- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Possessed, Belphegor, Absu, Ostrawa 8.12.2016
miejsce, data: Ostrawa (Ostrava), Barrak (stara lokalizacja), 8.12.2016
W dniu poprzedzającym "Into The Abyss Fest" we Wrocławiu, wspólna trasa Possessed, Belphegor i Absu zahaczyła o czeską Ostrawę, gdzie zespoły wystąpiły w klubie "Barrak" w towarzystwie dwóch supportów. Wieczór otworzyły koncerty włoskiego Cold Raven, prezentującego dość melodyjne oblicze black metalu, oraz death - thrashmetalowego From Hell z Kalifornii, w którym udzielał się nieobecny w tej trasie basista Death Angel Damien Sisson oraz występujący aktualnie w szeregach Possessed gitarzysta Claudeous Creamer, znany z Dragonlord. Największe zainteresowanie podczas występów tych formacji wzbudził chyba image czarnoskórego lidera From Hell, który na tyłach swojej łysiny nosi przypięty, sięgający do pasa kucyk sztucznych blond włosów i upiorne, białe soczewki kontaktowe. Publiczność zdecydowanie liczniej gromadziła się wtedy przy dystrybutorze piwa niż pod sceną, co nie dziwi specjalnie, kiedy jednego wieczoru występuje aż pięć zespołów, z czego chciałoby się obejrzeć ostatnie dwa lub trzy. A na dodatek następnego dnia trzeba iść do pracy. Przewińmy więc taśmę do przodu, do pierwszej z głównych atrakcji czwartkowego wieczoru.
Belphegor, Ostrawa 8.12.2016, fot. Verghityax
Przyznam szczerze, że po koncercie Absu spodziewałam się jednak nieco więcej. Już sam sceniczny image muzyków, który na wyretuszowanych zdjęciach może robić wrażenie, na żywo wypadł nieco teatralnie, a nawet z lekką nutką kiczu. Pomimo że muzykom nie zabrakło energii ani zaangażowania w show serwowane publiczności, mieszanka death i black - thrash metalu okazała się nieco miałką, zlewającą się w całość masą. Nie można odmówić charyzmy liderowi zespołu, Proscriptorowi, który na żywo równie dobrze jak na płytach był w stanie odtworzyć charakterystyczne brzmienie wokalu i pogodzić je z grą na perkusji. Mimo to w występie Absu czegoś brakowało do szczęścia. Choć wrażenie to skutecznie tuszował widok koneserów czeskiego piwa "bawiących się" pod sceną w taki sposób, że nikt, kto lubi swoje zęby i ceni sobie integralność cielesną, nie pchałby się tam bez jakiegoś bardzo dobrze uzasadnionego powodu.
Absu, Ostrawa 8.12.2016, Verghityax
Przedostatni wystąpił austriacki Belphegor, którego koncert okazał się wyjątkowo jasnym punktem wieczoru, mimo iż publiczność w klubie wyraźnie przestępowała już z nogi na nogę w oczekiwaniu na Amerykanów z Possesed. Nie mam pojęcia, czy muzycy tej formacji mieli w Ostrawie po prostu wybitnie dobry dzień, czy wszystkie ostatnie nagrania ich występów, które obejrzałam na YouTube, to jakieś ohydne kłamstwo albo przypadkowe wycinki z równie dobrych koncertów, ale forma, jaką zespół zaprezentował na deskach "Barrak Clubu", pozytywnie zaskoczyła. Abstrahując już od bardzo poprawnego wykonania materiału, energia włożona w show sugerowała, że zespołowi naprawdę chce się grać. Mimo wieloletniego stażu na scenie nie dało się odczuć rutyniarstwa ani walenia w struny na odczepnego w myśl zasady, że piętnastolatki z pierwszego rzędu i tak będą zachwycone. Belphegor naprawdę się nie oszczędzał, od pierwszego do ostatniego kawałka. Przez cały koncert zastanawiałam się też, czy Helmuth jest takim dobrym aktorem, czy tego dnia miał jakiś powód, żeby marzyć o wysadzeniu w powietrze całego świata, bo sposób, w jaki mordował wzrokiem pierwsze rzędy, można by oprawić w ramki i zawieźć do Sevres jako wzorzec jednostki "metalowy wkurw". Pomimo to ekspresja wokalisty nie wydawała się przesadzona ani karykaturalna, a jedynie dodawała spektaklowi nieco diabelskiej barwy.
Belphegor, Ostrawa 8.12.2016, fot. Verghityax
Nie zabrakło charakterystycznych dla Belphegor elementów scenografii - były zakapturzone czaszki, rogi kozła i maska gazowa zawieszona na mikrofonie. Wypada też wspomnieć, że zespół prezentował się bardzo spójnie i był w dobrej formie fizycznej. Mając w pamięci, że z powodu infekcji, której Helmuth nabawił się parę lat temu w Ameryce Południowej, muzyk prawie wyprawił się w podróż do piekła bez biletu powrotnego, szczerze gratuluję mu powrotu do pełni zdrowia i kondycji wokalnej. Brawa należą się też basiście Serpenthowi, który zaraz po liderze wydaje się najbardziej barwną i ekspresyjną postacią w obecnym składzie Belphegor. Jak na tak mały klub, również brzmienie nie pozostawiało wiele do życzenia i nawet charakterystyczne dla Belphegor flażolety czysto wybijały się na pierwszy plan. Najlepiej znane publiczności były oczywiście klasyki "Hell's Ambassador" i "Lucifer Incestus", ale nie mniejsze wrażenie zrobiło wykonanie nisko brzmiącego "Totenkult - Exegesis Of Deterioration", "Conjuring The Dead" z klimatycznym akustycznym zwolnieniem tempa czy zagranego jak karabin maszynowy "Bondage Goat Zombie". Koncert zakończył jeden z bardziej "przebojowych" numerów Belphegor - "Stigma Diabolicum", po wykonaniu którego Helmuth padł na kolana i wzniósł w górę oczy przyozdobione krwawym corpse paintem. Gest mógł się wydawać nieco wyreżyserowany i teatralny, ale mimo to zgrabnie wpisał się w wizerunek Belphegor i stanowił dobrą puentę - jak to określa sam zespół - scenicznego rytuału.
Belphegor, Ostrawa 8.12.2016, fot. Verghityax
Possessed jest jednym z tych kultowych zespołów z lat osiemdziesiątych, który może nie nagrywać nowych płyt przez kolejne sto lat, a i tak gromadzi pod sceną rzeszę wiernych fanów. Radość z możliwości zobaczenia na scenie tej formacji jest tym większa, że po reaktywacji w 2007 roku na jej czele znów stanął wokalista z oryginalnego składu, Jeff Becerra, dla którego wózek inwalidzki nie stanowi przeszkody, żeby jechać w trasę i dać w niej z siebie wszystko. Amerykanie spotkali się w Ostrawie z bardzo ciepłym przyjęciem, a skandowanie "Posessed!" i "Jeff!" rozpoczęło się jeszcze zanim zespół zdążył pojawić się na scenie. Już kiedy zabrzmiały pierwsze dźwięki pochodzącego z płyty "Seven Churches" kultowego numeru "Pentagram", widać było, że fani znają na pamięć każdy riff i każdą linijkę tekstu. Nie mniejszą radość z koncertu czerpał sam Jeff, przez cały czas uśmiechnięty i pełen pozytywnej energii. Wspaniały kontakt wokalisty z publicznością i świetnie zagrany set sprawiły, że chyba nikt ze starej gwardii fanów nie poczuł się rozczarowany, mimo iż repertuar Possessed nie należy do zbyt zróżnicowanych i bogatych stylistycznie.
Miłośnicy tradycyjnej, starej szkoły death - thrash metalu mogli poczuć się w pełni usatysfakcjonowani, bo zespół wykonał zarówno sztandarowe utwory z debiutanckiego albumu "Seven Churches": "Pentagram", "Satan's Curse", "The Exorcist", "Death Metal"), jak i "Tirbulation", "The Heretic" oraz tytułowy utwór z płyty "Beyond The Gates", a także pochodzące z EP-ki "The Eyes Of Horror" utwór tytułowy, "My Belief", Swing Of The Axe" oraz "Storm In My Mind". Mimo że dla młodszych fanów, którzy repertuaru tej kapeli nie wysłuchali przez pryzmat nostalgii za latami osiemdziesiątymi, mógł się on wydać nieco jednostajny i monotonny, podobnie jak na koncertach Slayera - nie wypada powiedzieć, że "nie było szału". Possessed gra tak, jak się od niego oczekuje - konsekwentnie, tradycyjnie i wiernie ścieżce, na którą wkroczył ponad trzydzieści lat temu. Każdemu, kto pamięta ten zespół z czasów swojej młodości, dobrze zagrane i energetyczne koncerty tej formacji w obecnym składzie powinny sprawić naprawdę dużą przyjemność.
Materiały dotyczące zespołów
- Possessed
- Belphegor
- Absu
- From Hell
- Cold Raven