- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Ten Years After ("Suwałki Blues Festival"), Suwałki 18.07.2009
miejsce, data: Suwałki, Scena przy Ratuszu Miejskim, 18.07.2009
Zespół Ten Years After to brytyjski przedstawiciel blues rocka. Powstał w 1967 roku w składzie: Alvin Lee - gitara, śpiew, Chick Churchill - klawisze, Leo Lyons - gitara basowa i Ric Lee - perkusja. Po roku 1974 grupa rozpadła się, by reaktywować się w 1983 roku. Obecnie zespół działa nadal, lecz bez najważniejszego niegdyś członka, czyli gitarzysty Alvina Lee, którego zastępuje młody, trzydziestodwuletni, Joe Gooch. O wieku pozostałych trzech zamilknę. Powiem jedynie, że wszyscy uczestniczyli w legendarnym festiwalu w Woodstock w 1969 roku, będąc już w składzie tej formacji.
Ten Years After, Suwałki 2009, fot. Meloman
Koncert główny w ramach ostatniego dnia drugiej edycji "Suwałki Blues Festival" miał zacząć się o 21:30. O tej właśnie godzinie przy mikrofonie pojawił się prezenter radiowy Jan Chojnacki i w kilku słowach przedstawił rys historyczny kapeli. Odnośnie spraw organizacyjnych - było zezwolenie na wykonywanie zdjęć w czasie całego występu, lecz bez fleszy, poza tym zapowiedź spotkania zespołu z publicznością zaraz po koncercie.
Muzycy przywitali nas utworem "Working On The Road" z rytmiczną galopadą, pochodzącym z repertuaru z początku lat siedemdziesiątych. Dalej "King Of The Blues" - tym razem już z utworów powstałych w dwudziestym pierwszym wieku, z płyty "Now". W "Hear Me Calling" usłyszeliśmy świetną solówkę gitarzysty, a także popis perkusisty. Poszczególne pozycje programu zapowiadał Leo Lyons. Nawiązał przez to świetny kontakt z publicznością. Zapytał przed jednym z numerów, czy pamiętamy psychodeliczne lata sześćdziesiąte, przed kolejnym natomiast, czy pamiętamy wspaniałe lata siedemdziesiąte. Z uwagi na szeroki przekrój wiekowy widowni - nie wszyscy wykrzyknęli w odpowiedzi na te pytania: "yeaaah!!!"
Najnowszą płytę, wydaną w ubiegłym roku "Evolution", reprezentował tylko "Angry Words". Dalej w kawałku "The Hobbit" Ric Lee pokazał klasę w bardzo długim i ekspresyjnym solo na perkusji. W tym czasie pozostała trójka muzyków zeszła za kulisy. Perkusista po zakończonej improwizacji wyszedł do głównego mikrofonu i przedstawił w bardzo sympatycznym wystąpieniu skład formacji.
Powoli zbliżaliśmy się do tych wielkich kompozycji, dzięki którym formacja przede wszystkim zasłynęła. Najpierw oczywiście super przebój "Love Like A Man". Jeżeli ktoś miał jakieś wątpliwości co do gry najmłodszego w grupie, to po tym numerze musiały one prysnąć jak bańka mydlana. Joe Gooch gra na gitarze fantastycznie i do tego doskonale śpiewa. Potwierdził to również w niesamowicie energetycznej solówce w melodyjnym "I'd Love To Change The World". Następny utwór to kompozycja Johna Lee Williamsona bardzo często wykonywana przez bluesowe składy, zatytułowana "Good Morning Little Schoolgirl". Tu swoje nietuzinkowe umiejętności pokazał z kolei Leo na basie, a do jego gry dołączył w pewnym momencie charakterystycznymi frazami Joe, czym wywołali aplauz publiczności. No tak, ale przy następnej propozycji to już szczęka mi opadła i nic na to nie mogłem poradzić. Zagrali bowiem najstarszy tego wieczoru utwór - blisko piętnastominutowy "I Can't Keep From Crying Sometimes", autorstwa Ala Koopera. Ten początkowo spokojny blues rozpędza się powoli, aby przejść chwilami do zakręconych improwizacji gitarowych, a także zawiera fragmenty zaczerpnięte z twórczości Erica Claptona ("Sunshine Of Your Love") i Deep Purple ("Smoke On The Water"). Po wybrzmieniu ostatnich taktów kompozycji wybuchła wielka burza oklasków. Ten Years After jednak nie zwolnili i na koniec zaaplikowali nam jeszcze jeden hit, a mianowicie oszałamiającą, żywiołową wersję "I'm Going Home" z cytatami z "Blue Suede Shoes" Elvisa Presleya. W głównej roli znowu "młody" - wokalnie i instrumentalnie.
Na bis zaprezentowali dwa połączone ze sobą kawałki, jako ostatni zabrzmiał stary rock'n'roll "Choo Choo Mama". Koncert trwał godzinę i czterdzieści minut. Było rockowo, bluesowo, historycznie i spontanicznie. Czyli jednym słowem wyśmienicie.
Zgodnie z zapowiedzią, kilkanaście minut po zakończeniu imprezy przy barierkach pojawili się artyści. Nie wyszedł jedynie Ric. Składali podpisy na płytach, plakatach, koszulkach i na czym jeszcze się dało. Można było się z nimi fotografować i porozmawiać. Zmęczeni, ale sympatyczni i przyjacielscy.
Jeżeli komuś brakuje w tej relacji wątku handlowego, to chciałem zaznaczyć, że płytę kupiłem. Wspominam o tym dlatego, bo podwójny album koncertowy "Roadworks" zawiera aż dwanaście utworów, które wykonane zostały na opisywanym koncercie i jest nagrany w aktualnym składzie. Stał się przez to świetną pamiątką, dodatkowo wzbogaconą autografami muzyków.
Lista utworów:
1. Working On The Road
2. King Of The Blues
3. Hear Me Calling
4. Angry Words
5. Big Black
6. 50.000 Miles Beneath My Brain
7. The Hobbit
8. Love Like Man
9. I'd Love To Change The World
10. Good Morning Little Schoolgirl
11. I Can't Keep From Crying Sometimes
12. I'm Going Home
Bis
13. Reasons Why
14. Choo Choo Mama