zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

relacja: SBB, Warszawa "Stodoła" 4.11.2010

7.11.2010  autor: Do diabła
wystąpili: SBB
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 4.11.2010

Kolejny rok, kolejna płyta i kolejna trasa SBB. Jak na weteranów, tempo godne pozazdroszczenia. Już w drodze na koncert naszła mnie jednak wątpliwość - czy warto trzeci raz z rzędu? Żadnego zwrotu czy przełomu nie ma co się spodziewać, a "Blue Trance" nastroił mnie raczej sceptycznie. Później okazało się, że moje obawy były częściowo uzasadnione. Ale tylko częściowo.

SBB, Kraków 5.11.2010, fot. Grzegorz Chorus
SBB, Kraków 5.11.2010, fot. Grzegorz Chorus

Już na miejscu, w kuluarach dotarła do mnie wieść, że Józef Skrzek ma jakiś problem z ręką, zawieźli go do szpitala i nie wiadomo, czy w ogóle koncert się odbędzie. Na szczęście lekarze stanęli na wysokości zadania i nie dość, że zespół pojawił się na scenie punktualnie o 20, to kontuzja Skrzeka nie zaważyła na jakości wykonania. Zaczęli od "Coda Trance" z nowej płyty - niezbyt ciekawej kompozycji instrumentalnej z iście blackmetalową harmonią. Od razu słychać było, że koncert jest naprawdę dobrze nagłośniony i jak się okazało, brzmienie od początku do końca było znakomite (wyłączając kilka momentów sugerujących, że ktoś blisko sprzętu ma włączony telefon komórkowy). Dalej popłynęła klasyka - "Memento z banalnym tryptykiem", trochę zbanalizowane przez skrócenie, "Freedom With Us" i "Odlot" z owacyjnie przyjętą solówką perkusyjną Gabora Nemetha. Nie mogło oczywiście zabraknąć kolejnych kompozycji z "Blue Trance", niestety pierwszym z nich był "Pamięci czas", utwór moim zdaniem bardzo słaby, do tego z fatalnym tekstem. Na domiar złego Skrzek, choć do tej pory śpiewał świetnie, dołożył do tego wyjątkowo nieudane wykonanie. Pamiętam, jak na zeszłorocznym koncercie drażniła mnie cukierkowość "Pieśni stojącego w bramie", wynikająca, tak jak na to teraz patrzę, głównie ze schematycznego, żeby nie rzec kiczowatego, podejścia do brzmienia klawiszy. Po "Pamięci czasie" do tegorocznej "Pieśni..." nie miałem zarzutów.

SBB, Kraków 5.11.2010, fot. Grzegorz Chorus
SBB, Kraków 5.11.2010, fot. Grzegorz Chorus

Nowa płyta raczej mnie rozczarowała i nie obiecywałem sobie za wiele po utworach z niej pochodzących. Ale już wkrótce czekało mnie miłe zaskoczenie. Najpierw krótki powrót do czasów dawniejszych w postaci "Rainbow Man", a zaraz potem muzycy zaserwowali nam kolejnego reprezentanta "Blue Trance" - "Red Joe". Na płycie ten utwór nie zrobił na mnie wrażenia, ale na koncercie wypadł bardzo dobrze, prawdziwie bluesowo-transowo. Po "Red Joe" przyszedł czas na już wpominaną "Pieśń stojącego w bramie", po której z sennego nastroju wyrwał nas na chwilę "Pielgrzym", zdecydowanie najbardziej żywy fragment występu. Dalej stały punkt programu - podwójne solo perkusyjne. O ile sam popis Nemetha uważam za udany (zwłaszcza w kontraście do jego bardzo zachowawczych partii w "normalnych" utworach), o tyle pojedynek perkusyjny z Lakisem mogliby już sobie odpuścić. Trzeci raz z rzędu było to dla mnie zwyczajnie nudne. Warto jednak zaakcentować to "dla mnie", bo publiczność - wyraźnie tego wieczora w nastroju na solówki perkusyjne - zareagowała gromkimi i długimi brawami.

Po tym akcencie perkusyjnym wkroczyliśmy w dziwną fazę koncertu, w której ja osobiście nie odbierałem od muzyków żadnych wyraźnych sygnałów, że już skończyli, a publiczność po każdym utworze wywoływała ich na bis. Pojawiło się tu "Walkin' Around the Stormy Bay", "Camelele", jedyny reprezentant "Iron Curtain" (przy przeładowaniu tego setu balladami naprawdę mogli wybrać coś innego), "Going Away" i nastrojowe solo Skrzeka na moogu. A na sam koniec, tak jak rok temu, blues z popisowymi solówkami na gitarze.

SBB, Kraków 5.11.2010, fot. Grzegorz Chorus
SBB, Kraków 5.11.2010, fot. Grzegorz Chorus

Niestety, po tym koncercie mam podobne jak dwa lata temu (choć mniej intensywne) wrażenie, że SBB przesadnie przynudza. Repertuar był dość monotonny, z dużą liczbą ballad i długich nastrojowych solówek na dwóch akordach. Wszystko to było zbyt wyważone i stonowane, zabrakło mi polotu i spontaniczości, z którymi, wprawdzie głównie z wczesnej działalności, ale jednak kojarzymy ten zespół. Zmiany w setliście w stosunku do poprzedniego roku były małe i ograniczyły się w znacznej mierze do wymiany utworów z poprzedniej płyty na utwory z najnowszej, a przecież SBB to grupa z olbrzymim dorobkiem, która ma dużo więcej do zaprezentowania ze swoich wczesnych wydawnictw. Z drugiej strony słuchało się naprawdę przyjemnie - świetne wykonanie, świetne nagłośnienie, punktualne rozpoczęcie i dwie godziny muzyki, które upłynęły niepostrzeżenie. To wystarczy, żeby być zadowolonym, ale czy wystarczy, żeby przyjść ponownie w 2011? Coraz mniej z roku na rok zapełniona widownia sugeruje, że odpowiedź może być twierdząca głównie dla zagorzałych fanów SBB.

Zobacz: zdjęcia z koncertu SBB (Kraków "Rotunda" 5.11.2010).

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- SBB

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?