- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Metallica, Apocalyptica, Monster Magnet, Mercyful Fate, Warszawa "Stadion Gwardii" 1.06.1999
miejsce, data: Warszawa, Stadion Gwardii, 1.06.1999
W Międzynarodowy Dzień Dziecka odbył się w Warszawie na stadionie Gwardii koncert, którego główną atrakcją była Metallica. Jako że na ten sam dzień wyznaczono mi termin egzaminu na uczelni, nie uczestniczyłem w imprezie od samego początku - przybyłem na stadion, gdy swój występ miała praktycznie na ukończeniu Apocalyptica, która, sądząc z oklasków, podobała się zgromadzonej publiczności. Trzeba przyznać, iż zagranie na wiolaczelach "South of heaven" Slayera wymagało sporej gimnastyki :) Po koncercie Finów nastąpiła 45 minutowa przerwa, w której do taktu przygrywał z głośników Black Sabbath.
Mniej więcej o 20:50 rozpoczął się koncert Metalliki.
Poniżej mniej więcej kompletna lista utworów, które zagrali w trakcie dwóch godzin (kolejność zbliżona):
Breadfan
Master of puppets (aaaaarghh)
The thing that should not to be
Of man and wolf
Fuel
Memory remains (z pomocą zgromadzonych przy "lalalalalalalalalalala")
Bleeding me
The four hourseman (jedyny z "Kill'em all", niestety)
For whom the bell tolls (aaaarrrrghhhhh)
Wherever in my roam
King nothing
One (dużo fajerwerków i wystrzałów na początek, później już niestety nie było tak jak powinno być, jedyny utwór z "And Justice for all...", chlip chlip)
Sad but true
Enter sandman
Nothing else matters (zapalniczki i rączki w góre, hehe)
Creeping death (aaaaaarrrrrrrghhhhhhhhhh, na kolana chamy, śpiewa J.H.)
Battery
Fight fire with fire (na kolana)
Die, die my darling
W pewnym momencie, już chyba miał się rozpocząć Sanitarium, ale w końcu poprzestano na początkowych akordach - szkoda, wielka szkoda... Ale ludzie pewnie by i tak nie poznali :(.
Koncert trwał około dwóch godzin, bisowano (???) trzy razy... ale po każdym zejściu zespołu ze sceny coraz więcej osób schodziło z murawy :(( Pewnie by zdążyć na ostatni autobus lub tramwaj.
Koncert był IMO średnio udany. Milej wspominam chociażby Slayera w Katowicach. Grunt, że ludzie klaskali, hehehehhee.
Jak dla mnie 3 z małym plusem. Ani dobrze, ani źle.... Prawdę pisząc, nie tego się spodziewałem i już.
Kilka uwag natury formalnej:
To co zrobiono ze stoiskami z jedzeniem, to kurwa woła o pomstę... Ja pierdolę stanie w 40 minutowej kolejce... Grunt że znam okolice i po koncercie poszedłem do nocnego kupić sobie bułkę i kawałek mięcha.
Sprawa picia - wiem że i z tym były kłopoty. Na szczęście już wiem, jak takich kłopotów unikać. Krótka historia z życia wzięta: miał być na koncercie mój koleżka ze Śląska. Podczas Apocalipticy widzę kogoś o podobnej fizjonomii. Podbiegam do niego i zaczynam się witać, po czym okazuje się ze była to pomyłka :) Na szczęście kolo był kumaty i też mówi ze czeka na znajomych (nie doczekał się). Miał za to w swoim plecaku (taki duży, jak się po górach nosi) kilka puszek browaru. No i piliśmy sobie żywca i leszka. W tym miejscu chciałem podziękować Kubie z Poznania za ludzkie serduszko.
Komentarze ze sceny: czasem wesołe (1, 2, 3, 4 yeaaahhhh...), a czasem wręcz żałosne (przeplatanie faków w każdej wypowiedzi).
Wyjście z Gwardii - o ile wejście nie sprawiało kłopotów, o tyle wyjście było klasyczny horrorem... Kurwa to było przegięcie. I tyle. Dziwne że nikogo nie stratowano.
Stoiska z pamiątkami - idę do kolesia i pytam, czy jest DVD Metalliki. Na to on wielkie oczy zrobił i mówi że nic o tym nie wie. Później przylazł jakiś kołek i powiedział ze nie ma czegoś takiego (a właśnie że jest i to na wszystkie strefy).
Wiem, że muzyka łączy ludzi i łagodzi obyczaje, ale co robili na Gwardii ludzie, głownie chyba w wieku późnopodstawówkowym - wczesnolicealnym w koszulkach Nirvany i Marilyn Manson? Sam byłem w koszulce Krabathora (był jeszcze jeden człowiek w takiej samej).
Przed stadionem widziałem Andy'ego z Damnable żłopiącego browarek, ale nie wiem czy dotarł na sam koncert. Ciekawe czy i inni muzykanci dotarli na nim byli.
To tyle na dziś.
P.S. Ktoś w MZK pomyślał i puszczono "długą" wersje 604, jadącą na Cenralny.
P.S. 2. A tego, że "Seek and destroy" nie zagrali, to im nie wybaczę. Dlaczego to zrobili???? Doprawdy nie wiem...
P.S. 3. Bardzo dobrze, że nie zagrali "Whisky..." pomimo nawoływań "fanów", sięgnęli by wówczas w moich oczach dna...