- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Jan Kiel, Albion i inni, Poznań "Piąta Noc Symfoniczna" 1997
Od razu muszę was zmartwić... Nie byliśmy (ja i Szymon) na całym koncercie - jedynie na dwóch pierwszych zespołach. Ale wbrew pozorom nie był to stracony wyjazd.
Kiedy przyjechaliśmy do Wągrowca (po rytualnym witaniu się z rodziną Szymona) i ruszyliśmy do Amfiteatru, okazało się, że chyba jednak jesteśmy o dwie godziny za wcześnie. Koncert miał rozpocząć się o 20:00, a była 18:00. Zdziwieni tajemniczym rytmicznym waleniem w coś bliżej nieokreślonego przysiedliśmy i z ciekawością oglądaliśmy ustawianie instrumentów i nagłośnienia. Okazało się, że to perkusista wali w stopę, tak z częstotliwością 1 Hz. To przez ok. 10 minut. Potem był werbel i reszta zestawu. Gdy już skończył i wszyscy odetchnęli z ulgą, że koniec tego transowego walenia - okazało się, że na scenie stoją jeszcze 3 zestawy i perkusji nasłuchamy się jeszcze dosyć. Potem każdy zespół (prócz Jan Kiela) stroił się, ustawiał i grał jakiś kawałek na próbę. Prawdę mówiąc, mało z tego pamiętam, jedynie to, że gdy grał Mordor komentarz był taki - "Na cholerę im dwie gitary, przecież grają to samo... :)".
Ale, ale! Chyba już skończyli! Na scenę wchodzi Albion. Nie wiem, czy przed ich wejściem, czy na samym początku ich koncertu lunął deszcz. Część ludzi się zmyła, a część uwaliła się na scenie (ja np. na głównym kablu zasilającym... bardzo elektryzujące doświadczenie :). Gdy już byłem bliżej, mogłem ocenić nie tylko brzmienie, ale i wizualnie ocenić technikę, itd. Muszę powiedzieć, że jestem miło zaskoczony.
Zacznijmy od basisty. Dawno nie słyszałem kogoś tak dobrze grającego na basie. Palcówki, przejścia, bajery szmery. Bardzo ładnie i bez jakichś kiksów, czy pisków (jak to się zdarza początkującym, którym się wydaje, że są super). Potem gitarzysta. Też bardzo dobry. Może bez super szybkich solówek, bez jakichś wyrazistych riffów, ale komponował się w muzykę Albionu i był jej częścią. Nie twierdzę też, że grał kiepsko technicznie... A on nie popełnił błędu i grał bardzo ładnie. Klawiszowiec... nie pamiętam... sorki. Perkusista... też nie pamiętam...:). Ale wokalistka. Śpiewała bardzo ładnie, nie starała się stylizować głosu na jakąś modną teraz inną kobitę. Odpowiednia ilość emocji, czysto i ładnie. Ogólnie Albion zaprezentował się z dobrej strony i polecam ich wszystkim maniakom rocka progresywnego.
Następny był Jan Kiel. Wyglądali strasznie młodo, więc wszyscy uważali, że będzie jakaś nawalanka i ogólnie kaszana. Ale tu znów zaskoczenie. Grali coś, co nazwali poezją śpiewaną. I była to poezja śpiewana :). Trochę klimaty folkowe (skrzypce rulez!), bluesowe (gitarzysta great!). Ogólnie także bardzo dobrze. Miło też patrzyło się na charyzmatycznego klawiszowca-wokalistę, który wyglądał na prawdziwego front-mana. Wokalistka także ładnie śpiewająca, bez tego - tak modnego teraz - bezsensownego darcia się. Wypadli dobrze.
Niestety w połowie ich koncertu musieliśmy zmywać się do Poznania i reszta zespołów nas ominęła. Ale myślę, że to nawet dobrze, bo pewnie bym nie zapamiętał Albionu i Jan Kiela, a naprawdę warto było ich posłuchać i zapamiętać.