zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

relacja: New Model Army, Wrocław "Alibi" 21.02.2010

22.02.2010  autor: Paweł Domino
wystąpili: New Model Army
miejsce, data: Wrocław, Alibi, 21.02.2010

Brytyjska formacja New Model Army nie należała nigdy do moich faworytów, nie uważałem jej także za zespół wybitny, ale czuję do nich niejaką słabość. Kiedy więc zajrzeli na kilka koncertów do naszego kraju, poczułem ogromną chęć ujrzenia ich na żywo, tym bardziej, że w tym roku formacja obchodzi jubileusz 30-lecia powstania. Jak się okazuje, podobnego zdania było kilka setek osób, które dość szczelnie wypełniły sympatyczny lokal "Alibi", którego wielką zaletą jest lokalizacja blisko Placu Grunwaldzkiego i znajdujących się tam licznych akademików. Ale nie tylko studenci zjawili się na koncercie, bo część zgromadzonych osób - sądząc po wieku - można podejrzewać o kibicowanie zespołowi od początku.

New Model Army, Kraków 24.02.2010, fot. kriz
New Model Army, Kraków 24.02.2010, fot. kriz

NMA przygotowało sobie całkiem pokaźne stoisko ze wszystkim, co się dało: od nalepek i znaczków, przez rozmaite tekstylia, włącznie z torbami na zakupy, do sporego wyboru płyt i nawet plakaty z autografami. Nie ma to jak dobre przygotowanie do trasy.

Weteranów miał tego dnia supportować wrocławski zespół Von Kossel i poczytawszy sobie o nich co nieco byłem ciekaw ich propozycji. Niestety, z ani bliżej, ani dalej mi nieznanych przyczyn niestety się nie pojawili i moje pytanie zawisło w pustce.

Okazało się jednak, że zespół taki, jak New Model Army właściwie nie potrzebuje podgrzewania klimatu, bo publiczność od początku przyjęła ich bardzo ciepło. A na niewielkiej scenie, która nie sprzyjała jakimś rozpasanym reakcjom, czuli się bardzo swojsko. Co nie jest dziwne, wszak po krótkim intro zaczęli od bardzo energetycznego, dobrze sprawdzającego się na koncertach "States Radio", rozpoczynającego jednocześnie prezentację utworów z najnowszego, jedenastego już krążka grupy - "Today Is A Good Day", które w łącznej liczbie siedmiu stanowiły główny element koncertu. Porównując poszczególne występy podczas trasy promującej tę płytę, można zauważyć sporą rotację utworów, także podczas bisów, co daje obraz zespołu, który lubi swoją muzykę, a nie wpada, inkasuje i wypada. Tę radość grania było podczas dwugodzinnego występu widać bardzo wyraźnie. Zwłaszcza kiedy uśmiechał się bardzo poza tym skupiony gitarzysta Marshall Gill czy nawet zatopiony w muzyce basista Nelson. Mimo że z pierwotnego składu pozostał już tylko Justin Sullivan czuć było, że zespół dodatkowo dobrze czuje się ze sobą, co jak na taki staż jest objawem jak najbardziej budującym i zawsze mnie cieszy.

New Model Army, Kraków 24.02.2010, fot. kriz
New Model Army, Kraków 24.02.2010, fot. kriz

Justin do śpiewania często dorzucał partie gitarowe (zwłaszcza kiedy Dean White zasiadał za klawiszami), w tym także akustyczne, poczynając już od drugiego w zestawie utworu "Get Me Out". W zamian pozostali członkowie zespołu wspomagali go wokalnie i bywały chwile, że poza perkusistą Michaelem Deanem śpiewali wszyscy. Ale nawet i te spokojniejsze utwory z partiami akustycznymi, jak "Into the Wind", miały w sobie dużo mocy i trudno było nie wyczuć punkowych korzeni zespołu. Zresztą, co częste, wersje koncertowe wielu utworów wydawały mi się bardziej żwawe, a nawet ostrzejsze niż studyjne. Justin komunikował się z widownią dość często, próbując także używać języka tubylców i witając się z fanami powiedział ładnie "dobry wieczór". Postarał się chłopak. Mocy nie brakowało zwłaszcza utworowi "Here Comes the War", który brzmiał podniośle, prawie jak hymn, aż chwilami miałem niespodziane jak na genealogię zespołu skojarzenia z kapelą Pinka Floyda. Tym bardziej, że fragmenty tego utworu z melodeklamacją brzmiały prawie jakby sobie jamowali. A potem zagrali blok kompozycji z nowej płyty, zaczynając od skocznego "Mambo Queen", zakończonego małym solem bębnów przechodzącym w hipnotyczne riffy "Peace Is Only", a potem niemal metalowy utwór tytułowy, aż do niskiej gitary w "Disappeared".

Justin rozgadał się, jak przystało na kolesia zaangażowanego. Głównie na temat kryzysu na Wall Street, ale pojawił się też wątek Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii. I cały czas zmieniali klimaty, bo po podniosłym "High" pojawiły się też wraz z "One Of The Chosen" plemienne klimaty z przejmującym solem i orientalnymi melodiami. Nie mogło zabraknąć "Autumn". Entuzjazm wzbudziły pierwsze dźwięki "czegoś starego", co okazało się być utworem "White Coats". Ale trudno się dziwić entuzjazmowi, bo refren sprzyja jak rzadko który takim reakcjom, tu ten punkowy beat czuło się bardzo wyraźnie. Od tego utworu zaczęła się najbardziej szalona część koncertu, w czasie której publiczność reagowała najbardziej żywiołowo. Ale cóż zrobić, kiedy następny w kolejce był "Purity", prawdziwy hymn, którego ozdobą była lekki klimat flamenco i nawet folkiem pachnące partie klawiszy. A potem nastąpił moment, na który czekała chyba cała publiczność, a dramatyczny wstęp do "Vagabonds" oraz lekko psychodeliczne solo i folkujące gitary rozbujały obecnych pod sceną. I tak już było w trakcie kolejnych hitów w postaci "Wired" oraz "Wonderful Way To Go".

New Model Army, Kraków 24.02.2010, fot. kriz
New Model Army, Kraków 24.02.2010, fot. kriz

W tym momencie panowie wyczerpali zestaw podstawowy, ale biorąc pod uwagę temperaturę koncertu chyba nikt nie spodziewał się, by nie miało być bisów. I oczywiście głośna i niecierpliwa reakcja widowni wymusiła powrót zespołu na scenę. Widać jednak było, że cieszy ich możliwość dalszego grania, dlatego bez ociągania się zaserwowali jeszcze cztery utwory. Na początek "Island" ozdobiony niepokojącymi przesterami gitar. Przed tym utworem Justin stwierdził, że Niemcy określają Anglików jako wyspiarskie małpy, dodając że faktycznie nimi są. Był kolejny wielki utwór New Model Army, którego zresztą sam się domagałem, czyli "51st State", jak zawsze fantastycznie wykonany, bo tę kompozycję trudno byłoby spaprać. Podobał się też bardzo ostatni już z utworów pochodzących z promowanej obecnie płyty, czyli równie dynamiczny, rozpędzony jak jego tytuł "Arm Youself And Run", który ma sporą szansę dołączyć do klasyków zespołu. A zakończenie mogło być w tej sytuacji już tylko jedno, czego dowiodła publiczność, śpiewając wraz z Justinem kluczowe fragmenty "Green And Grey". Piękne zwieńczenie pięknego koncertu, który mimo swej długości skończył się zdecydowanie za wcześnie, jeszcze kilka tytułów mogłoby się pojawić. Bo kto to widział wracać do domu z koncertu przed północą?

Zobacz zdjęcia z koncertu: New Model Army w Krakowie, klub "Loch Ness", 24.02.2010.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Prawda
antiholly (gość, IP: 82.143.186.*), 2010-02-28 14:43:19 | odpowiedz | zgłoś
Też tam byłam :) I podpisuję się pod recenzją obiema rękoma, świetny show, a nagłośnienie dało nieźle popalić uszom.
Szkoda, że tak krótko... pozostał spory niedosyt.

Materiały dotyczące zespołu

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?