- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Mystic Festival '99, Kraków "Hala Wisły" 9.10.1999
miejsce, data: Kraków, Hala Wisły, 9.10.1999
Dni do mystica (Mystic Festival '99 - przyp. red.) odliczałem od kiedy kupiłem sobie bilet. Kiedy wstałem rano 9 października, sprintem poleciałem na dworzec PKP po znajomych, by jak najszybciej znaleźć się na hali Wisły, gdzie odbywał się koncert.
Na miejsce dotarliśmy około 12, czyli na godzinę przed oficjalnym otworzeniem drzwi dla publiczności i w sumie opłacało się tak wcześnie przybyć, ponieważ można było sobie pooglądać próby zespolików, grających na owym festiwalu. Muzycy krzątali się po całej hali oglądając to i owo, przysłuchując się, jak to wszystko gra itd. Byłem do tego stopnia pochłonięty występami próbnymi grup, że praktycznie nie zauważyłem (znaczy zauważyłem, ale było już za późno na wszelkie działania) przechodzącej koło mnie żony Ihsahna, Ihriel. Próby się skończyły i nadszedł czas na oficjalne występy zespołów.
Od razu po wejściu na salę zajęliśmy miejsca przy barierkach i nie ruszyliśmy się z nich do końca koncertu. Jako pierwszy wystąpił krakowski Sceptic. Zagrali utwory z debiutanckiej płyty plus cover Death. Występ według mnie bardzo udany, ale niestety mało ludzi zwróciło na nich uwagę, grali pierwsi więc większość zamiast oglądać występ, zajmowała się sobą albo jeszcze czekali w kolejce przed halą, a szkoda bo grają naprawdę dobrze.
Jako następny na scenie zaokrętował się bułgarski Necromancer. I teraz niestety też publika nie była jakoś za bardzo zainteresowana, jednak tutaj powodem nie było brak ludzi, bo większość zdążyła już wejść. Problem tkwił w tym, że panowie z Necromancera są mało znani w Polsce. Jednak nawet po wysłuchaniu ich twórczości na koncercie nie przekonam nie przekonałem się do ich muzyki. Grają melodyjny death w połączeniu z typowymi gotyckimi aranżacjami, a szczerze mówiąc mam już takiej muzyki dość.
Po nich nadszedł czas na niespodziankę. W sumie nie wiem, czy można mówić tu o niespodziance, ponieważ to, że będzie to god dethroned wiedzieli chyba wszyscy. I dobrze, że niespodzianka była właśnie taka, a nie inna, ponieważ nie ma jak porządny brutal death. God dethroned był pierwszym zespołem, na którym coś wogóle zaczęło się dziać. Wreszcie ktoś zaczął machać głową i stworzył się młynek. Zespół zagrał głównie materiał z dwóch ostatnich płyt, na przemian ładując nam coś z "Bloody blasphemy" i "la grand.....". Tak więc usłyszeliśmy między innymi: "under a golden wings of death" czy "boiling blood". Na koniec zagrali "The serpent king" i pożegnawszy się rzuceniem w publiczność pałeczkami od perkusji zeszli ze sceny.
Potem, po krótkiej przerwie, wyszedł jakiś facet i zaczął gadać ogólnie o mysticu. Ja jednak nie zwracałem na niego uwagi, ponieważ z niecierpliwością oczekiwałem na zespół "rodzinny" Peccatum. Jako, że ich debiutancka płyta mi się bardzo spodobała, byłem bardzo ciekaw jak wypadną na koncercie i nie zawiodłem się, ale po kolei. Zaczął się zmieniać wygląd sceny. Na perkusji zawieszono flagę Peccatum, zainstalowane parę nowych reflektorów i zaczęło się. Na scenie objawił się Ihsahn z jakimś muzykiem sesyjnym (nie z rodziny, jak to określił mój znajomy), z głośników popłynęła piękna muzyka i po chwili na scenie pojawiła się Ihriel ze swoim bratem Lordem P.Z. W momencie gdy zaczęli grać pierwszy utwór "speak of the devil", po prostu odleciałem i chyba nie tylko ja. Muzycy zamiast grać normalny zwykły koncert, zrobili teatr. Całą hala poruszała się jak zahipnotyzowana. Był to jeden z najlepszych koncertów tego wieczoru. Byłby najlepszym było jeszcze jasno, więc klimat nie mógł się do końca wytworzyć. Całość materiału pochodziła z debiutanckiej płyty. Więc oprócz wspomnianego już "speak of the devil" można było także usłyszeć "the change" lub "I breathe without acces to air" . W sumie szkoda że nie zgrali nic z nadchodzącej epki ale... Jedynym minusem występu był brak żywej perkusji na scenie.
I znów przerwa, jednak nie taka długa jaka była pomiędzy Necromancerem a Peccatum, ale trochę mi się dłużyło, ponieważ wiedziałem, że następny wystąpi LIMBONIC ART. Kolejny mój i chyba nie tylko mój faworyt tego koncertu, bo chyba każdy wie, jak panowie Morfeus i Daemon są w Polsce popularni. I są, pojawili się na scenie, lekkie zdziwienie, bo są bez makijaży, czyżby poszli w ślady brygady Samotha i zaczęli występować bez nich? Przejdźmy do koncertu. Zaczęli kawałkiem z nowej płyty (oprócz tego można było jeszcze usłyszeć dwa nowe utwory, są one bardzo rozelektronizowane, ale dobre). Publika zaczęła szaleć, prawie cała hala była w ruchu.
Ten, kto był na płycie, po prostu musiał wdać się w młynek. Jako drugi utwór idzie "Symphony in moonlight and nightmares" potem znowu coś z nowej płyty i tak na przemian. Ze sceny poszły największe hity zespołu, takie jak "oceania" "misantrophy spectrum" czy "in the mourning mystiqe". Mnie już wszytko boli, a morfeus zapowiada "DARK ZONE MARTYRIUM" i w tym momencie cała hala zapada w trans, wszyscy podnoszą ręce do góry, a mistyczne słowa DOMINUS SPIRITUS SATANAS rozlegają się po całej hali Wisły. SZOK. Ale wszystko co piękne, zawsze się kończy, panowie szybko schodzą ze sceny :( Podczas występu limbonica, tradycyjnie schrzanił się automat perkusyjny, ale nikt tego chyba niezauważył.
Następne 45 minut straciłem na stanie w kolejce do kibla, bo stwierdziłem, że głupio się poguje z pełnym pęcherzem. Wróciłem pod scenę, a tu koledzy z Kovenant, Blackheart (wyglądał jak UFO) i Hellhammer odwołują koncert swojego zespołu. Nagash się rozchorował. Szkoda.
Potem znowu dłuuga przerwa, bo panowie z Amorphisa muszą się dooobrze przygotować. Heh. (czekają na zmrok - przyp. red.) Jednak gasną światła i na scenie, tworzy się klimat krainy tysiąca jezior. Występ Amorphis podobał mi się, ale wydaje mi się, że nie pasowali klimatycznie do reszty zespołów. No i nie zagrali mojej ulubionej piosenki, "Black winter day" . Wykonany repertuar to głównie ostatnia płyta, która średnio mi się podoba.
Amorphis zszedł ze sceny i na hali zrobiła się nerwowa atmosfera, wszystko jasne, jako następny występuje EMPEROR. Z tyłu na scenie została rozwieszona flaga Emperora, światła się ściemniły i zaczęło się. Na scenie pojawiły się gwiazdy wieczoru. Ihsahn podchodzi do mikrofonu i wrzeszczy "Curse you all men" i zaczynają, publika, choć trochę już wyczerpana, dalej szaleje, tworząc wizje chaosu - i tak już do końca. Ledwo kończy się pierwsza piosenka, a już praktycznie słychać takty drugiej. "Thus spake the nightspirit", moja ulubiona. Potem grają po kolei "Decrystalizing reason", "I am the black wizards", "Sworn", Ihs dedykuje ten utwór swojej żonie Ihriel. Ale lecimy dalej i mamy "With strength I burn", znakomity utwór do machania łbem. Potem chóralny "An elegy of icaros" i "The loss and curse of reverence" z naprawdę niesamowitymi światłami. Ja już praktycznie się ruszać nie mogę, a Ihs zapowiada utwór z demówki "Wrath of the tyrans", więc walczymy dalej. Na koniec zagrali "Inno a satana" odśpiewane razem z muzykami Limbonic art i niestety koniec. Szkoda, że tak krótko, ale klasę pokazali.
Podsumowując: niesamowity koncert.
Materiały dotyczące zespołów
- Emperor
- Amorphis
- Limbonic Art
- Peccatum
- God Dethroned
- Necromancer
- Sceptic
Zobacz inne relacje
Mystic Festival '99, Kraków "Hala Wisły" 9.10.1999
autor: Kornik
Mystic Festival '99, Kraków "Hala Wisły" 9.10.1999
autor: Bart/2
Mystic Festival '99, Kraków "Hala Wisły" 9.10.1999
autor: Eld