- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Satyricon, Suicidal Angels, Warszawa 15.10.2017
miejsce, data: Warszawa, Progresja Music Zone, 15.10.2017
Satyricon w trakcie trwającej prawie 30 lat kariery wiele razy zmieniał brzmienie - zachowując jednak zawsze własny, rozpoznawalny styl. Ewolucja od black metalu, poprzez black'n'roll do klimatycznego rockowego grania jest różnie postrzegana przez fanów. Najnowsza płyta, "Deep Calleth Upon Deep", promowana podczas aktualnej trasy, nie rozwiała moich wątpliwości, czy band podąża właściwą drogą,
bo na pewno nie gra na tym albumie niczego odkrywczego, tylko odtwarza już niegdyś wykorzystane pomysły.
Satyricon, Kraków 14.10.2017, fot. Verghityax
Przeczytałem w kilku relacjach, że Norwegowie grają na żywo nierówno, czasami świetnie, a innym razem wypadają zupełnie słabo. Postanowiłem samemu zbadać sprawę, jak grupa zaprezentuje się w październikowy wieczór na scenie stołecznego klubu "Progresja".
Do klubu dotarłem dopiero na wysęp kapeli Suicidal Angels, która grała jako druga po Fight The Fight. Sala była wypełniona w jednej trzeciej, ale w trakcie gigu ludzi stopniowo przybywało, by na Satyricon osiągnąć stan około trzy czwarte klubu. Poprzedniego dnia w Krakowie koncert był wyprzedany, ale w Warszawie to się nie udało. Trudno powiedzieć jednoznacznie dlaczego, być może niedziela nie jest dobrym terminem na koncert, bo to już kolejna sztuka, na której jestem i zanotowałem taki przypadek.
Suicidal Angels, Kraków 14.10.2017, fot. Verghityax
Zespół Suicidal Angels zaserwował klasyczny thrash z lat 80, z częstymi zmianami tempa oraz szybkimi i dobrymi solówkami. Greccy "Aniołowie" mają kompozycje wzorowane głównie na dokonaniach Slayera, nawet wokalista skanduje podobnie do Toma Arayi. Oczywiście nawiązują również do innych klasyków gatunku, jak Matallica czy Kreator, ale prezentują bardzo dobrą technikę gry i mimo wtórności podoba mi się ich pomysł na muzykę.
Na ścianie za muzykami rozwieszona była płachta z namalowaną okładką ostatniej ich płyty, "Division of Blood", którą promowali podczas obecnej trasy. Jest to pierwsze moje zetknięcie koncertowe z tym bandem, ale muszę przyznać, że wypadł bardzo dobrze, bo zagrał dosyć ostro i publiczność doskonale bawiła się w rytm ich muzyki. Wokalista rozmowami oraz gestykulacją zachęcał publiczność do większej aktywności pod sceną. W odpowiedzi początkowo pojawiały się nieliczne okrzyki z widowni, ale pod koniec występu kilkadziesiąt osób tańczyło pogo w kotle pod sceną. Z tego, co zapamiętałem, zagrali tylko sześć utworów, w tym "Capital Of War" oraz "Seed Of Evil".
Po krótkiej przerwie, tuż przed godziną 21 na scenie pojawił się wyczekiwany przez fanów Satyricon. Zespół zaczął koncert od symfonicznego elektronicznego wstępu zagranego przez klawiszowca. Norwegowie zaprezentowali się na scenie zupełnie inaczej od ich greckiego supportu. Dostojna, początkowo nawet sztywna, trochę jakby teatralna, postawa wokalisty Sigurda "Satyra" Wongravena dobrze zgrała się z jego wykrzyczanymi, momentami warczącymi wokalami. Niestety perkusista był ledwo widoczny za oparami dymu oraz potężnym zestawem do gry. A przecież Kjetil-Vidar "Frost" Haraldstad to jeden z najlepszych fachowców w branży metalowej i przyjemnie byłoby popatrzyć na to, co wyczyniał. Pozostali muzycy to wykonawcy koncertowi, chociaż warto przypomnieć, że również świetni instrumentaliści, a Steinar "Azarak" Gundersen to niegdyś członek wybitnego, ale trochę zapomnianego zespołu progresywnego Spiral Architect. Oczywiście mimo norweskiego rodowodu kapeli, nie było żadnego ucharakteryzowania, ani body paintingu, za to od pierwszych taktów było wiadomo, że mamy do czynienia z zespołem stricte metalowym.
Satyricon, Kraków 14.10.2017, fot. Verghityax
Strojenie instrumentów oraz nagłośnienie było bardziej nastawione na osiągniecie ciężkiego niż selektywnego brzmienia. Dzięki temu pierwsze walcowate utwory - "Midnight Serpent" oraz "Our World, It Rumbles Tonight" - dobrze zgrały się ze starszymi klasykami koncertowymi, ale później momentami brakowało black'n'rollowej zwinności.
Zebrana tego wieczoru publiczność bawiła się doskonale. Satyricon to nie jest zespół thrashowy, więc nie było kotła, ale pojawiła się pod sceną norweska flaga. Podczas wykonania "Now, diabolical" fani skandowali tekst piosenki.
W pewnym momencie muzycy obecni na scenie znieruchomieli jak do wykonania hymnu. Satyr wziął gitarę do ręki i panowie rozpoczęli grać długie instrumentalne intro. Zgromadzona publika podeszła do sprawy z entuzjazmem, bo szybko wychwyciła o jaki utwór chodzi. Odśpiewanie "Mother North" z pomocą fanów zakończyło główną część koncertu.
Satyricon, Kraków 14.10.2017, fot. Verghityax
Wywołany na bisy zespół wykonał "The Pentagram Burns" i "Fuel For Hatred" z Satyrem na gitarze, a potem pożegnał się z widownią. Frost i klawiszowiec również wyszli do kolegów, żeby publiczność mogła ich wreszcie zobaczyć. Jeszcze raz wywołani przez fanów zagrali "K.I.N.G." i to już był koniec występu oraz ostatnie pożegnanie z warszawską publicznością.
Podczas koncertów Suicidal Angels i Satyricon bardzo dobrze się bawiłem i cieszę się ze spędzenia wieczoru w towarzystwie obu kapel. Chociaż w przypadku Satyricon, mimo że zespół zagrał przekrojowy materiał, mam mały niedosyt - zabrakło chociaż jednego utworu z wybitnej przecież płyty "Rebel Extravaganza".