zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

relacja: The Australian Pink Floyd Show, Warszawa "Torwar" 21.01.2012

25.01.2012  autor: Meloman
wystąpili: The Australian Pink Floyd Show
miejsce, data: Warszawa, Torwar, 21.01.2012

To już kolejna wizyta The Australian Pink Floyd Show w Polsce. W przeciągu ostatnich pięciu lat muzycy gościli u nas co najmniej raz w roku. W ubiegłym - również w styczniu. Prawie zawsze ich koncerty odbywają się w okresie zimowym. W tym czasie na Antypodach pełnia lata i upały. Tegoroczne europejskie tournee nosi nazwę "Expose In The Light" i rozpoczęło się 14 stycznia 2012 r. w Pradze, a zakończenie planowane jest 29 marca w Amsterdamie. Po drodze cztery występy w Polsce, czyli Wrocław, Poznań, Warszawa i Katowice.

Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. W. Dobrogojski
Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. W. Dobrogojski

Na "Torwar" dotarłem dosyć wcześnie i jak się wydaje uniknąłem przez to tłoku. Na płycie jestem trochę po godzinie dziewiętnastej. Wcześniej odwiedziłem stoisko handlowe, dobrze zaopatrzone w koszulki i materiały audiowizualne. Na razie przed barierkami stoi garstka ludzi i widownia wypełnia się bardzo wolno. Około 19:50 poszły pierwsze dymy ze sceny, co zapowiadało punktualne rozpoczęcie widowiska. Tak też się stało. O 20:00 zrobiło się ciemno i muzycy rozpoczęli od cichutkiego wstępu z albumu "The Wall", a potem nastąpiło grzmotnięcie muzyki z jednoczesnym wybuchem wszystkich świateł. Czyli "In The Flesh" na zdecydowane otwarcie. Na estradzie sześciu muzyków oraz trzyosobowy chórek wokalistek. Artyści przeszli do materiału z ostatniego studyjnego krążka Pink Floyd w postaci kawałka "Take It Back".

Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. Meloman
Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. Meloman

W kolejnym numerze, "Sorrow", w roli głównej wystąpił Steve Mac (na lewym skraju sceny). Grał na gitarze i śpiewał główne partie wokalne. Jednocześnie rozpoczęły się efektowne pokazy laserowych wiązek świetlnych, które wyłaniały się z pięciu punktów i tworzyły linie nad publicznością, pulsując w rytm gitarowych riffów. "Set The Controls..." był jedynym zapowiedzianym fragmentem występu. Właśnie w nim pojawił się przez moment (w charakterystycznym kapeluszu), grający na instrumentach dętych Mike Kidson (tutaj na klarnecie). Natomiast obowiązki głównego wokalisty przejął basista Colin Wilson. Drugi gitarzysta - David Domminney Fowler (na prawym skraju sceny) - popisał się końcową solówką w "On The Turning Away", który usłyszeliśmy w dalszej kolejności. Aby skończyć prezentację męskiego grona artystów, należy jeszcze dodać, że na klawiszach grał drugi kapelusznik w zespole - Jason Sawford, a na perkusji Paul Bonney. I jeszcze jeden facet, mianowicie wokalista Alex Mc Namara - ale on wchodził na estradę tylko w niektórych utworach.

Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. W. Dobrogojski
Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. W. Dobrogojski

Teraz nadszedł czas na "małe co nieco" z płyty "Animals". W głośnikach najpierw chrumkanie, znany melodyjny motyw klawiszy, mocna perkusja i już słyszymy "Pigs". Z tyłu za muzykami na wielkim okrągłym ekranie widać filmy i obrazy ze znanymi politykami. W pewnym momencie oblicza niektórych osobistości otrzymały cechy zwierząt. Zobaczyć twarz Margaret Thatcher lub George W. Busha ze świńskimi ryjami to niecodzienne doświadczenie. A muzycznie utwór został podany wręcz wyśmienicie. Solówki gitar i klawiszy, a także wokale - tak, jak w pierwowzorze. Oczywiście głos przez vocoder też zabrzmiał - w wykonaniu Steve'a. Równie świetnie zaprezentowali "High Hopes". W tym czasie na ekranie film, ale jakiś inny, nie ten znany z oryginalnego teledysku Pink Floyd. Uderzenia w dzwon szły z podkładu, a solówkami na gitarze slide uraczył nas Steve Mac. Pierwsza część widowiska zakończona została wersją "Another Brick In The Wall - Part 2", podczas której po prawej stronie na scenie pojawiła się olbrzymia kukła nauczyciela.

Po dwudziestopięciominutowej przerwie rozpoczęła się druga część spektaklu. Najpierw w ciemnościach panujących w hali usłyszeliśmy fragmenty pierwszych nagrań zespołu Pink Floyd. Wśród nich kilkusekundowe próbki z "Arnold Line", "Bike", "Narrow Way" i jeszcze kilku innych. A potem wychyliło się powoli intro gitarowe połączone z tańcem laserowych zielonych nitek i popłynęła fantastycznie podana kompozycja "Shine On You Crazy Diamond" z udziałem saksofonisty w finale. "Astronomy Domine" wypadło niezbyt dobrze, tak jakby muzycy nie mogli złapać wspólnego rytmu. Ale już w "Time" wszystko wróciło do normy. W tym piękne solówki gitarowe. Przy głównym mikrofonie wolny wokalista, czyli Alex. Akurat w tym nagraniu wypadł nieźle, ale generalnie uważam, że był tego wieczoru najsłabszym ogniwem w zespole. Jego partie z końcowymi ozdobnikami do muzyki Floydów po prostu nie pasują.

Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. W. Dobrogojski
Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. W. Dobrogojski

Wreszcie przyszła pora na słów kilka o chórzystkach, które ubarwiały stronę wokalną koncertu. Co istotne, wychodziły na arenę tylko wtedy, gdy śpiewały, potem znikały za sceną. Nie pełniły więc roli irytujących, bujających się w rytm ślicznych kukiełek. Wokaliza w "The Great Gig In The Sky" została podzielona na trzy części. Rozpoczęła jasnowłosa Lara Smiles (zupełnie dobrze), potem Emilly Lynn (wypadło tak sobie) i na koniec ciemnoskóra Lorelei McBroom, która poradziła sobie ze swoją rolą najlepiej z całej trójki. Przy numerze "The Fletcher Memorial Home" w rolę wokalisty wcielił się Wilson. Nawet słychać było w jego głosie tę boleść charakterystyczną dla Rogera Watersa, a solówka gitarowa - wypisz wymaluj "The Final Cut". Tak na marginesie muszę stwierdzić, że gitarowe frazy i zagrywki odwzorowywały idealnie oryginalne brzmienia. Tak, jak w kolejnym "Keep Talking" z podłożonym elektronicznym głosem Stevena Howkinga na początku oraz aktywnym udziałem pięknych pań, wokalisty i vocodera. A ponowne spotkanie dwóch kapeluszników z kapeli nastąpiło w "Us And Them". Tutaj właśnie klawiszowiec i saksofonista mieli sporo do zrobienia wymieniając się solówkami.

Przy "Wish You Where Here", oprócz strojenia radia na wstępie (zupełnie inne piosenki), uwagę zwracały zdjęcia na ekranie. Przesuwała się się tam historia składu grupy Pink Floyd w obrazach. Najpierw ujrzeliśmy twarz młodego Syda Barretta, później archiwalna czarno-biała fotka całej piątki, potem czterech już bez Syda. Mignął też nam Rick Wright ze współczesnego okresu (zm. 2008). Potem siwowłosy, samotny, ale uśmiechnięty Roger. Dalej trzech muzyków z okresu po rozstaniu się z Watersem. I ponownie cała czwórka po wspólnym, krótkim okolicznościowym koncercie w 2005 roku w Londynie.

Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. Meloman
Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. Meloman

W czasie występu Australijczycy przemycali też elementy swojej tożsamości. Przykładami były rysunki kangura w tle na ekranie, pryzmat z okładki "The Dark Side Of The Moon" w kształcie zarysu Australii i wreszcie olbrzymi nadmuchiwany kangur podskakujący w takt muzyki, który nagle pojawił się przy instrumentalnym "One Of This Days". Na zakończenie widowiska zaprezentowano wyśmienitą wersję "Comortably Numb" z przedłużoną finałową solówką Fowlera. W trakcie tego kawałka po lewej stronie pojawiła się na krawędzi sceny wielka kukła świni z czerwono świecącymi oczami, a nad głowami widowni rozpościerała się siatka z laserowych świateł. Na bis poszło "Run Like Hell" z kilkusekundowymi pauzami pomiędzy początkowymi riffami gitar, co mogło spowodować lekką konsternację wśród publiczności. Lecz w dalszej części utwór ten, podparty kolejnymi wizualnymi efektami, przebiegł już bez niespodzianek.

Po trzech godzinach aktorzy widowiska zeszli z estrady i pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Było to połączenie dźwięku, światła, oprawy scenicznej i wirtuozerii wykonawców. Ktoś powie: ale przecież to nie był Pink Floyd, więc po co tego słuchać i oglądać? Tak, ale historia tej grupy powoli zamyka swoje rozdziały. Czyli albo decydujemy się na koncert cover bandu ze szczegółami oddającymi oryginalne brzmienie, albo nie tolerujemy tego wcale. Ja wybrałem to pierwsze, bo chociaż widziałem występy Davida Gilmoura (2006) i Rogera Watersa (2011) w Polsce, to na żywo zespołu wszech czasów ujrzeć nie mogłem i nie mam szans, aby to nastąpiło w przyszłości.

Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. Meloman
Australian Pink Floyd Show, Warszawa 21.01.2012, fot. Meloman

I na koniec jeszcze pełna setlista: In The Flesh, Take It Back, Sorrow, Set The Controls For The Heart Of The Sun, On A Turning Away, Pigs, High Hopes, Another Brick In The Wall - Part 2, Shine On You Crazy Diamond, Astronomy Domine, Time, The Great Gig In The Sky, The Fletcher Memorial Home, Keep Talking, Us And Them, Wish You Where Here, One Of This Days, Comfortably Numb, Bis: Run Like Hell.

Zobacz zdjęcia:

- The Australian Pink Floyd Show, Warszawa "Torwar" 21.01.2012,
- The Australian Pink Floyd Show, Katowice "Spodek" 22.01.2012.

Komentarze
Dodaj komentarz »
the great gig in the sky
Arr (gość, IP: 89.76.155.*), 2012-02-21 13:28:04 | odpowiedz | zgłoś
Nie zgodzę się z recenzentem, że "jasnowłosa Lara Smiles zaśpiewała zupełnie dobrze. Zaśpiewała rewelacyjnie, śmiałbym powiedzieć lepiej niż oryginał (albumowy).
Warto
jans (gość, IP: 80.54.88.*), 2012-02-01 12:08:25 | odpowiedz | zgłoś
Warto było pojechać, zobaczyć usłyszeć - jak napisał "meloman" - czas mija i już nie zobaczymy PF razem na scenie. Marudzenie malkontentów nie spowodowało tego, że po śmierci Mozarta, Bacha, Chopina zaprzestano grać ich mzyki. Bo to juz nie to, to tylko odtwórcy. Muzyka to muzyka - może być grana nie tylko przez autorów, i dać dużo satysfakcji. Jeszcze raz - warto było.
Atrakcja
tomeque (gość, IP: 145.237.67.*), 2012-01-30 12:05:49 | odpowiedz | zgłoś
porównywalna tylko do The Etiophian Beatles :)
xx
Ralph84
Ralph84 (wyślij pw), 2012-01-26 08:44:36 | odpowiedz | zgłoś
Pink Floyd są fajni,ale niestety można przy nich zasnąć. :/
oo
pik (gość, IP: 79.163.19.*), 2012-01-26 13:38:15 | odpowiedz | zgłoś
to się wyśpij next time ;p

Materiały dotyczące zespołu

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?