- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: "European Cynic Campaign" - Pain, Sirenia, Cemetery of Scream, Gloom of Doom, Diokhan, Warszawa "Progresja" 16.05.2009
miejsce, data: Warszawa, Progresja, 16.05.2009
16 maja 2009 był dniem, w którym pomimo niesprzyjającej pogody dosyć trudno było o nudę. Warszawiacy mogli wybierać pomiędzy wszechobecnymi Juwenaliami, Nocą Muzeów, koncertem XIII Stoleti czy występem Pain. Biletowane imprezy nie miały raczej szans z tymi całkiem darmowymi - cena wejściówek na koncert Pain nie była niska, nie zdziwiła mnie więc niezbyt liczna frekwencja. Zanim jednak zobaczyłem Szwedów musiałem uporać się z czterema supportami.
Gdy pojawiłem się w "Progresji", na scenie zapowiedziano właśnie "Madness" krakowskiego Diokhan. Muzycznie zespół prezentował się co najmniej poprawnie, serwując solidnego, ciężkiego rocka z wpływami crossover i nu tone. Zdecydowanie gorzej było niestety stricte koncertowo - krakowianie sprawiali wrażenie, jakby był to jeden z ich pierwszych występów. Zabrakło energii, charyzmy, profesjonalizmu - zarówno w zachowaniu gitarzystów, jak i mocno statycznej wokalistki. Doskonale uwidocznił to cover Guano Apes "Lords of The Boards", który zabrzmiał jak marna kalka tak przecież energetycznego i żywiołowego oryginału. A szkoda, bo grając "Amorphine", "Break Up" i "Psychopath" Diokhan udowodnił, że jakiś tam pomysł na muzykę ma. W ramach pokuty polecam więc granie, granie i jeszcze raz granie, nawet dla garstki fanów, byle częściej, byle z coraz większymi emocjami, a wtedy na pewno będzie lepiej.
Gloom of Doom, Warszawa "Progresja" 2009, fot. W. Dobrogojski
Następny w kolejce był Gloom of Doom, czyli "nadzieja ukraińskiej sceny metalowej". Jak się okazało, nadzieja ta obraca się w szerokich kręgach melodyjnego, nowoczesnego death metalu. Od razu w oczy uderzyły luz, profesjonalizm i lekkość grania. Gorzej było aranżacyjnie, gdyż Ukraińcy zagrali niestety raczej sztampowo i mało odkrywczo. Nie pomógł dosyć słaby kontakt z publiką spowodowany zapewne mizerną znajomością języka angielskiego, o czym świadczyć mogły komentarze w stylu "you are good people". Gloom of Doom to przeciwieństwo koncertowe Diokhan - jest czad i energia, jest klimat, tylko trochę brakuje dobrej muzyki.
Cemetery of Scream, Warszawa "Progresja" 2009, fot. W. Dobrogojski
W końcu przyszedł czas na kapelę zdecydowanie większego kalibru, czyli rodzime Cemetery of Scream. Zaczęli od "Black Flowers" od razu pokazując, kto tu rządzi. Właściwie nie było się do czego przyczepić (chociaż bardzo się starałem znaleźć jakieś poważne minusy) - może gitarzyści mogli dać z siebie więcej, może czasami dałoby się poprawić nieco brzmienie. Może... Na pewno natomiast zespół zagrał za krótko (naliczyłem 6 utworów) i na pewno dla zbyt nielicznej publiki. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Cemetery of Scream promowało głównie swój ostatni, niedawno wydany album - "Frozen Images". Ze staroci wyłowiłem "Cold Obsession In My Eyes", "Overcall" i "Episode Man". Kapela pozamiatała zarówno energią sceniczną, jak i samą muzyką. Był czad, był klimat - było wszystko, czego można oczekiwać po dobrym koncercie. Osobne brawa należą się wokaliście, który nie dość, że pokazał niesamowity głos i charyzmę, to jeszcze od czasu do czasu mile dla oka pomachał swoimi niezwykle długimi dredami.
Sirenia, Warszawa "Progresja" 2009, fot. W. Dobrogojski
Ostatnim supportem, a zarazem pierwszą zagraniczną gwiazdą, była norweska Sirenia. Nowa hiszpańska wokalistka Ailyn to moim zdaniem strzał mocno chybiony. Owszem, możliwości głosowe są, ale barwa zdecydowanie nie przystaje do muzyki metalowej, niemile kojarząc się z Ayią z Unsun. Plusami Ailyn są na pewno uroda i prezencja sceniczna, które skutecznie odwróciły uwagę (co najmniej męskiej części publiki) od muzyki zespołu. Muzyki, która podobnie jak dwie ostatnie płyty Sirenii (z naciskiem na ostatnią), była klimatyczna, nastrojowa, lecz także mocno melodyjna, momentami wręcz popowa i niestety mało oryginalna. Nie rozumiem też braku chociażby klawiszy - kapela, która na swoich wydawnictwach posługuje się całym multum różnego rodzaju instrumentarium wystąpiła jedynie z dwoma gitarami i perkusją. Przy całej symfoniczności zespołu taki półplayback wyglądał mało poważnie. Norwedzy zagrali m.in. "Path To Decay", "Euphoria", "The Other Side", "Sister Nightfall", "The Seventh Summer", "Star-Crossed", "Lost In Life", "Downfall", "Meridian", "Led Astray" i na koniec "My Mind's Eye". Było poprawnie, miło dla oka i dla ucha - aż tyle i tylko tyle. Niepocieszeni mogli zrobić sobie pamiątkowe fotki z wokalistką, która po koncercie wyszła do fanów.
Pain, Warszawa "Progresja" 2009, fot. W. Dobrogojski
W końcu nadeszła pora na Pain. Szwedzi zaczęli dynamicznie od dwóch pierwszych numerów ze swojej ostatniej płyty - "I'm Going In" i "Monkey Business". Niestety od początku ciut szwankowało nagłośnienie - na szczęście nie na tyle, żeby znacznie utrudnić odbiór całego koncertu. W głębi po bokach sceny zawieszono dwa małe telebimy, na których wyświetlane były wizualizacje. Nie były one tak dobre, jak na koncertach Moonspell czy Ministry, ale i tak zdecydowanie poprawiały odbiór muzyki. Usłyszeć można było przekrój przez niemalże całą dyskografię Pain - "Suicide Machine", "Stay Away", dedykowane kobietom "Bitch", "Dancing With The Dead", "Don't Care", "Just Hate Me", "End of The Line", "Nailed To The Ground", "It's Only Them" czy "On And On". Pain, tak jak poprzedzająca go Sirenia, wszystkie swoje sample odgrywał z playbacku. O ile jednak w przypadku Sirenii wyglądało to nienaturalnie, to u Szwedów na pewno to nie przeszkadzało. Może dlatego, że ich muzyka mimo wszystko oparta jest na mocnych, gitarowych riffach, dla których sample są jedynie tłem. Pain dał dobry, energiczny koncert, na krótki bis grając jeszcze "Same Old Song" i wyśpiewane razem z fanami "Shut Your Mouth".
Sobotni wieczór na pewno zaostrzył mój apetyt na muzykę Cemetery of Scream. Chętnie bym ich zobaczył ponownie, najlepiej już na jakimś pełnowymiarowym koncercie, gdzie miałbym okazję do zweryfikowania swojej oceny. Przyjemnie było zobaczyć Sirenię, przyjemnie również było posłuchać na żywo "Shut Your Mouth". Jednak w przypadku kolejnego koncertu Pain w Polsce, przy okazji kolejnej płyty, potrzebne będą jakieś ciekawe supporty lub chociaż obniżenie ceny biletów - inaczej organizator może mieć problem ze zgromadzeniem nawet tych 200 (mniej więcej) osób, które 16 maja były w "Progresji".
Materiały dotyczące zespołów
- Pain
- Sirenia
- Cemetery Of Scream
- Gloom of Doom
- Diokhan
Na uwagę zasługuje również rodzimy Cemetery of Scream, bardzo pozytywnie zaskoczyli mnie Krakowianie. Co do pozostałych gwiazd i gwiazdorów, to może lepiej ograniczyć się do odsłuchów płytowych...