć przejęła zespół stosunkowo ciepło, to nie wykazywała szczególnego entuzjazmu do akcji pod sceną. Nie słyszałem debiutu grupy i z całą pewnością po niego nie sięgnę, choć bywały chwile, kiedy solidnie prujące thrashowe riffy zaczynały się układać w jakąś sensowniejszą całość. Niestety za mało ich było, a i histeryczna maniera wokalisty raczej mnie odstręczała.

Sevenfield, Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax
Sevenfield, Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax

Zdecydowanie bardziej strawny był rock'n'rollowy wygrzew Szwedów z Sister Sin. Mieszanka starego heavy metalu, wczesnego thrashu i dużej dawki hard rocka, okraszona przez rozrywkową wokalistkę Hystericę, w cywilu zdaje się instruktorkę na siłowni, obdarzoną nie tylko sporą energią sceniczną, ale i solidnym, zadzierzystym wokalem, zabrzmiała zdecydowanie przekonująco. Szwedzi mają talent do tworzenia prostych, ale prących prosto do przodu, skocznych i przebojowych wręcz utworów. Zdarzyło mi się już złapać na nuceniu takiego "24/7" czy tytułowego utworu z ich ostatniej płyty "True Sound Of The Underground". Wpływy Twisted Sister (nie na darmo na jednym z t-shirtów Sister Sin logo jest stylizowane na starszych kolegów), Motorhead (nie na darmo grają ich cover), NWOBHM czy kapel glamowych i softmetalowych (ach te chórki) widać na pierwszy rzut ucha, ale jakoś to nie przeszkadza, głównie dzięki talentowi do chwytliwych melodii i charakternego, chrapliwego i dramatycznego chwilami głosu wokalistki. Na dziewięć zagranych kompozycji aż sześć pochodziło z ostatniej płyty, w tym te najbardziej rasowe, czyli otwierający koncert utwór tytułowy, dziki "24/7" czy singlowy "Outrage". Pozostałe trzy ukazały się na poprzednim krążku ("Switchblade Serenades"), ale różnicy nie było słychać, jako że ich twórczość jest dość jednorodna. Występ zamknęli utworem, którego tytuł dobrze podsumował wysiłki formacji - "Rock'n'Roll". Wielkiej kariery Sister Sin raczej nie zrobią, ale słucha się ich dobrze, zwłaszcza w wersji koncertowej, stąd i entuzjazm zgromadzonych był znacznie większy. Przyjemnie patrzeć na ludzi, których cieszy to, co robią. I tu z wokalistką konkurował wręcz emanujący radością blackmetalowej ewidentnie orientacji perkusista w koszulce Bathory. Dziwny to widok, przyznam, ale się nie gryzło.

Sister Sin, Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax
Sister Sin, Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax

Po dłuższej przerwie, w czasie której trzeba było zainstalować dość nietypowo wyglądający zestaw perkusyjny Francesco Jovino, na scenę wkroczył UDO wraz z kumplami, w tym ze starym ziomkiem jeszcze z czasów Accept, Stefanem Kaufmannem. Show odwalała młodzież, zwłaszcza wesoły gitarzysta Igor Gianola, którego wyjście z gitarą przed scenę i chodzenie z nią wśród publiczności wywołało zrozumiały entuzjazm. Niemal jedna trzecia z 20 zagranych tego wieczora utworów pochodziła, co oczywiste, z dorobku Udo z czasów Accept, w tym te najbardziej oczywiste, które zamknęły ten bardzo dobry koncert w postaci bisów, czyli kompozycje tytułowe z płyt "Metal Heart" i "Balls To The Wall". Obydwa kawałki wywołały jak zawsze szał, skutkujący wspólnym odśpiewywaniem chórków i refrenów. Nieliczność zgromadzonych nie miała znaczenia, bo ci, którzy byli, wzięli sprawę na bary i końcówka koncertu była iście ekstatyczna. Wprawdzie od jednej z obecnych fanek, stałej bywalczyni występów Udo i Accept, usłyszałem że był to najsłabszy z widzianych przez nią koncertów tego wykonawcy, zwłaszcza że oparty głównie na utworach z ostatnich jego płyt. Przynajmniej częściowo była to chyba opinia nieco krzywdząca, jako że z ostatniego krążka Dirkschneidera i kumpli "Rev-Reptor" doliczyłem się czterech kompozycji, w tym otwierającego koncert utworu tytułowego z tej płyty, zaś z "Dominator" kolejnego w zestawie również - morderczego zresztą - utworu tytułowego oraz otwierającego bisy "The Bogeyman", wreszcie z "Mastercutor" wyłącznie genialnego "Vendetta". Dla mnie był to jeden z kulminacyjnych punktów programu, bo i wokalnie Udo śpiewając refren wzniósł się znacznie powyżej swego zwykłego poziomu, a dramatyzm tego wykonania nie mógł pozostawić mnie obojętnym.

U.D.O., Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax
U.D.O., Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax

Pozostałe utwory z nowego dzieła Udo pojawiały się regularnie co trzy kompozycje, zostawiając ślad w postaci "Leatherhead", fajnej, granej na pogłosie ballady "I Give As Good As I Get Play" oraz nie-wiadomo-dlaczego kojarzącego mi się z Judas Priest "Renegade". Zestaw był iście przekrojowy, pojawiły się przynajmniej pojedyncze przykłady z większości płyt Udo. Zabrakło czegokolwiek z debiutanckiego "Animal House" oraz późniejszych "No Limits" i "Holy". Były "Independence Day" i "Two Faced Woman" z "Solid", "Break The Rules" z "Mean Machine" czy tytułowy reprezentant "Thunderball". Mimo że głos Udo nie jest już tak potężny, jak niegdyś, każdy kawałek brzmiał bardzo wiarygodnie, a liczne solówki, grane głównie przez Gianolę, dodawały kompozycjom kolorytu. Pierwszy z utworów z dorobku Accept, czyli "Screamin' For A Love-Bite" podkręcił jeszcze atmosferę, ale wybuch miał miejsce w "Princess Of The Dawn" z genialnego "Restless And Wild". Wspólne odśpiewywanie refrenu trwało dość długo, bo w końcu nikomu się chyba nie spieszyło. Chyba że do kolejnego klasyka z tej samej płyty. Ale żeby dotrzeć do "Neon Nights", trzeba było posłuchać po drodze "I Give As Good As I Get Play", a także posłuchać i zobaczyć gitarowe solo Igora. Po kolejnym klasyku, czyli "Protectors Of Terror", oraz ostatnim z reprezentantów nowego albumu Udo ("Renegade"), dla odmiany mieliśmy do czynienia z rozrywkowym solem Francesco Jovino na perkusji, które było pretekstem do dobrej zabawy z publicznością. Nie ostatnim zresztą, bo i Stefan Kaufmann doczekał się swojej solówki, choć i tu razem z Igorem urządzili sobie popisową, niemal cyrkową niby rywalizację, acz miało to już miejsce po pierwszym z bisów, czyli po "The Bogeyman". Wcześniej były jeszcze "Man And Machine" oraz "Metal Eater" z "Time Bomb". Widać Udo coś ma słabość do tytułowych kompozycji ze swoich płyt, pewnikiem dlatego, że dobrze wkręcają się one zwykle w głowę i dobrze śpiewa się ich refreny.

U.D.O., Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax
U.D.O., Kraków 24.09.2011, fot. Verghityax

Co do tego, które wykonanie "Metal Heart" było lepsze, UDO czy obecnego Accept, byliśmy w klubie zdań sprzecznych. Na mnie to pierwsze zrobiło większe wrażenie, a i fani chyba więcej dali tu z siebie. Ale zdecydowanie warto było usłyszeć jedno i drugie. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja do porównań. Po koncercie, który skończył się około północy, jakoś nie zdobyłem się na czekanie na pojawienie się zespołu. Znajomi donieśli mi, że czekać trzeba było dość długo, ale w końcu wszyscy muzycy wyszli do fanów i jak - wynika z dowodów fotograficznych - byli w pełni kooperatywni. Może następnym razem też sobie machnę fotkę z dziadkiem heavy metalu, którego głos towarzyszył mi często w dawnych czasach dominacji gatunku. Eh, łza się o oku kręci, ale to na szczęście wciąż jeszcze historia żywa, a nie zamknięta...

Zobacz zdjęcia z Krakowa, 24.09.2011: U.D.O., Sister Sin, Sevenfield.

Komentarze
Dodaj komentarz »
kooperatywność zespołu
shadowcast (gość, IP: 80.48.101.*), 2011-10-28 16:42:00 | odpowiedz | zgłoś
Chłopaki z U.D.O. zignorowali fanów po koncercie dokumentnie. Zachowania Stefana Kaufmanna nie komentuje nawet. To, że łaskawie zrobili sobie dwa, góra trzy zdjęcia to było absolutne minimum moim zdaniem. Zachowali się jak gwiazdy Bóg wie jakiego kalibru. Frekwencja świadczy o wszystkim.
re: kooperatywność zespołu
Verghityax (wyślij pw), 2011-10-29 00:22:03 | odpowiedz | zgłoś
Jakoś w Krakowie niska frekwencja nie przeszkodziła im zagrać ponad dwugodzinnego setu, więc jakiekolwiek zarzuty o gwiazdorzeniu są tu cokolwiek nie na miejscu.

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?