- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Satarial, Wrocław "Alive" 31.03.2022
miejsce, data: Wrocław, Alive, 31.03.2022
Jedyny dotychczasowy występ Satarial, który zobaczyłem - w 2016 roku - zapamiętałem głównie jako przedstawienie o charakterze okultystycznym, nawet trochę erotycznym. Mimo to znałem zespół również jako zaangażowany politycznie, z wzajemnością wrogi władzom Rosji i Cerkwi. We wrześniu 2021 roku sytuacja zaczęła się zmieniać jeszcze mocniej w tym kierunku. Po wyborach do Dumy lider zespołu, Lord Seth, ogłosił, że musiał opuścić kraj. Z Rosji wyniosły się też jego koleżanki z grupy - Angelika i Lolita. Wreszcie, po rozpoczęciu putinowskiej inwazji na Ukrainę, na profilach społecznościowych zespołu polityka i wojna stały się tematem numer jeden, pojawiającym się niemal codziennie. Stosowne akcenty wpisały się też w scenariusze koncertów. Co mnie cieszy, owe występy od pół roku odbywają się głównie w Polsce.
Chodzącą po klubie Lolitę słychać było z daleka, a to dzięki temu, że pod kurtką miała już założone rozmaite dzwoniące i stukające o siebie ozdoby szyi i nadgarstków. Kilkanaście minut przed rozpoczęciem występu zapaliła kadzidełka na stoliku z boku sceny, a ich zapach rozszedł się szybko po pomieszczeniu. W końcu, przy dźwiękach intra, na które składały się m.in. wokalizy Setha i nieco plemiennie brzmiące bębnienie Angeliki, bosa Lolita powoli wkroczyła na widownię w postrzępionym stroju, z koroną zapalonych świec na głowie i z tajemniczą czarką w rękach. Następnie, po chwili wicia się w miejscu, przeszła się po sali. Podchodziła z naczyniem do zgromadzonej publiczności - mało imponującej, bo złożonej z niespełna dwudziestu, w większości siedzących osób - by jego przejrzystą zawartością "malować" na czołach widzów zagadkowe symbole. Gdy skończyła i dłonią w rękawiczce zgasiła świece, zespół wykonał mający trafić na jego najbliższy album utwór "Veles". Lord Seth zajmował się nie tylko gitarą i wokalem, ale też laptopem, z którego odtwarzane były m.in. partie fletu. Angelika pełniła obowiązki śpiewającej perkusistki. Lolita grała na bębnie szamańskim oraz na rogu - oczywiście tradycyjnym, nie blaszanym.
Po "Velesu", w odpowiedzi na wygłoszone przez Angelikę podziękowania, rozległy się ratujące honor publiczności owacje. Kilku widzów zmieniło przy okazji miejsca na stojące, co też poprawiło wizerunek słuchaczy. Kolejny utwór nie przyniósł za to zmian na scenie, poza jedną - taką, że wokalami zajmował się już cały tercet. Zapowiedź ciekawszego punktu programu stanowił instrumentalny przerywnik w wykonaniu Angeliki i Setha. Na jego czas Lolita ukryła się przed oczami zgromadzonych za zasłonką, we wnęce służącej zespołowi m.in. za garderobę. Wróciła z dwoma kielichami z płonącą zawartością - albo po prostu zniczami - by przetańczyć z nimi na widowni cały utwór.
Wątki polityczne wprowadzone zostały w zapowiedzi "Hekate", wygłoszonej w języku polskim. Lolita pokazała nam szmacianą lalkę z przyczepioną twarzą prezydenta Rosji, przedstawiła ją jako Putina, który chce "zniszczyć świat", i zachęciła do filmowania telefonami tego, co zaraz zrobi, oraz do dzielenia się tymi nagraniami z innymi ludźmi. To rzekłszy, już przy muzyce udała się na widownię i zaczęła dźgać zabawkę szpikulcem, co kilka osób rzeczywiście rejestrowało. W przerwach czynności wracała na scenę, gdzie m.in. odprawiała przy stoliku jakiś rytuał. Kolejny kawałek zapowiedział Seth. Jako że nie znam rosyjskiego, zrozumiałem tylko, że teraz Satarial wykona starą pieśń, oraz słowa "Putin" i "Slawa Ukrainie". Gitarzysta tym razem zagrał na lirze korbowej. Angelika swoje partie śpiewała z kartki, co odrobinę psuło wrażenie, ale i tak zrobiło się nastrojowo.
Następny efektowny taniec na widowni Lolita wykonała w pelerynie z kapturem i w masce na oczach i nosie - osłona tej ostatniej części ciała była przedłużona w coś w rodzaju niepełnego dziobu. Oba dodatkowe elementy ubioru zostały w ciągu paru minut zrzucone. Już bez nich Lolita uklękła przed dużym, ozdobionym zwierzęcą czaszką z rogami, ustawionym na środku sceny, przed zestawem perkusyjnym, naczyniem - mam nadzieję, że nie zepsuję mistycznego klimatu, nazywając je wazą ogrodową - zawierającym podświetloną kolorowo, bąbelkującą i parującą ciecz. Podczas odprawianego tam rytuału pozbyła się też górnej części stroju kąpielowego. Kiedy wróciła na widownię na kolejny taniec, zyskała partnerkę - dołączyła do niej podobnie gibka fanka.
Zespół grał od ponad siedemdziesięciu minut, gdy zajmująca swoje stanowisko z boku sceny Lolita zasugerowała, że nadszedł koniec występu. Publiczność - już ponad dwadzieścia osób, z których około połowa stała - się z tym nie zgodziła. Angelika i Lord Seth udali się do garderoby, ale Lolita została na miejscu. Po chwili przekomarzania się i wymuszania na nas głośnych reakcji zapowiedziała "słowiańską piosenkę". Wykonała ją sama, śpiewając w folkowym stylu i wybijając prosty rytm na bębnie szamańskim. Był to jej największy popis wokalny tego wieczoru. Następnie na scenę wróciła Angelika. Również ona zmuszała nas do wyrażania chęci usłyszenia bisu. Przez chwilę Lolita i Angelika grały na swoich instrumentach perkusyjnych, ale nagle przerwały, by spytać, gdzie jest Seth. Wywołany przez koleżanki gitarzysta dołączył do nich - nie tylko jako muzyk, ale też inicjator interakcji z publicznością. Przy okazji - chyba właśnie w trakcie bisu najwyraźniej odczuwalne były mankamenty setu. Pomimo skutkującego surowym brzmieniem zbyt małego składu oraz braku wirtuozerii, wykonywana przez Satarial mieszanka black i folk metalu na żywo przypadła mi do gustu. Miewałem tylko co jakiś czas wątpliwości, czym była krótka forma, którą właśnie usłyszałem: intrem, przerywnikiem, zalążkiem utworu, niezgrabnym jamem czy kawałkiem, odnośnie grania którego zespół rozmyślił się w trakcie.
W klubie ponownie rozbrzmiał "Veles". Po jego zakończeniu, półtorej godziny po starcie występu, zapytani widzowie po raz kolejny domagali się "napierdalania". Tym razem zespół musiał się dłużej zastanowić, co zagra. Ostatecznie usłyszeliśmy po raz drugi "Hekate". Następnie grupa już definitywnie i wbrew dochodzącym z widowni sprzeciwom ogłosiła koniec występu. Po opuszczeniu sceny muzycy chętnie pozowali do zdjęć, a obsługująca sklepik Lolita ponadto starała się sprzedać jak najwięcej towaru, na który składały się m.in. reedycje trzech płyt, naszywki, a nawet trampki.
Zobaczyłem Satarial po raz drugi i spodobał mi się co najmniej tak samo, jak poprzednio. Pomimo pewnej surowości i toporności, muzyka zespołu potrafi zadowalać słuchacza. Bezsprzecznie plusem pozostaje urozmaicająca występy Lolita, chociaż miałem nadzieję na trochę więcej nowych elementów przedstawienia. Powinienem się cieszyć, że zespół mieszka obecnie tak blisko, dzięki czemu mogę mieć częściej okazje go zobaczyć, ale równocześnie obawiam się, że jego najbliższy koncert nie różniłby się niczym od tego. Niemniej polecam występy Satarial - warto choć raz przyjść i poczuć klimat.