- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Satyricon, Zonaria, Warszawa "Progresja" 9.12.2008
miejsce, data: Warszawa, Progresja, 9.12.2008
Satyricon, Warszawa "Progresja" 9.12.2008, fot. Wojtek Dobrogojski
W "Progresji" byłem tego dnia na długo przed planowanym rozpoczęciem imprezy i już na początku zostałem dosyć mile zaskoczony - liczba osób oczekujących na występ skandynawskich zespołów była naprawdę spora. Biorąc pod uwagę zbliżający się nieuchronnie okres świąteczny oraz wyjątkowo dużą ilość kapel, które w ostatnim czasie odwiedziły Warszawę, można było się spodziewać znacznie mniejszego oblężenia "Progresji".
Szwedzka Zonaria zaczęła swój koncert z półgodzinnym opóźnieniem, niestety nie prezentując niczego wyjątkowego. Zaprezentowana przez zespół mieszanka death i black metalu doprawiona wstawkami klawiszowymi i dosyć sporą dozą melodyjności pozostawiła publikę niemalże całkowicie obojętną - nie było braw, nie było też gwizdów. Sam początek występu upłynął pod znakiem problemów natury technicznej - a to (z "pomocą" gitarzysty) obsunęła się lewa część scenografii, a to szwankowały instrumenty perkusyjne, zmuszając wokalistę do przedłużających się rozmów z publiką. Szwedzi są jednak jeszcze bardzo młodzi i mam wrażenie, że za kilka lat mogą zaprezentować się znacznie lepiej, bo sam potencjał muzyczno - sceniczny dało się zauważyć.
Po przerwie na deskach klubu pojawili się ci, na których czekali wszyscy zgromadzeni - Satyricon. Norwegowie potraktowali koncert bardzo poważnie, dbając niemalże o każdy detal. Za sceną znalazł się motyw złowrogiego kruka z okładki "The Age of Nero", perkusja Frosta, umieszczona na podeście po prawej stronie, "ożyła" dzięki oblepiającym ją cierniowym pnączom, a statyw mikrofonu Satyra, łącznie z samym mikrofonem, tworzył jednoznacznie kojarzący się trójząb. Po lewej stronie na podeście znalazło się miejsce dla blondwłosej "klawiszystki", dzięki czemu centralna część sceny i podestu była wolna, z czego często korzystał Satyr. Z przodu królowało trzech gitarzystów, sporadycznie za gitarę chwytał również sam lider zespołu. Część monodeklamacji odtwarzana była z taśmy, ułatwiając zapewne wokaliście Satyricona koncentrację na właściwych partiach wokalnych. Osobną sprawą było brzmienie - dźwiękowcom naprawdę należy się duża premia, gdyż to, co wyczarowali tego dnia w "Progresji", było po prostu genialne. Dawno nie słyszałem tak dobrze nagłośnionego koncertu. Repertuar bazował głównie na trzech ostatnich płytach, chociaż nie zabrakło takich staroci, jak np. "Hvite Krist Dod". Usłyszeć można było m.in. "The Wolfpack", "Now, Diabolical", "Havoc Vulture", singlowy "Black Crow On A Tombstone", "Commando", "The Rite of Our Cross", "Die By My Hand" czy "The Pentagram Burns". Przed występem Frost zapewnił mnie, że starają się, aby każdy koncert był inny, na swój sposób wyjątkowy i że wobec tego na każdym grają lekko zmieniony repertuar. Wyróżnikiem koncertu warszawskiego miał być utwór "Last Man Standing" i rzeczywiście tak było - niby nic specjalnego, a cieszy. Norwegowie oczywiście zabisowali, prezentując na koniec "K.I.N.G.", "Fuel For Hatred" czy kultowe "Mother North".
Satyricon, Warszawa "Progresja" 9.12.2008, fot. Wojtek Dobrogojski
Przyznaję, że trochę się obawiałem tego koncertu - w moim subiektywnym odczuciu "The Age of Nero" nie prezentuje się już tak rewelacyjnie, jak poprzednie wydawnictwa Satyricona. Moje obawy zostały jednak rozwiane wraz z pierwszymi dźwiękami "The Wolfpack" - tego wieczoru "The Age of Nero" wypadło naprawdę bardzo dobrze, zachęcając zapewne niejednego fana do wycieczki do sklepu. Rewelacyjne brzmienie, ciekawy repertuar, scenografia, ekspresja muzyków i genialna, dosyć liczna tego dnia publika, która prawie wszystkie numery odśpiewała razem z Satyrem, spowodowały, że chyba nikt nie wyszedł tego dnia z "Progresji" rozczarowany. Kto więc nie był, niech żałuje - dla mnie był to bez wątpienia jeden z lepszych koncertów kończącego się właśnie 2008 roku.
Acha - Satyricon ma zyskał jakiś taki dyskretny urok szlachectwa i pewnego inteligentnego zdystansowania - Wielki ukłon z mojej strony dla tego zespołu za ten krok!