zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

relacja: Mindfak, Discordia, Anemja, Wrocław "Alive" 11.11.2022

14.11.2022  autor: Krasnal Adamu
wystąpili: Mindfak; Discordia; Anemja
miejsce, data: Wrocław, Alive, 11.11.2022

Wieść o zakończeniu działalności przez grupę Mindfak nie była czymś, czego bym się w najbliższym czasie spodziewał - czekałem raczej na informacje o planach związanych z drugim albumem. Skoro jednak zespół postanowił się rozwiązać - warto zaznaczyć, że w przyjacielskiej atmosferze - zachciałem jeszcze chociaż zobaczyć, jak się żegna z fanami. W towarzystwie grup Discordia i Anemja odbył weekendową trasę, zatytułowaną humorystyczne "Ostatni World Tour po Polsce", obejmującą kolejno Poznań, drugi dom kapeli, czyli Wrocław, i miasto założenia, czyli Żagań. Zaliczyłem koncert środkowy. Nie zamierzałem chłopakom skąpić, ale koszt wejścia - co łaska - stanowił dla mnie dodatkową zachętę.

Pierwszym, czym zwróciła moja uwagę Anemja, była znaczna szerokość gryfu sześciostrunowego instrumentu basisty. Sam muzyk też okazał się duży - wyraźnie górował nad kolegami z kwartetu. W oczy rzucił mi się też trzymany przez wokalistę megafon, wykorzystany został on jednak tylko jako źródło odgłosów syreny w intrze, na które złożyło się też m.in. uderzanie przez perkusistę w talerze. Zaraz potem otrzymaliśmy dawkę hardcore'u z domieszką metalu, w tym utwory "Moja siła", "Najeźdźca", "Metr czterdzieści i dziewięć" i "Srebrniki". W połowie występu wokalista urozmaicił widowisko, schodząc na chwilę na widownię, a w kończącym 35-minutowy set podstawowy "Getcie" gitarzysta, pełniący w zespole też obowiązki konferansjera, grał ostatnie dźwięki, leżąc na podłodze przed zestawem perkusyjnym. Po uzyskaniu bardzo entuzjastycznie wyrażonego przez wokalistę Mindfaka pozwolenia, grupa wykonała jeszcze bis. W jego trakcie basista zszedł ze sceny, by, nie przerywając gry, poskakać z widzami. Wkrótce do zabawy w tłumie dołączył wokalista.

Najbardziej ekstremalny reprezentant metalu tego wieczoru, Discordia, zaczął od utworu "Blitzkrieg". Kwartet szybko zawładnął publicznością. Podczas drugiej pozycji w zestawie, "Black Death Hate", rozkręcił się młyn, który utrzymywał się już przez większość występu. Po kilku kawałkach widzowie zaczęli też wbiegać na scenę. Trochę słabiej było z humorem. Anemja zasugerowała, że Discordia będzie się wygłupiać, a i ja - jako że kiedyś widziałem już zespół na żywo - tego właśnie oczekiwałem. Nie miałem pewności, jak poważnie powinienem potraktować wygłoszone przed "False Mankind" wytłumaczenie, że muzycy nie mają nic mądrego do powodzenia. Mimo to ekipa poradziła sobie bardzo dobrze. Do końca trwającego trzy kwadranse setu usłyszeliśmy jeszcze m.in. "Let Us Slay", "Antichrist" Sepultury i "Death Wish". W finałowym kawałku jednego z gitarzystów zastąpił Kuba, były członek zespołu, a szaleństwo widzów osiągnęło szczytowy poziom.

Wykonanie utworu "Jesteśmy wkurwieni", od którego zaczął swój set groovemetalowy Mindfak, zostało nietypowo urozmaicone - chłopaki z Discordii wkroczyły na scenę z zakoszoną skądś tablicą z napisem "kurczaki z rożna". Zdobycz pozostała w tle już do końca występu, mimo że rozwiązująca się kapela zajmowała się w jego czasie przyjmowaniem nie pokarmu, tylko płynów. Po utworze "Czarnogłów", drugim w secie, muzycy wypili kolejkę mocniejszego od piwa trunku za nasze zdrowie. Następnie wykonane zostały kawałki "Kroczy Leszy", "Zabijka", "Latarnik" i "Świt ciemności", po czym gitarę basową przejął od wokalisty Patryk z zespołu, który przedstawił jako Martwy Punkt - chodziło oczywiście o Deadpoint. Po zagraniu "Schedy" opuszczający scenę gość zachęcił widzów do skandowania nazwy Mindfak. W trakcie przedłużającej się przerwy, gdy wokalista Jacek rozlewał następną kolejkę, gitarzysta Seba przedstawił obecnego na sali Mariana, autora części tekstów zespołu. Do końca 50-minutowego setu podstawowego usłyszeliśmy jeszcze utwory "Łowca czarownic", "Zarzewie jutra", "Bagno", "Skoczniak" i "Będziemy straszyć". Na bis poleciały "Prehistoryczne psy", których riff, jak podkreśliła kapela, nie jest podpierdolony - i przy okazji sam raz na zawsze chciałbym stwierdzić, że rzeczywiście od "Sleep Now in the Fire" Rage Against the Machine różni się on znacząco. Kulminacyjny moment zabawy nastąpił, gdy na prośbę wokalisty grupka kilkunastu maniaków zrobiła ścianę śmierci. Ostatnie dźwięki bisu Seba grał na gitarze trzymanej za głową. Było więc rozrywkowo i efektownie, tylko trochę się zdziwiłem, gdy dotarło do mnie, że przez niecałą godzinę kapela zdążyła wykonać prawie wszystkie kompozycje ze swojej dyskografii - z albumu "Wierutny", EP-ki "Treter" i paru singli. Naprawdę odeszła za wcześnie.

W klubie zagrały trzy zespoły, ale ze względu na okoliczności w podsumowaniu wolę się skupić na jednym. Nazywał się Mindfak i pożegnał się z nami w pięknym stylu i doborowym towarzystwie. Dziękuję.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?