- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Thin Lizzy, Berlin "Kesselhaus" 5.11.2000
miejsce, data: Berlin, Kesselhaus, 5.11.2000
Kiedy w 1986 roku zmarł Phill Lynott, nikt chyba nie przypuszczał, że Thin Lizzy odrodzi się na nowo. Owszem zdarzały się koncerty rocznicowe, ale na prawdziwy powrót musieliśmy czekać aż do roku 1999. Wtedy to zespół wrócił za sprawą Johna Sykesa, gitarzysty i wokalisty znanego z ostatniego składu, a później Whitesnake i Blue Murder. Obok Sykesa w grupie pojawili się Scott Gorham, Darren Wharton, Marco Mendoza i Tommy Aldridge. I chociaż nikt nie jest w stanie zastąpić charyzmatycznego Lynotta, to jednak dzięki tym panom magia Thin Lizzy odżyła. Wystarczy posłuchać płyty "One Night Only", aby się o tym przekonać. W ubiegłym roku zespół zagrał trasę promującą tę płytę.
Jeden z koncertów miałem okazję obejrzeć 5 listopada w Berlinie. Rewelacja!!! Panowie zagrali jeden z najlepszych koncertów, jakie widziałem w życiu. Począwszy od "Jailbreak" usłyszeliśmy chyba wszystkie największe hity: "Waiting For An Alibi", "Don't Believe A Word", "Are You Ready", "Emerald", "Cold Sweat", "Sun Goes Down", "Bad Reputation", "Still In Love With You", "Warrior", "Cowboy Song", "The Boys Are Back In Town. 4". Bisy "Suicide", "Rosalie", "Black Rose" i powalający "Thunder And Lightning" świadczyły o gorącym przyjęciu przez fanów.
Na koncercie największy show robili Sykes (ach te solówki!), przyjaciel Johna z czasów "Blue Murder" i płyt solowych, Marco Mendoza (bas), chętnie obdarowujący publiczność kostkami do gry oraz grający na perkusji niesamowity zwierzak Tommy Aldridge. Man in black, czyli legendarny Scott Gorham, grający głównie rytmicznie, też miał swoje pięć minut w postaci solówek w "The Sun Goes Down" i "Still In Love With You".
Koncert dedykowany był przez zespół Lynottowi, bez którego, jak podkreślał John, nie byłoby tej wspaniałej muzyki.