- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Rick Wakeman, Płock "Stary Rynek" 5.07.2009
miejsce, data: Płock, Stary Rynek, 5.07.2009
Rick Wakeman, wirtuoz instrumentów klawiszowych, rozpoczynał karierę w zespole The Strawbs. Później związany był z grupą Yes w jej najbardziej twórczym okresie, czyli do końca lat siedemdziesiątych. Od bardzo długiego czasu prowadzi systematyczną działalność solową. Nagrywa płyty, których ma już w swojej dyskografii około stu (!!!) (brak precyzji wynika ze sprzecznych danych podawanych przez różne źródła). Studiował grę na pianinie, klarnecie oraz nowoczesną muzykę i kompozycję w The Royal College Of Music. Jego twórczość ociera się o wiele stylów i gatunków. Wśród nich mamy art rock, neo klasykę, new age, muzykę filmową i inne. W latach 2003-2004 brał udział w trasach koncertowych zespołu Yes, z którym zawitał do naszego kraju. Właśnie wtedy ujrzałem go na scenie po raz pierwszy i drugi. Jego gra na klawiszach utkwiła mi głęboko w pamięci. To miało być moje trzecie z nim spotkanie. Nie musiałem płacić za bilet, bo na imprezy w ramach "XI Letniego Festiwalu Muzycznego" w Płocku wstęp jest wolny. Zresztą bezpłatny czy płatny - i tak bym tam był.
Rick Wakeman, Płock 2009, fot. Meloman
Tym razem zapowiadał się solowy występ artysty bez grupy rockowej, ale za to z Płocką Orkiestrą Symfoniczną pod batutą dyrygenta z Wielkiej Brytanii - Guy'a Protheroe oraz z Chórem Vox Juventutis z Płocka, kierowanym przez Roberta Majewskiego. Na Starym Rynku byliśmy odpowiednio wcześniej. Najpierw zaliczyliśmy obowiązkowy spacer na skarpę wiślaną. Potem niestety na dobre się rozpadało i nie można było zająć miejsc, bo krzesełek jeszcze nie rozstawiono. Oprócz naszej ekipy, w liczbie trzech osób, w tym czasie zebrało się już więcej entuzjastów twórczości Ricka. Ale deszcz niestety padał coraz bardziej. Cóż, gdy już było gdzie, usiadłem z parasolką w dłoni, by zarezerwować miejscówki, a osoby płci niewieściej, które były ze mną, wysłałem do pobliskiej kawiarenki, aby nie mokły. Ktoś się musi poświęcić dla dobra sprawy i rzeczą naturalną był fakt, że to miałem być ja. Na szczęście około 18:30 przestało padać, zrobiło się ciepło, a przez chmury zaczęło przedzierać słońce. Chwała więc Opatrzności.
Zbliżała się godzina 19:10. Na scenie rozlokowały się już orkiestra i chór. Na pierwszym planie pośrodku ustawiony był fortepian, przy którym miał zasiąść bohater wieczoru. Wszyscy troje dostrzegliśmy jednak niezwykłe zjawisko. Mianowicie w czarnej połyskującej obudowie tego instrumentu odbijały się jak w lustrze budynki Starego Miasta. To była zapowiedź niezwykłości, które miały nadejść.
Rick Wakeman, Płock 2009, fot. Meloman
Na estradę wszedł konferansjer, trzymając w ręku winylową płytę Wakemana - "Live at Hammersmith" - wydaną w Polsce przez wytwórnię Pronit. Mam ją zresztą w swoich zbiorach, dlatego bez trudu poznałem okładkę. Po krótkiej pięciominutowej zapowiedzi, przy dużych brawach, pojawił się wreszcie Rick (w eleganckim ciemnym garniturze i białych sportowych butach). Zaczęli od "Mitów i Legend o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu". Od razu mnie zamurowało. Dosłownie. Wsłuchiwałem się w fantastyczne brzmienie orkiestry, a w szczególności sekcji dętej w powracającym co jakiś czas dynamicznym temacie "Króla Artura". Niebywała lekkość gry mistrza na fortepianie, doskonale wyważone partie chóru. Wszystko powodowało wzruszenie. Wreszcie, kiedy udało mi się oderwać nogi od posadzki, poszedłem prędko pod scenę, aby pstryknąć parę fotek. Można było fotografować z bliska tylko podczas pierwszego numeru. Później tylko z widowni. Prawidłowo, porządek być musi.
Utwór "Mity i Legendy" trwał około dwudziestu trzech minut, czyli zaprezentowany był w wersji skróconej. Przede wszystkim ze względu na to, że pominięty został "Merlin" (dlaczego, o tym później), a dwa ostatnie fragmenty suity, czyli "Sir Galahad", a w szczególności "The Last Battle", zostały przedstawione w krótszej aranżacji dla potrzeb tego widowiska. Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków dzieła, wybuchła burza oklasków i... nagle pękł z wielkim trzaskiem jeden z reflektorów wiszących nad orkiestrą, spadając gdzieś za muzykami. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Wszak, jak już pisałem na wstępie, Opatrzność czuwała. Wakeman skwitował to wydarzenie komentarzem: "właśnie skończyła się jakaś lampa" i zapowiedział następną propozycję - zatytułowaną "Gone But Not Forgotten", a po niej zabrzmiał fragment z albumu "Sześć Żon Henryka VIII" - "Cathterine Howard" w świetnej wersji (rewelacyjne wiolonczele i nieziemskie miejscami partie chóru).
Dalej usłyszeliśmy wiązankę dwóch kompozycji Lennona i McCartneya z repertuaru zespołu The Beatles i jeden kawałek z muzyki filmowej autorstwa Wakemana. W czasie zapowiedzi jednego z tych nagrań zaczęły bić kuranty oznajmiające godzinę dwudziestą. Wywołało to uśmiech na twarzy Ricka i widać było, że spodobały mu się te niespodziewane dźwięki, tak więc pozwolił, aby zegar na ratuszu wydzwonił się do końca.
Kolejną pozycją był "Merlin the Magician" również pochodzący z płyty "Mity i Legendy o Królu Arturze...", który na koncertach wykonywany jest jako oddzielny punkt programu z charakterystycznym wstępem chóru i pięknym tematem prowadzonym przez fortepian. Na koniec wykonawcy przedstawili wyśmienitą wersję suity "Journey to the Centre of the Earth", gdzie zarówno orkiestra (doskonałe, wychodzące z tła brzmienia klarnetów i puzonów) i chór pokazały swój kunszt, a "główny pianista" wygrywał na klawiszach swoje wypracowane do perfekcji solówki. W końcówce kompozycji zabrzmiał fragment z twórczości Edwarda Griega w formie kilku taktów "W Grocie Króla Gór".
Gdy Rick Wakeman wyszedł do pierwszego bisu, przede wszystkim podziękował wszystkim za to, że przyszli na występ i powiedział jeszcze: "dziękuję wam, że zrobiliście coś, iż deszcz nie pada". Widowisko zakończyło się po drugim bisie, w którym zagrał solo na fortepianie zestaw dwóch utworów z repertuaru Yes, to znaczy "You And I / Wonderes Stories". Niezwykle wyglądały postacie muzyków, którzy odłożyli smyczki, z uśmiechem i podziwem przyglądające się grze mistrza.
To nie był taki zwykły koncert, chociaż niezbyt długi, gdyż trwał równo półtorej godziny. Byliśmy jednak świadkami połączenia z doskonałym skutkiem kilku gatunków muzycznych i spotkaliśmy się z absolutnym mistrzostwem wykonawczym i aranżacyjnym. Ciekaw jestem, kogo usłyszymy w Płocku za rok? Pewne domysły już się pojawiły. Ja się tam wybieram.
Lista utworów:
1. The Myths and Legends of King Arthur and Knights of the Round Table
a. Arthur
b. Guinevere
c. Sir Lancelot and the Black Knight
d. Sir Galahad
e. The Last Battle
2. Gone But Not Forgotten
3. Catherine Howard
4. Help/Eleonor Rigby
5. After the Ball
6. Merlin the Magician
7. Journey to the Centre of the Earth
8. Bis nr 1 - The Jig
9. Bis nr 2 - Rick solo: And You And I/Wondrous Stories