zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

relacja: Ozzfest 2002, Katowice "Spodek" 29.05.2002

4.06.2002  autor: Krasnal Adamu
wystąpili: Ozzy Osbourne; Tool; Slayer; Decapitated; Anti-Product
miejsce, data: Katowice, Spodek, 29.05.2002

29 maja zapomniałem o reszcie świata i pojechałem na Ozzfest 2002. Drzwi "Spodka" miały się otworzyć o 17:00, więc byłem tam pół godziny wcześniej. Organizatorzy byli prawie punktualni - wpuszczać zaczęto ok. 17:15. Należałem do tych szczęściarzy, którzy stali w "kolejce" tylko pół godziny. Gdy wszedłem na salę, grał Anti-Product. Nie przyciągnął wielkiej publiczności i nie wywoływał wybuchów zachwytu, ale taka już dola rozgrzewacza. Zdecydowanie najlepiej bawił się wokalista, który pod koniec występu pokazał nam nawet genitalia. Ociepliło się trochę, gdy na scenę wszedł polski Decapitated, ale sala nadal była w dużej części pusta. Przestawili zaledwie kilka utworów. Wokalista podkreślał, że niestety są czasowo ograniczeni. A szkoda. Te dwa zespoły grały w sumie mniej niż godzinę (chyba po 20 minut).

O 18:30 na scenę wszedł Slayer. Tom Araya - na środku, po jego lewej Kerry King, po jego prawej Jeff Hannemann, a za nim... Dave Lombardo. Niebywała okazja, znowu zobaczyć Slayera w tym składzie. Przecież Dave bębni u nich tylko tymczasowo - póki nie znajdą następcy Bostapha. Slayer, rzecz jasna, dał czadu na poziomie. Wszystko nienagannie wykonane, przyjemnie popatrzeć na prawdziwych metalowców. Kontakt z publiką był znikomy. Tom, widząc tłok pod sceną, prosił publiczność, żeby się cofnęła. Niewiele zdziałał. Podczas jednego z utworów na deski wdarł się jakiś gostek i uściskał Toma. Duże wrażenie robiła ochrona ciągnąca go potem po podłodze... I to tyle, jeśli chodzi o kontakt z publicznością. Jedyne, do czego można się przyczepić, to ograniczony czas koncertu. Po równej godzinie Slayer po prostu zszedł ze sceny. Zaraz potem zapalono światła i zabrano slayerowy sprzęt. Nie było co liczyć na bis. A szkoda, bo zabrakło kilku "przebojów".

Po półgodzinnej przerwie światła znowu zgasły i do naszych uszu dobiegły dziwne, ale znajome dźwięki. Cała scena była już przygotowana, brakowało tylko muzyków. Tool pojawił się o 20:00. Z przodu stanęli tylko wioślarze: gitarzysta Adam Jones po naszej lewej i basista Justin Chancellor po prawej. W głębi, na podeście miejsce zajął Maynard James Keenan, a po jego lewej perkusista Danny Carey. To, czy ich występ był najlepszy, jest kwestią gustu, ale nie można zaprzeczyć, że był najlepszym widowiskiem. Za muzykami, kilka metrów nad sceną, znalazły się dwa duże ekrany i jeden mniejszy za Maynardem. Wyświetlano na nich typowe dla Toola animacje i filmiki. Niektóre były fragmentami teledysków, niektóre - nawiązaniami do grafik z płyt. Wszystkie zachowywały rytm utworów. Muzycy - oprócz wokalisty - byli oświetleni. Stojący w mroku MJK był tylko cieniem na tle najmniejszego ekranu. Nie był jednak statyczny - wręcz przeciwnie - przez co stał się integralną częścią widowiska. Niestety Tool również był ograniczony czasowo. Przez 80 minut zagrał prawie całe "Lateralus" i tylko jeden starszy utwór. Zaczęli od "Grudge". Publiczność nie zawodziła (poza grupką ciołków, którzy w okolicach drugiej kompozycji skandowali "Sla-yer! Sla-yer!"). Wtedy jeszcze fani szaleli, ale potem - gdy przyszły spokojniejsze fragmenty - stali oniemiali. Po "Grudge" usłyszeliśmy: "Parabola", "Schism", "Stinkfist" (najstarszy w zestawie, więc i najbardziej zmieniony w stosunku do wersji z płyty), "Ticks & Leeches". Następnie przyszła kolej na trzy połączone utwory: "Disposition", "Reflection" i "Triad". Ten ostatni zaczął się od popisu perkusistów. Na środek sceny wniesiono niewielki zestaw dla dodatkowego bębniarza. Ktoś powiedział, że to Dave Lombardo. Po zakończeniu utworu perkusista uściskał po kolei wszystkich muzyków Toola i poszedł sobie. Potem było już tylko "Lateralis" i koniec występu. Dopiero wtedy Maynard wyszedł z cienia - przed udaniem się za kulisy wszyscy czterej muzycy uściskali się na środku sceny. Jako fan Toola byłem koncertem zachwycony, chociaż czułem pewien niedosyt związany z brakiem starszych utworów.

O 21:45 nadeszła pora na Ozzy'ego Osbourne'a. Wystąpił ze swoim aktualnym zespołem - Mike Bordin (perkusja), Bob Trujillo (bas) i Zakk Wylde (gitara). Na klawiszach grał inny długoletni współpracownik Ozzy'ego - John Sinclair. Publiczności cały czas przybywało, dopiero na tym koncercie sala zapełniła się prawie całkowicie. Osbourne był taki, jak zawsze - te same gadki, ta sama energia, zmuszał nas do krzyku i śpiewu, pokazał kawałek tyłka. Na widownię litrami lała się woda - Ozzy miał do dyspozycji dwa szlauchy i dwa wiadra, z których ochoczo korzystał. Ku uciesze fanów oblewał również ochronę. Zagrali kolejno: "I Don't Know", "War Pigs", "Believer", "That I Never Had", "Mr. Crowley", "Gets Me Through", "Suicide Solution", "No More Tears", "Iron Man", "I Don't Want To Change The World", "Road To Nowhere", "Crazy Train" i "Paranoid". Wszystko wykonane z energią, radosną żywotnością, której brakowało podczas wcześniejszych występów. Po "Gets Me Through" Ozzy przedstawił zespół (każdego muzyka po dwa razy). Zaczął od swojej prawej: Mr. Robert Trujillo, Mr. John Sinclair, Mr. Michael Bordin. O swoim gitarzyście "przypomniał sobie" dopiero, gdy publiczność zaczęła skandować "Zakk! Zakk!". "Co mówicie? A tak. Zapomniałem. Mr. Zakk fuckin' Wylde!". Po "Suicide Solution" muzycy poszli odpocząć. Wszyscy oprócz Zakka, który zachwycił nas solówką. Robi facet wrażenie! Po "Road To Nowhere" Ozzy powiedział, że zagrają jeszcze jeden utwór, ale jeśli będziemy "fuckin' crazy", to zagrają więcej. Na bis (ośmielę się nazwać to "obowiązkowym bisem", którego nie mogło nie być) wykonał tylko "Paranoid". O 23:10 Ozzy pożegnał nas. Wcześniej zdążył zapewnić, że spotkamy się jeszcze na Ozzfescie, a my zapewniliśmy jego, że chcemy, żeby przyjeżdżał do nas jak najczęściej.

Podsumowując festiwal: było świetnie, ale trochę za krótko.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?