zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Overkill, Destruction, Heathen, After All, Warszawa "Stodoła" 13.03.2011

17.03.2011  autor: Kępol
wystąpili: Overkill; Destruction; Heathen; After All
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 13.03.2011

Moda na thrash starej szkoły ma się jak widać naprawdę nieźle, gdyż ze świecą szukać dzisiaj tak jednolitych pod względem reprezentowanego przez wykonawców stylu imprez muzycznych. Frekwencja, jaka trzynastego marca odnotowana została w stołecznej "Stodole" być może nie należy do najbardziej spektakularnych na świecie (nie było podstaw, by narzekać na ścisk), acz powodów do żalu również nie pozostawiła. Na "miejsce kaźni" dotarłem mniej więcej trzydzieści minut przed występem After All, czyli w sam raz, by uzupełnić płyny i ulokować się w jakimś dogodnym miejscu.

Overkill, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni
Overkill, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni

Jeśli zaś chodzi o występ After All, to wypadałoby napisać tylko tyle, że osoby, które nie były wcześniej zapoznane z repertuarem formacji (nie wyłączając mnie), wyniosły z tego gigu naprawdę niewiele. Cóż... gdy są oddani fani, jest nie dający ciała zespół, godziwe oświetlenie i nie brakuje prądu, tylko jeden czynnik może to wszystko popsuć. Kyrie elejson nagłośnienie! Odniosłem bardzo silne wrażenie, że mam do czynienia kolejnym zastosowaniem idiotycznego podejścia: "byle jak, byle głośniej", które zaowocowało tym, że mimo decybeli nie było słychać niemalże nic. Na szczęście wokalista nie omieszkał zrobić użytku z kawałka głosu, jaki posiada, częstując nas wybornie wyciągniętymi wysokimi partiami. Zapamiętałem kilka tytułów, z których wymienię "Devastation Done", "End Of Your World" i "Betrayed By The Gods", choć z powodu nagłośnienia niczego sensownego na ich temat napisać nie potrafię.

After All, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni
After All, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni

Heathen nikomu przedstawiać nie trzeba. Muzycy takich grup, jak Angel Witch czy Exodus nie minęli się z powołaniem i na najnowszym albumie "The Evolution Of Chaos" zaprezentowali jeden z najlepszych materiałów w historii odrodzonego thrash metalu. Mimo iż grupa dysponuje jeszcze dwoma krążkami studyjnymi, to właśnie stuff z "The Evolution Of Chaos" zdominował występ amerykanów. Nie licząc gotowca w postaci intro, usłyszeliśmy więc: przepięknie rasowy "Dying Season", majestatyczny "Control By Chaos", podzielony na dwie części "No Stone Unturned" oraz "Arrows Of Agony". Szkoda, że zabrakło "A Heroe's Welcome", który może nie jest najbardziej thrashowy, lecz z całą pewnością to jeden z najlepszych utworów w menu Heathen. Sound już ciut czytelniejszy, choć w dalszym ciągu w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że zadowalający.

Heathen, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni
Heathen, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni

Podczas występu Destruction - na pewno nie wyraźnie, ale jednak - dało się usłyszeć partie poszczególnych instrumentów (nie wyłączając solówek), a to w porównaniu z koncertem otwieracza naprawdę sporo. Niemców widziałem w akcji już po raz trzeci i tutaj niespodzianek nie było. Wątpię w sumie, by ktokolwiek z zebranych w klubie maniaków porządnego, rasowego wykurwu, na nie liczył, choć moim zdaniem Destruction to propozycja dla tych, którzy albo widzą zespół pierwszy raz, albo od każdego kolejnego ich występu oczekują tak zwanej powtórki z rozrywki. Jak się można łatwo domyślić, rządził niepodzielnie materiał z "The Antichrist", z której to płyty usłyszeliśmy takie petardy, jak "Thrash Till Death", "Nailed To The Cross" "Dictators Of Cruelty" czy "Meet Your Own Destiny". Z wcześniejszego materiału zapamiętałem tylko "Mad Butcher". Ciężko w sumie o lepsze koncertowe killery, stąd decyzja zespołu co do doboru repertuaru wydaje się jasna. Kolejny solidny, porządny, rzetelny występ niemieckiej legendy, choć - nihil novi.

Destruction, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni
Destruction, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni

Overkill. Każdy, kto miał jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy aby na pewno właściwa kapela zamyka ten fest - został ich brutalnie pozbawiony. Naczytałem się już co niemiara superlatyw o występach tych dinozaurów thrashu, zapoznałem się z estymą, jaką darzy zespół każdy, kto relacjonuje ich występy i nie pozostaje mi w tym miejscu nic innego, jak wszystkie te ochy i achy potwierdzić. Energia, jaką Bobby "Blitz" Ellsworth tryska na scenie, może śmiało konkurować z tym, co na pełnej mocy wytwarza reaktor jądrowy. Reszta muzyków nie pozostawała w tyle. Ciężko po autorach takiego "Ironbound" spodziewać się zresztą czegokolwiek innego. Taki album może świadczyć tylko i wyłącznie o szczytowej formie zespołu, co podczas jego występu zostało potwierdzone fenomenalnym wręcz wykonaniem utworu tytułowego, "Bring Me The Night", "The Green And Black", "Give A Little", "Rotten To The Core"... Każdy numer porażał precyzją warsztatową, pasją gry, rock'n'rollowym feelingiem i autentycznością godną prawdziwej ikony. Nie sztuką jest moi drodzy nagrać genialny album thrashmetalowy przed dwudziestką po to, by później odcinać kupony. Blitz wiekowo mógłby być - podobnie jak Verni - moim ojcem, a grają tak, jakby dopiero co dostali muzycznej szajby. A gdyby tak stwierdzić, że Ellsworth to najlepiej prezentujący się na scenie muzyk? No przecież jego image (tak zwanej "rzeźby" może pozazdrościć mu każdy bywalec siłowni) to w połączeniu z estradowym behawiorem i rodzajem wykonywanego materiału, idealnie współgrająca całość, jakiej dopełnił gest wyeksponowania polskiej flagi podczas kapitalnego i takoż wykonanego "Bring Me The Night". Bobby wielokrotnie podkreślał swe uznanie dla naszego kraju, bo i całkiem niezłym przyjęciem może się on w naszych szerokościach geograficznych cieszyć, a i skład samego Overkill nie pozostaje z nim bez związku.

Overkill, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni
Overkill, Warszawa 13.03.2011, fot. Lazarroni

Impreza, mimo skandalicznego nagłośnienia (które podczas występu gwiazdy zostało na szczęście mniej więcej opanowane), naprawdę udana i, gdyby podliczyć wszystkie za i przeciw, wyjdzie z całą pewnością na to, że wyjazd się opłacił. Overkill dopisujemy do bezwzględnej listy najlepszych zabójców koncertowych tego łez padołu.

Komentarze
Dodaj komentarz »
ironbound
Beny82 (wyślij pw), 2011-03-18 09:25:49 | odpowiedz | zgłoś
taaaaa;] te kawalki destruction to kolega chyba sam sobie w glowie wynucil bo dwoch z wymienionych to zespol nie zagral;] i nie zwalac na naglosnienie bo az tak zle nie bylo;]

wiec plyt sluchac w domu, mniej piwa przy barze;]
krótko i na temat ;]
Kępol (gość, IP: 79.185.32.*), 2011-03-18 19:02:47 | odpowiedz | zgłoś
Przepraszam wszystkich fanów grupy Destruction jeśli rzeczywiście podałem jakiekolwiek informacje sprzeczne z rzeczywistą postacią ich tracklisty. Koncertowy spontan natomiast uwielbiam (inaczej nie byłoby mnie tam), co przejawia się poniekąd w moim intuicyjnym sposobie odbierania muzyki, jaki przysporzył mi już wieeeelu tego typu wpadek;] Śmiem twierdzić jednak, że nawet żywioł gdzieś uchodzi, gdy siada nagłośnienie. Sorki. 120 za bilet to wystarczający kwit, by czegoś od gigu wymagać. Pozdrawiam!
&
czarek37 (gość, IP: 193.243.142.*), 2011-03-17 22:12:36 | odpowiedz | zgłoś
koncert super ale faktycznie nagłośnienie do było do dupy

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?