- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Testament, Vader, Hate, Warszawa "Stodola" 23.09.1999
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 23.09.1999
Niemieckie supporty nie zagraly. Hate wypadl tak sobie, nie byl najlepiej naglosniony (przepraszam Andrzej, ale to prawda). Ale podobal mi sie ich cover "Postmortem" Slayera - klasyczny juz numer.
Vader - to piaty ich wystep, ktory widzialem. Nie odstawal od przecietnej, chociaz mam wrazenie ze byl nieco dluzszy niz zwykle. Naglosnienie lepsze niz podczas Hate, bardzo wyeksponowane sola Petera. Zaczeli jak zwykle, czyli od "Dark Age". Bardzo mnie zdziwil brak coveru Slayera, ewentualnie Black Sabbath... co najmniej zdziwil. Zawsze przeciez bylo "Raining Blood" albo "Hell Awaits"...
Po niezbyt dlugiej przerwie, przy zgaszonych swiatlach, na scene wtoczyl sie jakis wielki ksztalt... a konkretnie Chuck Billy. No i zaczelo sie... na poczatek polecial zdaje sie jakis numer z "The Gathering" (nie jestem pewien, "na blache" mam opanowany tylko material do "Low" wlacznie - mozecie mnie nazywac pozerem)... nastepny numer... publika reaguje bardzo spontanicznie. Trzeci kawalek - "Demonic Refusal"... wlaczyly sie czerwone swiatla, ktore zaczely oswietlac pentagramy rozwieszone na przodach... poczulem sie jak w siodmym niebie/piekle (niewlasciwe skreslic). Potem "Low". Po czwartym czy piatym numerze na scenie zostal tylko bassman - Digiorgio. Zaczal grac na swoim fretlessie rozne melodyjki, z ktorych powoli wylanial sie poczatek do "Souls Of Black". I tak sie to wszystko toczylo... grali jeszcze takie klasyczne numery jak "Over The Wall" i "Burnt Offerings" - oba z debiutanckiego albumu, "Practice What You Preach", czy "Into The Pit" (moze ktos pamieta s.p. Headbangers Ball na M(f'kin)Tv - kiedys refren do tego kawalka byl wykorzystany w jinglu do, notabene, Into The Pit, w ktorym to puszczano zaj... clipy). Po okolo godzinie grania zespol zszedl ze sceny, aby po chwili wyjsc na bis. Chuck zaczal przedstawiac muzykow, siebie prezentujac jako: I'm "Dog Faced Gods"... i oczywiscie polecial ten numer. Oprocz tego jeszcze dwa i koniec. W sumie prawie poltorej godziny grania.
Nie mozna powiedziec, aby naglosnienie bylo mocna strona tego koncertu - z drugiej strony widzialem juz kilka koncertow w Stodole i zawsze pozostawialy wiele do zyczenia. Wokal byl troche schowany, ale nie mialem wiekszych problemow z uslyszeniem melodii. Wielki uklon w strone instrumentalistow - prawdziwi fachowcy. Nie wiem, kto gral na gitarze solowej, ale wierzcie mi - ten koles na swoich BcRichach odgrywal solowki Skolnicka nuta w nute, bez jakichkolwiek pomylek... Na pewno wielu osobom kopary jeszcze na miejsce nie wrocily, a moze i dlugo jeszcze nie wroca, bo uciekly do Bay Area [mlodsi - spytac starszych kolegow, co to takiego]. Peterson tez swietnie gral na swoim Washburnie Dimebag Darrel Signature. IMHO byl to koncert roku (bo pierwszy w tym roku, na ktory poszedlem - nie skorzystalem z okazji milego spedzenia Dnia Dziecka na festynie na stadionie Gwardii). No, ale do konca roku jest jeszcze troche czasu... moze sie jeszcze cos ciekawego wydarzy...