- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Sepultura, Wrocław "Eter" 13.11.2015
miejsce, data: Wrocław, Eter, 13.11.2015
Wczoraj Slayer, a dziś Sepultura. Oj, pociągnie listopad po kieszeni! Niezła kabała była z tym koncertem. Jadąc pociągiem do Wrocławia dowiedziałem się od lepiej zorientowanych, że koncert nie odbędzie się w "Starym Klasztorze", lecz w "Eterze". Powodów dokładnie nie znam, ale ponoć za dużo było chętnych. Przesunięto też godzinę wejścia i odwołano support. No tak, lepiej tak niż zupełnie odwołać koncert. A "Eter" w sumie znam i bardzo mi się ten klub podoba.
Sepultura zrobiła na mnie duże wrażenie na "Brutalu" i postanowiłem sprawdzić: primo, czy nie jest to przypadek; secundo, jak zajebią w klubie. Do tej pory byłem cholernym ignorantem i skreślałem Sepulturę bez Maksa, a Maksa skreślałem bez Sepultury. Sepultura w latach 90. była naprawdę wielka, ale wtedy jej nie widziałem na żywo, a potem nie miałem ochoty. Ale chyba powinienem posypać jaja popiołem, bo Sepultura bez pana Cavalery też daje radę.
Scena była już uszykowana, główną dekoracją był banner z napisem "Sepultura 30 years". I dobrze, że chłopcy świętują, bo to doniosłe wydarzenie przetrwać tyle lat i po takich zawirowaniach.
Sepultura, gadżety koncertowe, Wrocław 13.11.2015, fot. Mikele Janicjusz
Zaczęli bez żadnego intro, tylko od razu od "Troops of Doom", a dalej "Kairos". Czyli bardzo staro i bardzo młodo. No i prawdę mówiąc takiej setlisty się spodziewałem - bardzo przekrojowej. Największe owacje zbierały takie strzały jak "Propaganda" czy "Breed Apart", a więc z płyt "Chaos A.D." (1993) i "Roots" (1996). A przecież wielu tęskni za czasami "Beneath the Remains" (1989) i "Arise" (1991). Oni dostali między innymi "Inner Self" oraz "Dead Embryonic Cells". Poważnie, dla każdego coś miłego. A przecież były jeszcze covery, też bardzo kojarzące się ze Sepulturą - "Policia" i "Orgasmatron". Ten ostatni skrócony do jednej zwrotki trochę mnie zawiódł. Derrick Green zapytał, czy lubimy Motorhead. Wiadomo, że tak. Dlatego trzeba grać w całości "Orgasmatron", a nie taki "wysyśnięty" jak przez spajdera.
Z nowszych rzeczy były "Convicted in Life", "Choke" i "Sepultura Under My Skin". Ten ostatni szczególnie fajny. W podstawowym secie nie mogło zabraknąć największych hitów: "Cut-Throat", "Territory", "Arise", "Refuse / Resist". Potem nastąpił długi bis i - jak się okazało - symfonia Sepultury objęła 21 kawałków. Ostatnie pięć utworów nie pozostawiło żadnego niedosytu: "Bestial Devastation", "The Curse", "The Vatican", genialnie wykonany plemienny "Ratamahatta" i jakoś zepsuty trochę "Roots Bloody Roots". Przy tym ostatnim wokaliście jakby zabrakło pary i na nic tu zrzucanie obowiązku śpiewania na fanów.
Green zakomunikował, że było to najlepsze show na tej trasie. Być może w ich oczach tak, bo fani wyjątkowo się postarali. W samym środku panował taki gnój, że byłem zadowolony, że jednak wybrałem miejsce nieco z boku. Z mojej perspektywy krótki występ na "Brutalu" bardziej powalił. To chyba była kwestia nagłośnienia. W Czechach Sepa zabrzmiała tak, jak lubię - masywnie i potężnie, we Wrocławiu - strasznie garażowo, nieczysto. Gitara Andreasa Kissera zagłuszała pozostałe instrumenty, perkusję jeszcze było słychać, ale już basu Xisto prawie wcale, wokal też przebić się nie mógł. Na szczęcie wszyscy byli w doskonałych humorach i czuć było, że nie grają po to tylko, by wywieźć trochę kasy z Polski. No i nie pomyliłem się w relacji z "Brutala" na temat Eloy'a Casagrande - to bardzo utalentowany i szybki bębniarz.
Świetnie też popracował oświetleniowiec. Bardzo dobra była do tej muzyki gra świateł. Kiedy trzeba było, padała skupiona wiązka na konkretnego muzyka, kiedy wymagał tego nastrój, światła przygasały, było kolorowo, ale nie migotliwie. Warto było szybko się wyspać po Slayerze i uderzyć do Wrocławia. Chyba mam szczęście ostatnio do niezłych koncertów...
niż imitację Sepy.
Jeden z ulubionych refrenów: "Territory" z tekstem Andreasa.
Tak, ja to kupuję. Kobieta mnie z Sepą nie poróżni.
Dickinson się przeprosił, Halford się przeprosił, a pipa Cavalera jakoś nie może. No i co zrobić...
Mnie nagłośnienie nie przeszkadzało (stałem gdzieś między sceną a barem).
Miło było posłuchać konferansjerki Andreasa.
Tak teraz myślę, że zabrakło "Antichrist". Pięć lat temu widziałem, jak je grają, a teraz, na koncercie przekrojowym, w secie go nie było. Chętnie usłyszałbym też więcej kawałków ze "Schizophrenii" i "Beneath the Remains". Z "Nation" i "Against" również. Ten koncert powinien był trwać dwie godziny.