- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: 2Tm2,3, Houk, Good Religion, Warszawa "Stodoła" 16.12.1997
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 16.12.1997
Minął miesiąc od mojego pierwszego spotkania na żywo z muzyką programowo chrześcijańską, mającą za jeden z głównych celów rozpowszechnianie prawd wiary. Napisanie kilku słów o tym wydarzeniu jest dla mnie konieczne, nawet po czasie, który upłynał, nie zacierając żywego wspomnienia.
Koncert otworzył Good Religion, zachwalany kilka godzin wcześniej (przez wokalistę Armii w lokalnej telewizji warszawskiej), jako odpowiedź na Bad Religion. Porównanie zupełnie chybione, oba zespoły dzieli przepaść - "dobrzy" nie dorasta do pięt punkowcom. Good Religion nie potrafi odnaleźć własnego stylu, granie na zmianę reggae, przyjemnego rocka i skaknego łomotu spod znaku Rage Against The Machine zupełnie mnie nie przekonuje. Pozytywny przekaz nie dotarł do mnie, zapewne dzięki tradycyjnie nienajlepiej nagłośnionej "Stodole" (chociaż trzeba przyznać, że - w porównaniu z koncertem Paradise Lost - nawet występujący przed gwiazdą wieczoru brzmieli wzorcowo).
Nigdy nie przepadałem za Houkiem. Dalej nie przepadam, nawet więcej, nie lubię ich, jak zresztą wszystkich wykonawców, ktrórych na własny użytek wrzucam do worka (trzymam go pod szafą) z napisam "madafaka" (chodzi o chłopców z czapeczkami z daszkami skierowanymi do tyłu, rytmicznie wykrzykujących "mother fucker" i podobne zwroty, oczywiście nic podobnego Houk nie krzyczał, ale muzyka...). Kilka chwil później dało się słyszeć reggae - czy wszyscy muszą grać dziś tak samo? Pod koniec wykonali "Transmision To Your Hear", który to utwór ma w sobie magię i moc, i siłę zdolną powalić słonia. Okazało się, że zespół nie jest w stanie wykrzesać z niego nawet drobnej iskry... Szkoda.
Kilkunastominutową przerwę przed występem Tymoteusza wypełnił człowiek z gitarą i głową pełną improwizowanych tekstów. Grać nie potrafił, część liryczna również pozostawiała wiele do życzenia (najbardziej podobało mi się wykrzykiwanie "miłość i miecz", po co komu miecz, co to ma wspólnego z chrześcijaństwem?). Kulturalna (o niej niżej) publiczność nie wygwizdała barda, za to nagrodziła owacją zapowiedź ostatniej piosenki...
2Tm2,3 w wersji koncertowej to 9 (słownie: dziewięć) osób, przynajmniej tak było 16 grudnia w "Stodole", sądzę, że wielkość składu zmienia się dość swobodne. Dwie perkusje, dwóch wokalistów (+ śpiewający gitarzysta), dwie gitary, przeszkadzajki, masa sprzętu i ludzi... Muzyczny kocioł wypełnił salę, ostrzejsze od Acid Drinkers granie Litzy wymieszane z fragmentami lirycznymi i skakanymi (znowu!). W sumie początek nie zachwycił mnie. Zaczynałem zastanawiać się, po co właściwie tu jestem, przecież ci wszyscy ludzie nie mają pojęcia o tym, jak ciekawie grać (wszyscy poprzedzający Tymoteusza nie zaprezentowli wiele)... Wtedy stał się mały cud. Może nawet całkiem duży. W połowie koncertu człowiek z lewej strony sceny (nie mam pojęcia jak się nazywa) powiedział: "badźcie cicho, jeśli chcecie usłyszeć, jak się modlę", zupełnie niepotrzebnie, już od kilkudziesięciu sekund w "Stodole" panowała absolutna cisza. Na czym polagała modlitwa? Oczywiście na grze, grze na dziwnym drewnianym instrumencie dętym. Wspaniała to była modlitwa. Od tego mniej więcej momentu coś zmieniło się w powietrzu, którym oddychałem, a raczej w muzyce, która przez nie do mnie docierała. Zupełnie brak mi słów do opisania drugiej części koncertu Tymoteusza. Skończyło się skakane krzyczenie wokalisty Houka. Motorycznie powtarzane fragmenty litanii (2Tm2,3 wykonuje jedynie, a może aż, teksty z Biblii) z udziałem całej sali, doskonałe gitary, przeszkadzajki i kobiecy głos - wszystko razem dało nową jakość... Cudownie uduchowioną... Koniec.
Byłem w "Stodole" z dziewczyną, nie podziela mojego entuzjazmu w ocenie końcówki występu 2Tm2,3. Zdanie na temat zespołów poprzedzających i publiczności mieliśmy jednak identyczne. Tylko raz chyba (The Levellers w tym samym miejscu) widziałem ludzi bawiących się równie radośnie i bezkonfliktowo. Nigdy nie spotkałem się z taką znajomością tekstów (Biblia...). Śmiesznie wg mnie wyglądały niektóre gesty, szczególnie w połączeniu z ostrymi fragmentami, krzyczanymi deathowym głosem przez Litzę. Nawet dość powszechnie niedoceniony człowiek z gitara, bezpośrednio poprzedzający Tymoteusza, nie usłyszał jednego obraźliwego okrzyku. Do tego jakoś nie widziałem kolejek po piwo. Publiczność idealna? Tak i nie. Nie przepadam za kompletnym bezkrytycyzmem - wszystkie dźwięki dobiegające ze sceny uważano za idealne, z czym zupełnie nie mogę się zgodzić. Przekaz to nie wszystko, muzyka zawsze pozostaje dla mnie najważniejsza.
Materiały dotyczące zespołów
- 2Tm2,3
- Houk
- Good Religion