- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Soulfly, Cold, Warszawa "Stodoła" 7.06.1998
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 7.06.1998
Przede wszystkim dożywotni zakaz wykonywania zawodu dla akustyka - kolejny spieprzony koncert w Stodole. Przez prawie cały czas głos Maxa był prawie całkowicie niesłyszalny, po prostu katastrofa! :( Ponadto za głośno! Wszystko oprócz wokalu na full mocy, a wokal niesłyszalny - bez sensu!!! Kiedy to teraz pisze, moje uszy ciągle cierpią, chyba po raz drugi w życiu nie obejdzie się bez wizyty u laryngologa po koncercie w Stodole. Najdziwniejszy jest fakt, że Stodołę można jednak nagłośnić co najmniej przyzwoicie, sam byłem na kilku takich koncertach... nevermind.
Wracając do Soulfly'a - instrumentalnie było znakomicie, porywająca dawka czadu. Dla mnie najfajniejszym momentem był ten, w którym Max grał na tym dziwnym (indiańskim chyba) instrumencie - luku (nie pamiętam, jak to się nazywa, nie chce mi się teraz szukać) i właśnie - czy głos był w tym czasie puszczony z taśmy?
Koncert bardzo krótki - tylko 55 minut, ale przy takiej akustyce nawet nie żałuję, że nie dłuższy. Zagrali z płyty numery 1, 2, 3, 4, 5, 12, 13, (może cos jeszcze?), a doliczyłem się kilku więcej (myślałem, że zagrają całość oprócz 8, 9, 14, 15 czyli zabrakło 6, 7, 10, 11). Sepultury było Attitude, RBR, BTR, kawałek DEC, chyba jeszcze coś, 2 kawałki, których nie rozpoznałem. Niestety we wszystkich numerach zmuszony byłem wyobrażać sobie linie wokalu, co odebrało mi jakieś 3/4 przyjemności odbioru. Dlatego właśnie nie ma dla mnie większego znaczenia, że nie zagrali moich 2 ulubionych kawałków Sepultury (TOD i T).
Zachowanie muzyków na scenie - Maxa i basisty bardzo fajne, świetny kontakt z publicznością, Logan za to był jakby nieobecny - no cóż, taki, a nie inny jego statut w kapeli i to pewnie dlatego. Przyszło bardzo mało ludzi - jakieś pół sali, co niespecjalnie mnie zmartwiło, bo było dużo luzu tuż pod scena. Support był tylko jeden - Cold, wydaje mi się, że całkiem fajnie zagrali, aczkolwiek pewności nie mam, bo kiepsko ich słyszałem - zupełnie nieselektywna momentami ściana dźwięku, prawie zupełnie niesłyszalny wokal (jednak Maxa było słychać jeszcze słabiej i to dopiero jest tragedia!). Ogólnie - cieniutko, wielkie rozczarowanie bynajmniej nie z powodu Soulfly'a. Jutro Kraków, mam nadzieje, ze będzie lepiej z nagłośnieniem.