zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

relacja: Therion, Arkona, Sound Storm, Heavenshine, Wrocław "Eter" 8.12.2013

12.12.2013  autor: Mikele Janicjusz
wystąpili: Therion; Arkona; Sound Storm; Heavenshine
miejsce, data: Wrocław, Eter, 8.12.2013

Gdy zespół Therion skończył grać swój największy przebój, muzycy ukłonili się i wyszli na back stage, a ludzie zgromadzeni w klubie nie do końca chcieli uwierzyć, że to koniec. Głośne skandowanie nazwy kapeli wywołało formację na jeszcze jeden bis, zapewne nieplanowany, bo utwór "Lemuria" nie został ujęty w setliście leżącej pod nogami Christofera Johnssona. O klasie zespołu świadczy fakt, że ma się w zanadrzu jeden lub dwa kawałki na nieprzewidziane okoliczności. Wśród muzycznych życzeń lecących z sali w kierunku muzyków był też tytułowy utwór z albumu nagranego w 2004 roku. Zaaprobowany został przez Lori Lewis, pełniącą obowiązki wokalistki, i w ten sposób zakończył się ten uroczy wieczór. Lecz wcześniej - jak już rzekłem - siedmioosobowa grupa wykonała "To Mega Therion", który poruszył ludzi tak, jak żaden wcześniej odegrany kawałek. Jest coś w tym długim utworze, co zachwyca muzycznym kunsztem, a jednocześnie powala dynamiką stricte heavymetalową. Kto do tej pory stał jak kołek, przy tym utworze ruszył trochę baniakiem, niektórzy nawet poskakali. Lecz wcześniej mogliśmy usłyszeć "Invocation Of Naamah" - pierwszy z bisowych numerów. Gdy po krótkiej przerwie muzycy pojawili się na scenie, Lori Lewis zalotnie zapytała Johnssona, co by tu można jeszcze zagrać. A Johnsson na to, że może coś starszego publiczność by sobie życzyła. I tak popłynęły magiczne dźwięki z "Theli" (1996).

Lecz wcześniej - zanim muzycy po raz pierwszy ukłonili się i zeszli ze sceny - Therion wykonał popisowe utwory z albumu "Secret Of The Runes" (2001). Pierwszym był rozpoczynający studyjne dzieło "Ginnungagap", z tą zajebistą środkową partią gitarową, kiedy napięcie stopniowo narasta, aż do pompatycznego finału (tylko jakoś to w "Eterze" cholera jasna nie zabrzmiało!); drugim - "Asgard", też koncertowy pewniak, trzecim - mniej już oczywisty "Muspelheim". Lecz wcześniej "Flesh Of The Gods" zagrzmiał we wrocławskim klubie i był to jedyny reprezentant "Deggiala" (2000). Lecz wcześniej Therion znudził mnie kilkoma utworami premierowymi z przygotowywanej opery rockowej. Zapewne Johnsson zamierzał przetestować ten materiał na publiczności, by przekonać się, jak może brzmieć. Powiem tak: to jest bardziej muzyka dla koneserów i do podziwiania na siedząco w lepszym akustycznie pomieszczeniu niż klub, pewnie interesująca kompozycyjnie, ale dla mnie osobiście zbyt hermetyczna. Może inaczej by było, gdybym ten materiał znał (a nie znałem). W każdym razie utwory "Overture", "End Of The Dynasty", "Who's Your God?", "Onda Toner" i "Sad End" skutecznie rozbiły koncert na trzy części - świetną pierwszą, mdłą drugą i znakomitą trzecią. Można się jednak było tego spodziewać, skoro trasa nazwana została "Rock Opera Unveiled Tour".

Ale zostawmy już tę środkową część, bo wcześniej Therion poświęcił całą godzinę na przypomnienie materiału z płyty "Vovin" (1998) - ponoć najlepszej w karierze Szwedów. Spośród zamieszczonych tam kompozycji - co wiadomo wszystkim nie od dziś - najlepiej sprawdzają się na żywca i okocimia hity następujące: "The Rise Of Sodom And Gomorrah", "Birth Of Venus Illegitima", "Wine Of Aluqah" i "Raven Of Dispersion". Największych emocji dostarczyła mi właśnie Wenus, a z braku moich ulubionych kompozycji z okresu symfonicznego ("The Invincible" i "Summernight City"), nie mówiąc już o okresie deathmetalowym, w pamięć zapadła mi właśnie ta sympatyczna piosenka.

Therion rozpoczął swój występ punktualnie o 21:30 i skończył po dwóch godzinach. Co jeszcze chcieliby fani usłyszeć? W jakiej zespół jest formie? Jeśli idzie o moją opinię, to formacja swoją kulminacyjną formę uzyskał w latach 2000 - 2005, potem nastąpiła zniżka i to zarówno w kwestii dokonań artystycznych, jak i koncertowych. (Przypominam, jest to prywatna diagnoza - serwis za nią nie bierze odpowiedzialności, więc jakby co: besztać autora!). Lecz skłamałbym sam sobie, jeśli powiedziałbym, że nie był to dobry koncert. Therion to kapela z ekstraklasy i poniżej pewnego poziomu nie schodzi nigdy. Moje zarzuty dotyczą raczej tego, że u lidera daje się wyczuć przerost ambicji. Spójrzcie na ostatnie dokonania studyjne, na ciągłe poszukiwania najlepszego składu. Rozumiem, że by udźwignąć ciężar kierowania takim zespołem, trzeba mieć zadatki na despotę, lecz w pewnym momencie Christofer zabrnął w ślepy zaułek. Obecny skład jest zgrany - to widać - ale myślę, że odejście braci Niemannów spowodowało dużą wyrwę. Zupełnie niewidoczny dla mnie był perkusista Johan Koleberg, basista Nalle Pahlsson przyciągał wzrok swoim rammsteinowym imidżem, Christian Vidal, owszem, dawał radę na gitarze, jednak zabrakło dynamiki, tym bardziej, że mistrz Johnsson, ubrany w elegancki frak, kapelusik i przyciemnione okulary, wcielił się w rolę jednego z muzyków - on, który zawsze tryskał energią i nikomu nie dawał dojść do słowa. W charakterze solistów wystąpiły dwie panie (Lori Lewis - szczupła brunetka o operowym głosie, oraz Linnea Vikstrom - puszysta blondynka o delikatnym głosie), etatowym śpiewakiem jest Thomas Vikstrom - facet o wilczym pysku.

Scena przygotowana została starannie: na tylnej ścianie wisiał banner z nazwą kapeli, perkusja została ustawiona na podwyższeniu, uwagę publiczności, a szczególnie fotoreporterów, przyciągała lustrzana powłoka na pojedynczej centrali (wciąż fotografowali swoje odbicia), po obu stronach bębnów ustawiono podesty dla wokalistów, po bokach sceny stojaki na gitary. Światła podczas koncertu tworzyły odpowiedni nastrój. Jeśli chodzi o głośniki, to nie było zbyt głośno i może dzięki temu każdy zespół brzmiał czysto i selektywnie. Więc tu duży plus.

Przy okazji tworzenia relacji z koncertu Moonspell napisałem, że "niewiele jest zagranicznych formacji, które jeśli już przyjeżdżają do Polski, to od razu na mini tournee (pod tym określeniem rozumiem co najmniej trzy koncerty pod rząd)". Agencja koncertowa Knock Out Productions znów zaskoczyła, bo nie dość, że zdołała ściągnąć Therion na trzy koncerty, z których pierwszy odbył się 6 grudnia w Krakowie, drugi - w Warszawie dzień później, trzeci - we Wrocławiu w niedzielę, to jeszcze zażądała za bilet rozsądną cenę 95 złotych. Nawiasem mówiąc, Therion rozpoczął swoją trasę od Polski, co można uznać za pewną nobilitację.

W roli rozgrzewaczy wystąpiły trzy zagraniczne kapele: nie wiem, z jakich powodów nie zagrał pierwszy z zapowiadanych zespołów - angielski The Devil. Zastąpił go włoski Heavenshine. Chyba zamiana na lepsze, bo koncert dali naprawdę dobry. Wykonali muzykę z pogranicza gotyku, metalu symfonicznego i tradycyjnego rocka. Zespół tworzy aż sześć osób, a każda wyglądała jak z innej bajki: sopranistka Miriam Cicotti ubrana była w długą białą suknię i wyglądała, jakby grała w jakiejś nawiedzonej gotyckiej kapeli; klawiszowiec i wokalista w jednej osobie - Marco Signore - do złudzenia przypominał tenora Bocelliego; gitarzysta Joe Dardano pasowałby do Blind Guardian; jeśli Danny "Maczeta" Trejo potrzebowałby kiedy dublera, to niech dzwoni do perkusisty Lino Mazzoliego. Heavenshine zjednał sobie publiczność utworem nawiązującym do polskiej historii - "Black Cross" opowiadał o bitwie pod Grunwaldem (1410). Grali 30 minut.

Następny zainstalował się na scenie Sound Storm - też grupa z Włoch. Tu nie było wątpliwości, z jakich korzeni wyrastają. Patronują im szczególnie zespoły powermetalowe z Rhapsody (w dupie mam Of Fire) na czele. Było epicko, podniośle, z pięknymi melodiami - wszystko jak w zapowiedziach organizatora. I co z tego, skoro do bólu odtwórczo i banalnie. Wokalista Philippe D'Orange, pomimo małej przestrzeni, jaką miał do dyspozycji, biegał w tę i z powrotem, krzyczał do mikrofonu komendy do publiczności itd., ale porwać jej nie porwał. Grali 30 minut.

Totalną rozpierduchę wyrządziła za to rosyjska Arkona. To jeden z tych zespołów, które boleśnie mi uświadamiają, jak dalece wypadłem już z obiegu. Owszem, nazwa gdzieś tam zaznaczyła się w moim mózgu, ale co grają i jak - nie miałem pojęcia. A tu taki kopniak w potylicę! Solennie obiecuję nadrobić zaległości, kupić ze dwie płyty i cieszyć się folkowym metalem ze Wschodu. Kiedy Arkona wyszła na scenę (wszyscy muzycy w jednolitych czarnych bluzach z jasną obwódką), wiedziałem, że będzie dobrze. Świetny wygląd to jedno, ale pozytywna muzyka i sceniczne obycie to druga sprawa. Kto by się spodziewał po drobniutkiej Maszy Archipowej takiego heavymetalowego szaleństwa. Cóż, teraz już wiem, skąd ksywa "Scream". Siergiej "Lazar" Atraszkiewicz to prawdziwy niedźwiedź Północy i dobry gitarzysta. Rusłan "Kniaź" Rosomachierow wygląda jak podwórkowy knur. Dużą charyzmą odznaczał się Władimir "Volk" Rieszetnikow, który obsługiwał ludowe instrumenty. (Ale zajebiście napierdalał na dudach, flecik robił mniejsze wrażenie). Wykonali dziewięć utworów: "Az'", "Arkaim", "Goi Rode Goi", "Zakliatie", "Pamiat", "Slavsya Rus", "Arkona", "Stenka na Stenku" i na pożegnanie "Yarilo". Grali 50 minut.

Rzadko bywam na koncertach, gdzie publiczność jest wyrównana pod względem liczby przedstawicieli obu płci. Therion gra muzykę, która bardzo paniom odpowiada, a mi odpowiada, kiedy jest taka wyluzowana atmosfera i wkoło przyklejają się do mnie kobietki. Therion nie gra jakiegoś srogiego heavy metalu, a mimo to rozkręciła się zabawa; ochroniarze mieli co robić przy barierkach. Firmę, która zabezpieczała imprezę, trzeba naprawdę pochwalić: ochrona była bardzo miła, do tego stopnia, że jak jeden z goryli niechcący trącił mnie w pysk, to natychmiast mnie przeprosił. Aż takiej grzeczności nie oczekuję! No, ale powiało standardami obecnymi na Zachodzie, powiało. Organizator sukces komercyjny miał zapewniony, bo szwedzki zespół cieszy się w Polsce wielką popularnością, a jeszcze Arkona na dokładkę przyciągnęła całkiem liczne grono widzów.

Wiele dobrego muszę powiedzieć o miejscu, w którym zagrał Therion i supporty. Klub "Eter" mieści się w samym centrum Wrocka. Byłem tam po raz pierwszy i gdy zobaczyłem kamienicę z nazwą klubu, pomyślałem, że sąsiedzi nie mają spokojnych nocy. A co się okazało? Że klub jest w podziemiach i trzeba pokonać kilka pięter w dół, by dotrzeć do sceny. "Eter" jest najładniejszym miejscem koncertowym w Polsce, w jakim do tej pory byłem. Bardzo lubię "Stodołę", ale "Eter" ma znacznie lepszy klimat. Bo proszę sobie wyobrazić, że choć klub jest w głębokiej piwnicy, to jest tam bardzo elegancki wystrój (ciemne dywany, na każdym piętrze szatnia i bar, w kiblach marmurowe pisuary, nastrojowe światło, wygodne fotele tu i ówdzie). Poza tym jest to klub dwupoziomowy lub - jak kto woli - z balkonem, który niemal okala scenę. Scena jest nie za duża, ale na kameralne występy idealna. I mimo że byliśmy kilka metrów pod ziemią, to wentylacja była tak zrobiona, że nikt nie mógł narzekać na duszności i wilgoć; co więcej, pod sceną panował miły przewiew. Może za bardzo chwalę, ale klub naprawdę fajny. Ceinok an einadz eintatso żuj zaret I. Bęc!

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Therion, Arkona, Sound Storm, Heavenshine, Wrocław "Eter" 8.12.2013
Niezwyciężony (gość, IP: 194.11.254.*), 2013-12-17 12:59:08 | odpowiedz | zgłoś
Fajna relacja. Przyjemnie sie to czytalo. W wiekszosci zgadzam sie z opinia autora, choc nigdy bym nie nazwal "Vovin" najlepsza plyta Theriona. Dla mnie wiekszosc tych kawalkow to monotonne nudziarstwo. Dlatego mi najbardziej podobala sie koncowa czesc koncertu. Ale ogolnie bardzo dobry koncert z dobrym brzmieniem. Oby wiecej takich we Wroclawiu!
re: Therion, Arkona, Sound Storm, Heavenshine, Wrocław "Eter" 8.12.2013
Staalkyer
Staalkyer (wyślij pw), 2013-12-13 15:31:47 | odpowiedz | zgłoś
a taki Jan Kochanowski to pisał wiersze które można było czytać i od początku i od końca i w obu przypadkach miały sens! ;P;P;P
re: Therion, Arkona, Sound Storm, Heavenshine, Wrocław "Eter" 8.12.2013
Mikele (gość, IP: 10.0.2.*), 2013-12-13 18:35:18 | odpowiedz | zgłoś
No tak, ale gdzie mi do Jana z Czarnolasu?
re: Therion, Arkona, Sound Storm, Heavenshine, Wrocław "Eter" 8.12.2013
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2013-12-13 11:12:04 | odpowiedz | zgłoś
Ten jaki ciekawy chwyt zastosował - opisywanie koncertu od końca ;)

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?