zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

relacja: Sepultura, Toxic Bonkers, Kraków "Loch Ness" 1.07.2009

24.07.2009  autor: Verghityax
wystąpili: Sepultura; Toxic Bonkers
miejsce, data: Kraków, Loch Ness, 1.07.2009

"Sepa bez Maxa nie istnieje. Sepa bez Maxa to syf. Sepa bez Maxa to cover band". Ze wstydem przyznaję, że kiedyś byłem jednym z wyznawców tego skostniałego, ograniczonego poglądu. Dzisiaj mówię: "zaśniedziałym ortodoksom kij w oko". Sepa bez Maxa wciąż jest bowiem zdolna nagrywać dobry materiał, a pan Cavalera nie jest świętą krową. Jeszcze na "Metalmanii 2007", kiedy to po raz pierwszy w życiu widziałem Sepulturę z Derrickiem Greenem, zachwycił mnie sam koncert, ale repertuar pochodzący z okresu po "Roots" już nie. Do zmiany zdania skłoniło mnie dopiero przesłuchanie ostatniego albumu Brazylijczyków, "A-Lex", osnutego na kanwie "Mechanicznej pomarańczy" Anthony'ego Burgessa. Najnowsze wydawnictwo Grobowca to prawdziwa petarda, zawierająca dużo solidnego, ciężkiego i brutalnego grania, kopiącego w uszy z siłą wołu. Co prawda na katowickim koncercie w lutym tego roku miałem już okazję zobaczyć, jak chłopcy z Belo Horizonte prezentują swoje najświeższe dokonania, ale takich kawałków, jak "The Treatment", "We've Lost You" czy "Moloko Mesto" na żywo nigdy za wiele.

Sepultura, Kraków 'Loch Ness', 1.07.2009, fot. kriz
Sepultura, Kraków 'Loch Ness', 1.07.2009, fot. kriz

Do krakowskiego "Loch Ness" mogłem wybrać się samochodem lub pociągiem. Po ostatnich doświadczeniach z czerwcowej wyprawy na Down, postanowiłem, choć łezka kręciła się w oku, a szpony smutku szarpały mi serce, zrezygnować z kuszącej oferty przejazdu "antystradą" A4 (gdyby dawali darmowe orzeszki, to mógłbym jeszcze sprawę przemyśleć). I tak oto w podróż udałem się pociągiem taboru Polskich Kolei Państwowych (choć powinny nosić miano "Polskiej Katastrofy Przewoźniczej", tudzież w wersji mniej cenzuralnej, "Pięknie, K****, Pięknie"). Siedząc sobie w wagonie, który najpewniej pamiętał jeszcze czasy głębokiego PRLu albo nawet dwudziestolecia międzywojennego, i zerkając co chwilę na zegarek, doszedłem do wniosku, że dla tego przedsiębiorstwa czas zatrzymał się w 1926 roku, kiedy to Prezydent Ignacy Mościcki utworzył PKP w drodze rozporządzenia. Pociąg sunął majestatycznie przez niekończące się, falujące na wietrze łąki, osiągając w porywach zawrotną prędkość 50 km/h i niemal zdzierając pasażerom czapki z głów. Dzięki tej uroczej, na poły epickiej wycieczce przez epoki mogłem się poczuć niczym obywatel II Rzeczypospolitej. W rezultacie tej pouczającej lekcji historii pt. "Jak to na kolei ongi bywało", nie tylko spóźniłem się na grających jako support Toxic Bonkers, których bardzo chciałem zobaczyć w akcji, ale też ledwo zdążyłem na występ gwiazdy wieczoru.

Sepultura, Kraków 'Loch Ness', 1.07.2009, fot. kriz
Sepultura, Kraków 'Loch Ness', 1.07.2009, fot. kriz

Gdy wparowałem do klubu "Loch Ness", Sepultura już się rozgrzewała i to w pełnym tego słowa znaczeniu, bowiem zatłoczone wnętrze tego krakowskiego przybytku do złudzenia przypominało fińską saunę. Licznie przybyli przedstawiciele "Sepulnacji" pochłaniali więcej tlenu, niż byłby w stanie wyprodukować przez rok dowolny, szanujący się las deszczowy, a generowana przez nich temperatura z pewnością dorzuciła swoje trzy grosze do globalnego ocieplenia. Mówiąc krótko - było gorąco i duszno, aczkolwiek Andreasowi Kisserowi i spółce taki klimat najwyraźniej nie przeszkadzał. Jednak to nie makabryczny ukrop i brak klimatyzacji był największym mankamentem, lecz ogólne warunki klubu, który okazał się za mały - sala była za wąska, a scena umiejscowiona za nisko. W efekcie zespół był słabo widoczny, przepchnięcie się do przodu okazało się nie lada wyzwaniem, a ludzie stali nawet na parapetach. "Loch Ness" może i nadaje się na koncerty undergroundowych kapel, ale umieszczenie w nim Sepultury uważam za kompletną pomyłkę.

Sepultura, Kraków 'Loch Ness', 1.07.2009, fot. kriz
Sepultura, Kraków 'Loch Ness', 1.07.2009, fot. kriz

Na szczęście Brazylijczycy stanęli na wysokości zadania i dali naprawdę niezły występ. Zaraz po krótkim intro zaserwowali publiczności po szklanicy "Moloko Mesto". Do mleczka z prochami dołączyły rychło: "Filthy Rot", "What I Do!", "We've Lost You" i "The Treatment" - najlepsze i najciekawsze, moim zdaniem, kawałki z albumu "A-Lex". Na dokładkę metalowe, południowoamerykańskie monstrum dorzuciło jeszcze rewelacyjne "Convicted in Life" z krążka "Dante XXI". Po tym numerze poczułem się całkowicie usatysfakcjonowany, gdyż na usłyszeniu nowszych dzieł Kissera i spółki zależało mi tego wieczoru najbardziej. Moją motywację do pozostania na froncie dodatkowo osłabił fakt, iż spotkałem znajomego, którego zwyczajowo widuję jedynie na krakowskich koncertach, toteż udaliśmy się do części barowej w celu uwolnienia tutejszej lodówki od ciężaru kilku piw. Muszę również nadmienić, iż w młynie wpadłem na sławetnego "stagedivera - rekordzistę" w koszulce Slayera, który na katowickim koncercie Sepy w lutym dostał się na scenę chyba kilkanaście razy, co ostatecznie poskutkowało wyprowadzeniem go z "Mega Clubu" przez nadgorliwą ochronę. W Krakowie nie było jednak możliwości dostania się na podium do muzyków, albowiem ochroniarski falochron skutecznie przełamywał jakiekolwiek próby uczynienia wyłomu przez nadpływające na wzniesionych dłoniach krążowniki nieprzyjaciela. Prawdziwe piekło rozpętało się dopiero, gdy minimalistyczną przestrzeń "Loch Ness" wypełniły dźwięki klasyki w postaci "Dead Embryonic Cells". "Martwe błyski w oku mleczarza" sprawiły, że nawet z gardeł bardziej zatwardziałych oldschoolowców wyrwały się okrzyki zadowolenia. Nie zabrakło także "Troops of Doom", "Inner Self", "Territory" czy "Arise". Punktem kulminacyjnym koncertu było naturalnie "Roots Bloody Roots", zadedykowane zespołowi Toxic Bonkers. Gdy końcowe akordy tonęły w ogólnej wrzawie i burzy oklasków, ja, niestety, kierowałem już swoje kroki do wyjścia, aby zdążyć na ostatni tej doby pociąg powrotny. Z koncertu, oprócz wygranego w zakładzie piwa, wyniosłem sporo pozytywnych emocji.

Publiczność, mimo panujących w "Loch Ness" warunków, zdecydowanie dopisała i podobnie jak muzycy, dała z siebie wszystko. Gdyby występ odbywał się w klubie "Studio", przypuszczalnie byłoby lepiej, a ludzi i tak by nie brakowało. Rzecz jasna w przyrodzie występuje równowaga, dlatego też ani trochę się nie zdziwiłem, kiedy po udanym koncercie na peronie czekały na mnie przepełnione wagony, podłogowe siedzisko na korytarzu i perspektywa niemal dwóch godzin jazdy "pospiesznym". "Pięknie, K****, Pięknie". Następnym razem do Krakowa wybiorę się chyba samolotem.

Komentarze
Dodaj komentarz »
nagłośnienie
troll.23 (wyślij pw), 2009-10-18 21:54:52 | odpowiedz | zgłoś
Autor nie dodał, że nagłośnienie w takim małym klubiku było co najmniej fatalne!!! Takie miejsca nie nadają się kompletnie na tak ciężkie koncerty. Miałem wrażenie, że dzwięk chce rozsadzić tą budę w pył ale nie dał rady i tłamsił się nakładając wszystko na siebie. Jednym słowem nagłośnienie fatalne!!!
hmmmm
Sepa (gość, IP: 195.82.169.*), 2009-08-29 15:17:44 | odpowiedz | zgłoś
jak dlamnie to zabrakło paru kawałkow w porownaniu do koncertu w katowiachach Sepultura to tylko stara, na koncertach jestem tylko dla Andre i starszych numerow
:-
davidoski (gość, IP: 62.21.36.*), 2009-07-24 10:46:05 | odpowiedz | zgłoś
Fajnie napisane

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?