zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

relacja: Paradise Lost, Samael, Carnal, Kraków "Studio" 2.12.2009

4.12.2009  autor: Kępol
wystąpili: Paradise Lost; Samael; Carnal
miejsce, data: Kraków, Studio, 2.12.2009

Dobrze jest obchodzić urodziny, możemy czasem zostać obdarowani naprawdę trafionym prezentem. Można na przykład od swej drugiej połowy otrzymać z tej okazji wejściówkę na całkiem niezły koncert, na którym obecność, z powodu tak zwanych czynników obiektywnych, wisi pod sporym znakiem zapytania. Co prawda osiemdziesiąt dziewięć złotych wydanych na bilet uprawniający do obejrzenia występów dwóch ważnych, zagranicznych zespołów za jednym razem, to w dzisiejszych czasach cena wyjątkowo atrakcyjna. Niestety jednak nawet takie "okazje" przegrywają najczęściej w starciu z brutalną rzeczywistością. Dzięki kochanie za prezent!

Paradise Lost, Kraków 2.12.2009, fot. kriz
Paradise Lost, Kraków 2.12.2009, fot. kriz

Myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, iż obyło się bez większych problemów organizacyjnych. Z tego, co się orientuję, właściwie nikt, komu na tym zależało, nie miał większych trudności z zaliczeniem szatni i zameldowaniem się pod sceną właściwie w samą porę, by obejrzeć, tudzież posłuchać występującego w roli tzw. rozgrzewacza stołecznego zespołu Carnal. Przyznam szczerze, że określenie stylu, w jakim grają może być trudne nawet dla tak zwanych starych wyjadaczy, co to się na metalu znają. Ich styl jest na Metal Archives określany jako doom - death metal i niby niczego dziwnego w tym stwierdzeniu nie ma. Wszakże wokalista ma w swej barwie głosu i manierze wokalnej całkiem sporo z growlingu, a i wiosła dobrze radzą sobie z ciężkimi, walcowatymi riffami, spośród których taki Candlemass przykładowo mógłby kilku na swą płytę wybrać... A jednak gdzieś tam grzęzi frontside'owe brzmienie, a luźny, stonerowy klimat zdaje się unosić nad każdą właściwie kompozycją. Zespół (co stojący przy mikrofonie Robert Gajewski sam z resztą przyznał) był od początku do końca świadom swej niewdzięcznej - jakby nie spojrzeć - roli. Nie przeszkodziło im to jednak cieszyć się w miarę dobrym przyjęciem i przetoczyć się przez scenę z takimi utworami z promowanej płyty "Re-Creation", jak "Doom's On You", "Nothing More To Loose" czy wybranego na singiel, niezwykle chwytliwego "Insolence". Niestety w natłoku ciężkiego łojenia ujmująca melodyka tego kawałka gdzieś się zagubiła i kto utworu nie znał, ten podczas koncertu nie miał szans w pełni go docenić. Pojawiły się również wcześniejsze kompozycje oraz cover Sisters of Mercy, bardzo trafnie zwiastujący klimat tego, co miało się wydarzyć, gdy sceną zawładnęli Brytyjczycy z Paradise Lost. Można pokusić się o stwierdzenie, że Carnal solidnie i sprawnie otworzył to zacne muzyczne wydarzenie.

Samael, Kraków 2.12.2009, fot. kriz
Samael, Kraków 2.12.2009, fot. kriz

Po dokonaniu dość radykalnych zmian w wyposażeniu sceny i kilkunastu minutach oczekiwania na estradzie zainstalowali się industrialni blackowcy z Samael. Można było przyczepić się do pewnych szczegółów. Pierwszym z nich było nagłośnienie. Partie elektroniczne wybrzmiewały dobrze i wyraźnie, gitary w sumie też, lecz doskonały tego wieczoru wokal Vorpha wydawał się ewidentnie nimi zagłuszony i przez cały w zasadzie występ był kiepsko słyszalny. Mógł być to jednak zamierzony patent, bo na ostatnim krążku Szwajcarów partie wokalne są nieco schowane. Drugim minusem była nie do końca przemyślana moim zdaniem setlista. Spodziewałem się solidnej promocji bezdyskusyjnie zajebistego "Above", będącego ostatnim studyjnym krążkiem grupy, a tymczasem dostałem ledwie jeden skromny "Black Hole". Przesadzona była moim zdaniem reprezentacja płyty poprzedniej, czyli "Solar Soul". Utwór tytułowy, "Slavocracy" oraz "Western Ground" z tej płyty wypadły całkiem nieźle, lecz występ formacji niczego by nie stracił, a raczej mógłby wiele zyskać, gdyby zamiast jednego z tych utworów muzycy wrzucili chociaż jeden dodatkowy numer z "Above"... Jakich mankamentów by jednak ten występ nie miał, przyznać należy, że muzycy Samael wynagrodzili je publiczności z nawiązką. Absolutne klasyki blackowego łojenia takie, jak "Baphomet's Throne", "Ceremony of Opposites" czy nawet zapowiedziany jako "bardzo ciężki i bardzo mroczny" "Into The Pentagram" skutecznie rozmiękczyły kolana niejednemu blackmetalowemu twardzielowi i tego, co działo się podczas odgrywania tych utworów, słowa nie oddadzą. Wspomnę tylko, że ulokowany gdzieś w okolicach czwartego bądź piątego rzędu, stojąc nieco z boku, musiałem mieć się na baczności, by tak zwany młyn nie wyrządził mi krzywdy. Całość, spięta klamrą materiału z płyty "Passage" w postaci otwierającego wytęp "Rain" oraz zamykającego "The One Who Came Before", prezentowała się jednak dość ciekawie i myślę, że każdy w tym secie mógł znaleźć coś dla siebie. Poprzedni raz widziałem Samael siedem lat temu, kiedy dominował repertuar z najświeższych wówczas "Eternal" i "Passage". Tym razem miałem przyjemność zobaczyć zespół w zupełnie innym wydaniu, co bez wątpienia należy zaliczyć "in plus". Oczywiście nie obyło się bez odpowiedniej oprawy wizualnej. Mogliśmy nacieszyć oczy buchającym ogniem w rytm utworów (zgadnijcie których, hehe), wielkim pentagramem czy ożywioną okładką "Eternal" - z ciekawszych przykładów, jakie można przytoczyć.

Samael, Kraków 2.12.2009, fot. kriz
Samael, Kraków 2.12.2009, fot. kriz

Kiedy za perkusją rozciągnięto płachtę ze średniowieczną ryciną przedstawiającą upominającą się o duszę śmiertelnika kostuchę, serca wszystkich fanów Paradise Lost zabiły szybciej. Projekcje rzucane były od tej chwili na okładkę nowego krążka gwiazdy wieczoru, co w rezultacie dawało dziwny, acz na swój sposób ciekawy efekt. Do Raju Utraconego zostaliśmy zaproszeni za sprawą utworu "Rise of Denial", pochodzącego z najnowszej płyty - "Faith Divides Us, Death Unites Us" - i już na samym początku stało się jasne, że grupa dysponuje wyśmienitym, ultra ciężkim brzmieniem i że nie zawaha się go użyć. Genialny, czysto doomowy fragment końcowy utworu zabrzmiał naprawdę potężnie. Z mocą bomby nuklearnej wypluwali z siebie nawet tak niemetalowe kompozycje, jak chociażby energiczny wbrew pozorom "Erase" z płyty "Symbol of Life" czy "One Second" z albumu o tym samym tytule. O ile Samael poskąpił nieco utworów z nowej płyty, o tyle Brytyjczycy zafundowali nam w tej kwestii prawdziwą ucztę i z "Faith..." można było usłyszeć jeszcze takie utwory, jak genialny "I Remain", efektownie wyciszony w pre chorusach "First Light", dość szybki jak na ich styl grania, przecudny w swej końcówce "Frailty" czy przepiękny, majestatyczny utwór tytułowy. Genialnie wypadły również numery z wczesnego okresu w karierze grupy: "As I Die", "Pity The Sadness" z płyty "Shades Of God" czy przede wszystkim "Enchantment", "The Last Time" z niezapomnianego "Draconian Times". Do tłustszych kąsków zaliczyć jeszcze niewątpliwie wypada dwa numery z poprzedniego krążka, zatytułowanego "In Requiem", czyli dosadny, ewidentnie gotycki "The Enemy" i przecudny, epicki utwór tytułowy, do którego wstęp oczarował chyba wszystkich obecnych.

Również i ten gig nie odbył się bez pewnych przeszkód. Do najważniejszych zaliczyć należy absencję gitarzysty grupy Grega Mackintosha, persony w szeregach Paradise Lost niezwykle ważnej, będącej nie tylko jednym z założycieli zespołu, lecz przede wszystkim - głównym kompozytorem jego repertuaru. Jego nieobecność spowodowana była ciężkim stanem chorującego od dłuższego czasu ojca, była w pełni usprawiedliwiona. Myślę, że decyzję muzyka o rezygnacji z trasy każdy rozsądny fan powinien uszanować. Na szczęście grupa nie została pozostawiona sama sobie i puste miejsce przy pierwszym wiośle wypełnił ich wieloletni technik Milly Evans - z dość przyzwoitym skutkiem. Jeśli chodzi o dobór utworów, to zdecydowanie zabrakło tu killerów z "Icon" takich, jak "True Belief" czy "Embers Fire". Albumy "Paradise Lost", "Believe In Nothing" czy kultowy "Gothic" również nie cieszyły się tego wieczoru powodzeniem. Myślę jednak , że Nick Holmes i spółka mają dyskografię na tyle bogatą, że promując najnowszy album mogło być im rzeczywiście ciężko ułożyć w pełni retrospektywną setlistę.

Paradise Lost, Kraków 2.12.2009, fot. kriz
Paradise Lost, Kraków 2.12.2009, fot. kriz

Spotkałem się z opinią, jakoby Paradise Lost grał obecnie "sztywno, bez polotu i energii". Oglądając ich grudniowy koncert w krakowskim klubie "Studio" niczego podobnego nie odnotowałem. Nick Holmes swobodnie żonglował barwami swego głosu, wczuwając się w niemal każde słowo. Aaron Aedy żywiołowo machał spoconą łysiną, wyciskając z gryfu swej gitary riffy - jak na stylistykę, w której muzyka formacji jest osadzona - naprawdę ogniste. Steve Edmondson rzeźbił na swym basie solidny i ciężki dół, a wtórujący mu na bębnach, znany z gry pod tak zacnymi szyldami, jak At The Gates czy Cradle of Filth, Adrian Erlandsson obsługiwał swój zestaw doprawdy precyzyjnie i wzorowo. Wystarczyło zawiesić ucho na "Frailty", by się o tym przekonać.

Nie sądzę, by ktokolwiek, kto drugiego grudnia odwiedził klub "Studio", mógł poczuć rozczarowanie. Obie legendy dały koncerty niepozbawione spojrzenia w nowoczesność, lecz równocześnie nawiązujące do chlubnej przeszłości. Do czasów, kiedy miotając zupełnie niemodne wówczas riffy, kładły podwaliny pod style ciężkiego łojenia, które kilka lat później przywitały dni swojej świetności. Aż się łezka w oku kręci...

Komentarze
Dodaj komentarz »
Paradise Lost
Dargor (gość, IP: 80.55.126.*), 2009-12-19 15:14:51 | odpowiedz | zgłoś
Holmes nie mógł być wesoły bo byłoby to sprzeczne z tekstami i założeniami zespołu :D "Zmulonej" (czyt. doom i okolice) muzyki nie tworzy się "bo tak się komuś chce", po prostu ci goście tacy są.

Ale z fałszowaniem to już lipa.
Paradise Lost / CB Gladhouse / de
Aachener (gość, IP: 83.221.227.*), 2009-12-07 11:45:11 | odpowiedz | zgłoś
Ja co prawda widzialem PL pare dni wczesniej w Niemczech i tez mam spory niedosyt co do wystepu Paradise. Na niemieckiej trasie supportem byla kapela Ghost Brigade i musze przyznac ze wypadla najlepiej z calego zastawu kapel, mimo iz nigdy wczesniej o niej nie slyszalem, zagrali swietnie. zywiolowo i grali calkiem fajna muze. Samael byl ok, dali dobry koncert, widac bylo ze sa w swietnej formie. Co do Paradise Lost - to niestety malem wrazenie ze poprostu odbebnili koncert, brakowalo oczywiscie Mackintosha - no ale biorac pod uwage okolicznosci rodzinne w pelni mozna zrozumiec jego absencje, irytowala postawa Nicka Holmsa - wydawal sie jakby nieobecny, nie wdawal sie w kontakt z publicznoosacia i chyba ogolnie nie byl w zbyt dobrej formie, podobnie jak reszta zespolu, moze z wyjatkiem Aarona Aedy, ktory jako jedyny sprawial wrazenie osoby, ktorej granie muzyki sprawia jeszcze przyjemnosc. Poza tym rozczarowala setlista, zdecydowanie za duzo bylo kawalkow z najnowszej plyty natomiast zupelnie zabraklo utworow z Gothic, Icon czy Host. Jednym zdaniem legenda troche przyblakla, myslalem ze mieli moze zly dzien ale po opiniach z koncertow w Polsce wynika ze jednak cos w zespole szwankuje. Niemniej milo bylo zobaczyc ich na zywo, zwlaszcza Nicka, ktory znow zapuscil wlosy i wyglada jak w swoich najlepszych czasach z okresu Shades of God czy Icon.
solar soul
vaderhead (gość, IP: 83.23.131.*), 2009-12-05 11:55:27 | odpowiedz | zgłoś
Generalnie Samael nie gra utworów z nieudanego experymentu, jakim był Above, sami muzycy przyznają że to był taki jednorazowy skok w bok i nawet nie miał być wydany pod tym szyldem, następne płyty mają być w ich właściwym stylu, tak więc nic dziwnego że grają dużo z Solar Soul, a nic z Above, no może poza jednym Black Hole, który jako tako może się jeszcze podobać fanom Samaela, zresztą wystarczy spojrzeć na scenografię i wielki banner Samael - Solar Soul, więc wiadomo którą płytę promują.
powitanie PL
leets (gość, IP: 194.54.26.*), 2009-12-05 11:53:05 | odpowiedz | zgłoś
wszystko fajnie i pięknie tylko Nick zapomniał, że gra w Polsce witając dwa razy Niemców;-). Po koncercie za to żona kochała się ze mną dwa razy i było cool rekompensując mi te niedociągnięcie :)). hehehehe.
koncert
Morwa (gość, IP: 89.108.222.*), 2009-12-04 18:04:54 | odpowiedz | zgłoś
Witam,
A jak dla mnie koncert był ok. Czasami trzeba przymknąć oko ( ucho) :-) na pewne niedogodności brzmieniowe, niestety.
Wszystkie trzy zespoły zagrały bardzo sprawnie i dobrze. Cieszy mnie fakt że nasz rodzimy band nie odstawał od ,,gwiazd''.
Jeżeli któryś z tych bandów ( Carnal, Samael, PL) odwiedzi jeszcze Kraków to z pewnością się wybiorę i myślę ze nie tylko ja.
re: koncert
chrissz (gość, IP: 89.108.222.*), 2009-12-04 23:22:52 | odpowiedz | zgłoś
nooo w sumie masz racie.
Wszystkie bandy zmiażdżyły.
No cóż...
Verghityax (wyślij pw), 2009-12-04 16:26:18 | odpowiedz | zgłoś
Co do występu PL, to niestety nie użyłbym tylu superlatyw. Instrumentalistom nie mam nic do zarzucenia, ale Holmes rozczarował. O ile w cięższych wałkach jako tako mu szło, o tyle tam, gdzie miał śpiewać czysto, niemiłosiernie fałszował. Widać też było, że najlepszego nastroju nie miał, bowiem co chwilę uciekał na backstage. Zabrakło też u niego jakiejś radości z dawanego koncertu. Mimo to, PL i tak wypadli o niebo lepiej niż w 2007 roku na Mecie, kiedy to dali naprawdę beznadziejny, pozbawiony polotu gig, wypadający wybitnie blado na tle Testamentu i My Dying Bride.
Hmm
tjarb (wyślij pw), 2009-12-04 15:45:24 | odpowiedz | zgłoś
Trzeba sie zgadac nastepnym razem przed koncertem. ;-)

Materiały dotyczące zespołów

Zobacz inną relację

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?