- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Riverside, Naamah, Nexx, Warszawa "Przestrzeń Graffenberga" 17.10.2002
miejsce, data: Warszawa, Przestrzeń Graffenberga, 17.10.2002
Tym razem w warszawskiej "Przestrzeni Graffenberga" zagościły bardziej spokojne, choć nie tylko, dźwięki. Jako pierwszy, około godziny dwudziestej na deskach klubu pojawił się Nexx przez dwa "x", jak ich zapowiedział wokalista. Współtworzona przez muzyków Annalist grupa zaprezentowała mieszankę popu, rocka i elektroniki, a chwilami było całkiem "depeszowo". Czasem Nexx po prostu smęcił - ze sceny wiało nudą, a muzyce zwyczajnie brakowało "jaj" - by w innym momencie bez kłopotu zainteresować słuchacza ciekawą grą. Występ został przyjęty owacyjnie, dowodem czego niech będzie bis.
Następną formacją instalującą się w "Przestrzeni" był Naamah, przedstawiciele metalu gotyckiego, od dłuższego już czasu wprowadzający do swojej muzyki coraz więcej progresywnych elementów. Takiej właśnie porcji muzyki byliśmy świadkami tego czwartkowego wieczoru, a najlepszym przykładem rozwoju była chyba najnowsza - aktualnie bez wokalu - niezatytułowana jeszcze kompozycja rozpoczynająca koncert, na który zespół przygotował prawie cały materiał z ostatniej płytki "Ultima". Wciąż metalowo, jednak coraz bardziej "połamanie" niż gotycko, do kompletu świetne klawisze - występ Naamah spodobał się. Oprócz oklasków, którymi zespół był często nagradzany, część ludzi rozkręciła mały kociołek.
Czego mogłem oczekiwać po Riverside - projekcie muzyków kilku warszawskich kapel - wiedziałem ze słyszenia, jednak tak niezwykłego koncertu chyba nikt się nie spodziewał. Za sprawą czterech muzyków w klubie popłynęły niesamowite, przepiękne, niekiedy dość stonowane dźwięki, w które muzycy wkładają całe swe serce - ta muzyka to prawdziwa poezja, u której podstaw leży twórczość Pink Floyd, Marillion, Porcupine Tree i niektórych zespołów progmetalowych. Fantastyczne muzyczne pejzaże, genialne, różnorodne klawisze i cudowne partie gitar - po prostu brak mi słów, to było coś niesamowitego. Oczywiście publiczność niezwykle cieplo przyjęła Riverside, podobnie jak poprzednie zespoły, nie szczędząc oklasków i skandowania. Po kilkudziesięciu minutach nie dało się jednak grupy namówić na bis.
Jak widać "Przestrzeń Graffenberga" to nie tylko miejsce na rzeźnickie koncerty, jest tutaj także miejsce dla zespołów znacznie lżejszych.