- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Multicide, Sabot, Moonlight, Warszawa 16.05.1997
miejsce, data: Warszawa, Remont, 16.05.1997
miejsce, data: Warszawa, Paradise, 16.05.1997
Dzien pelen koncertow i... Paragraf 8!
To byl pamietny piatek... dwa koncerty jednego dnia... przyjemne koncerty, a do tego jeszcze dzien pelen przygod... cos wspanialego. Ale najpierw troche konkretow:
16.05 - piatek, koncerty:
Multicide + jakis francuski band + Sabot
Moonlight
Zacznijmy od tego pierwszego... Mial sie odbyc w Remoncie, o godzinie 17:00, a wiec zmowilismy sie (Ja, Elf, Sylwek i JXM) w tymze miejscu o tejze godzinie. Zjawilem sie tam nieco wczesniej, zanabylem bilet (cale 8 zl!) i wlazlem do srodka. Miejsce wydawalo sie calkiem zacne, ale... sala "koncertowa" miala pewne niedogodnosci - slup posrodku sceny i drugi posrodku parkietu mniej wiecej. Calosc wylozona czarnym papierem, od sceny oddzielony parkiet dwoma linami metalowymi, dosc mocno naciagnietymi. Zaczepilem tam Paulusa von Kinsky'ego, znanego mi skadinad, lidera kapeli Multicide i okazalo sie, ze koncert odbedzie sie dopiero o 18:00 i zagraja az 3 kapele. Wyszedlem wiec na zewnatrz, a tam juz czekali Elf, Sylwek i JXM. Razem doczekalismy do godziny 18:00, robiac sobie piknik na pobliskiej trawce (pod domem studenckim PW "Mikrus"), gdzie JXM stwierdzil, ze: "Tu mi dobrze, tu mi cieplo, tu sie bede rozmnazal", przy pierwszej probie pojscia ciut wczesniej pod Remont (dzieki czemu bysmy sie nie spoznili, ale...). Nicto, gdy juz dotarlismy na miejsce okazalo sie, ze Multicide wlasnie zaczelo grac... Mozna to okreslic tylko w jeden sposob: ZAJEBISCIE FAJOWA RZEZNIA!!!. Niestety, nie wyznaje sie co zagrali.... dosc, ze podobalo mi sie... BARDZO!. Nastepna byla ta francuska kapela co ja jej nazwy nie pamietam.... smiesznie grali, basista w takiej plociennej czapeczce - kapelusiku i prawie lysy perkusista. Grali tak wg. mnie bardziej pankowo-grungeowo, ale ja sie nie znam, wiec moze to bylo lekko inaczej... A nastepnie zagrala amerykanska grupa Sabot, czyli gitarzysta przypominajacy wygladem raczej pana doktora lub docenta i perkusistka z krociutko obcietymi wlosami. Grali dosyc dlugie, ostrawe kawalki. Niestety nie doczekalem do konca, musialem swoje sprawy zalatwic, ale mysle, ze grali tak caly czas... Po zalatwieniu tego co mialem zrobic, spotkalem pozostawionych Elfa, JXMa i Sylwka i razem udalismy sie do tramwaju w okolicach Metra "Politechnika".
Wsiedlismy chyba w 31 i zamierzalismy sie udac na Plac Narutowicza w celu pozniejszego udania sie do klubu "Paradise", gdzie o 21:00 mial sie rozpoczac koncert zespolu Moonlight. W tymze tramwaju zachowywalismy sie nieco glosno, jednak nie ZA glosno... poprostu dobry humor i kupa smiechu... az naraz taki jeden podpity buc sie do nas przyczepil a szczegolnie do mnie, sam nie wiem czemu... Mial jakies problemy, ze niby to powinnismy sie zachowywac normalnie, itd. Z jego strony padaly teksty w stylu - zaraz mnie uderzy, itd. Gdy stwierdzilem, ze bedzie to naruszenie paragrafu o nietyklanosci osobistej, gosc wyjechal, ze on nam tu zaraz z paragrafu 8 dowali. Po chwili do rozmowy dolaczyl sie czlowiek wygladajacy na dresiarza, ale zachowujacy sie calkiem porzadnie i stwierdzil, zeby ten buc zamknal jape, bo teraz on zaczal byc za glosno. Mieli nawet wysiasc aby sie bic, ale jakos im to nie wyszlo... W pewnym momencie zadzwonil komurofon JXMa i rozpoczela sie dysputa z Krapiem. Po jakiejs minucie uslyszelismy druga komure, wiec padlo pytanie, czy to nie znow JXMowa, ale nie, on jeszcze wtedy rozmawial. Oczom naszym ukazal sie PRZEZABAWNY widok, otoz ow buc wyjal z kieszeni komure i odebral telefon, albowiem to jego wlasnie zadzwonila... Bylo smiechu co nie miara i widac facet sie speszyl bo juz sie nie przyczepial wiecej...
Szczesliwie dotarlismy pod "Raj" i tam spotkalismy reszte "bandy" z #metalpl, czyli miedzy innymi: Ricka, Karoline, R2d2 i jeszcze kilkoro ludzi, ktorych w chwili obecnej nie pomne. Juz slychac bylo proby glosu Maji i zespolu Moonlight, choc do wpuszczenia nas do srodka jeszcze troche brakowalo. Przed samym wejsciem odnalezlismy Vampire, ktorej relacje mozna juz przeczytac. Zakupienie biletu kosztowalo kazdego z nas 8 pln i wreszcie znalezlismy sie w srodku. Tu musze nadmienic, ze koncert ten stanowil ostatnia juz impreze Judegement Night w klubie "Paradise" co niestety niezmiernie smutnym jest, albowiem nie ma na razie drugiego takiego klubu. Gdzie nam, biednym metalom, przyjdzie sie teraz bawic.. ? No, ale powrocmy do koncertu... Sala byla juz udekorowana na otwarcie jakiegos dziwnego klubu, sponsorowanego przez firme produkujaca napoj Red Bull i bynajmniej nie byl to wystoj odpowiadajacy metalowej "rzezni". No nic... chwile jeszcze potrwalo, pojawil sie orgnizator, Konrad i zapowiedzial zespol. Po chwili pojawila sie grupa wraz z Maja (wokalistka) i rozpoczeli koncert. Poczatkowo wszystko bylo nieco sztywne, albowiem muzyka jaka grali nie jest metalowa, raczej gotyckim rokiem progresywnym (wg. mnie). Po chwili jednakze ludzie zaczeli podrygiwac w rytm muzyki, podobnie jak sama wokalistka. Nieco dziwnie wygladala grupka metali potrzasajaca glowami w takt muzyki dosyc odbiegajacej od metalu. W czasie koncertu zespol zaprezentowal 4 czy 5 nowych utworow, ktore budza nadzieje ze nowa plyta, majaca sie ukazac gdzies miedzy wrzesniem a koncem roku, bedzie rownie dobra jak "Kalpa Taru". Bylo takze solowka gitarzysty (Metaliki) i cover Lady Pank "Marchewkowe Pole", ktory odspiewala cala sala, wraz z zespolem. Po kilku bisach zespol opuscil klub i rozpoczela sie impreza stricte metalowa, o wrazeniach z podobnej mogliscie juz sobie poczytac. Calosc oczywiscie skonczyla sie jak zwykle o godzinie 2 nad ranem. Coz... szkoda tylko, ze pierwszy klub metalowy w Warszawie wlasnie zakonczyl swoja dzialalnosc. Miejmy jednak nadzieje, ze niedlugo cos nowego "sie urodzi".
Zobacz inną relację
Moonlight, Warszawa "Paradise" 16.05.1997
autor: Vampire