- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Thrash'em All Festival 2002, Warszawa "Proxima" 1.10.2002
miejsce, data: Warszawa, Proxima, 1.10.2002
Tegoroczna edycja Thrash'em All Festival ma, podobnie jak w zeszłym roku, formułę "objazdową". Skład imprezy wyraźnie dawał do zrozumienia, że poleje się krew...
Jako pierwszy na otwierającym trasę warszawskim koncercie na deskach "Proximy" pojawił się Contempt. W ciągu dwudziestu kilku minut usmarowani jakimś błotem słowaccy muzycy zaprezentowali kilka szybkich deathowych numerów z debiutanckiego "The Secret Around Us". Swój niezły występ zakończyli coverem Slayer "Necrophobic". Po bardzo krótkiej przerwie drugi scenę zajął pochodzący ze Strzegomia Dissenter, niestety osłabiony brakiem drugiego gitarzysty, co miało na pewno wpływ na siłę muzycznego przekazu. Prawie półgodzinna dawka szybkiego deathu, będącego skrzyżowaniem Morbid Angel i Deicide (wokalista/ basista nawet wizualnie przypomina Glena Bentona) wypadła całkiem dobrze i zawierała część utworów z najnowszego krążka grupy "Apocalypse Of The Damned", między innymi "Rotten Soul".
Znowu krótka przerwa i, owacyjnie przyjęty, pojawił się Lost Soul. Szaleńczy - choć wolniejszych temp też nie zabrakło - trochę "połamany" death metal Wrocławian zabrzmiał nieco chaotycznie i nieczytelnie, niekiedy ciężko było wychwycić zalety tej naprawdę bardzo dobrej muzyki, które możemy usłyszeć na płytach. Lost Soul w ciągu trzydziestu minut poczęstował nas materiałem z obu długogrających krążków, między innymi utworami "Beast Rising", "My Kingdom" i "The One You Seek". Mimo iż liczyłem na coś więcej, występ mógł się podobać, a publiczność doceniła wysiłki muzyków skandując nazwę zespołu.
Następnie przyszła pora na porcję bardziej wyrafinowanych, melodyjniejszych dźwięków. Krakowski Sceptic przyzwyczaił już nas do częstych przetasowań personalnych, tym razem nie było inaczej. Jeśli się nie mylę, zespół ma nowego basistę, a wokalista - co mnie zaskoczyło - przejął, przynajmniej na razie, również funkcję drugiego gitarzysty, co ograniczyło całkowicie ekspresję jego scenicznych poczynań. "Sceptyczna" czwórka poradziła sobie w Warszawie znakomicie - dynamiczny, techniczny death ich w wykonaniu świetnie sprawdza się na żywo, co koncertem w "Proximie" zespół udowodnił po raz kolejny. A solówki Jacka Hiro... toż to sam miód! Warszawskie pół godziny w wykonaniu Krakowian obejmowało kompozycje zarówno z debiutu, jak i z drugiej płyty, mogliśmy między innymi usłyszeć "Ancient Portal", "Incapable Rulers" i "Sadistic Aggression".
Miążdżacy death w wykonaniu następnej w kolejności Traumy wywołał żywiołowe reakcje publiczności. Elbląska formacja wystąpiła z nowym wokalistą, który zastąpił Piotra Zienkiewicza, jednak jego umiejętności nie wzbudziły mojego zachwytu - z upływem czasu miałem wrażenie, że brakuje mu tchu. W ciągu trzydziestu minut bardzo dobrego koncertu Trauma skupiła się przede wszystkim na kompozycjach z ostatniego studyjnego albumu "Suffocated In Slumber", racząc takimi numerami jak "Unable To React", tytułowy czy "A Gruesome Display". Nie obyło się również bez medleya Slayera "Silent Scream/ Black Magic/ Raining Blood", a także nowego numeru, który, jeśli dobrze usłyszałem, nosi tytuł "Unperfect Like A God".
Po dłuższej przerwie technicznej miejsce na scenie zajęli Skandynawowie z Vomitory. "Szwedzko" brzmiące gitary, potężna dawka huraganowego, agresywnego death metalu w wykonaniu kwartetu siała spustoszenie, a kocioł pod sceną zdawał się nie mieć końca. Prawdziwa sieczkarnia. Vomitory dali z siebie wszystko, rozpieprzając publiczność w drobny mak, a to za sprawą utworów z najnowszego albumu, między innymi "Blessed And Forsaken", "Blood Rapture" i "Chaos Fury". Tylko dlaczego tak krótko?
Zamykający wieczór koncert Monstrosity rozpoczął się niefortunnie od awarii sprzętu gitarzysty, który na jakiś czas opuścił scenę, w związku z czym przez pierwsze kilka minut pobrzmiewała tylko i wyłącznie sekcja rytmiczna. Na szczęście wkrótce wszystko wróciło do normy i soczysty, pierwszoligowy, amerykański death metal w postaci rozpoczynającego występ "Destroying Divinity" zabrzmiał w ścianach "Proximy". Nie zaskoczyło mnie, że ekipa pod wodzą Jasona Avery'ego sięgnęła po świetny "The Angels Venom", zajebisty "Suffering To The Conquered" czy inne utwory z ostatniego, doskonałego krążka "In Dark Purity", ale nie przewidziałem możliwości pojawienia się "Final Cremation" czy "Burden Of Evil" z debiutu z roku 1991 - gdybym siedział na krześle w momencie, gdy je usłyszałem, na pewno bym z niego spadł. Prawdziwym ukoronowaniem był jeszcze jeden numer z debiutanckiego albumu, tytułowy "Imperial Doom", który płynnie przerodził się w cover Slayer "Angel Of Death" - szaleństwo pod sceną osiągnęło punkt kulminacyjny. Jakby tego było mało, na bis w światłach czerwonych reflektorów występ kończył jeszcze "Raining Blood", oczywiście kolejny cover ekipy Toma Arayi. Ten naprawdę znakomity koncert miał jedną wadę: Amerykanom brakowało drugiej gitary. Cała szybkość, ciężar i agresja opadały podczas partii solowych, wszystko siadało, a Monstrosity właściwie musiało rozpędzać się od nowa. Na szczęście radzili sobie z tym znakomicie.
Bardzo udana impreza, dobrze nagłośniona, jak również sprawnie zorganizowana. Trochę nie dopisali ludzie, których w klubie było może dwieście pięćdziesiąt osób. Za cholerę jednak nie rozumiem jednego. W tym roku zmniejszono o jeden liczbę zespołów, co miało spowodować wydłużenie czasu gry poszczególnych grup. Dlaczego więc pierwsze pięć kapel miało do dyspozycji od dwudziestu pięciu do trzydziestu minut, a Vomitory, jeden z zespołów kończących festiwal, zagrało niewiele dłużej? Zresztą trwający około pięćdziesięciu minut koncert Monstrosity do zbyt długich również nie należał.