- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Mastodon, Russian Circles, Warszawa 11.11.2017
miejsce, data: Warszawa, Progresja Music Zone, 11.11.2017
Listopadowy koncert Mastodon w Warszawie to drugi w tym roku występ formacji w naszym kraju, po lipcowym w Gdańsku. Zespół regularnie odwiedza Polskę, bo ma u nas liczną rzeszę fanów. Zaliczam się do grupy wielbicieli twórczości amerykanów, ale cenię tylko płyty wydane do "Crack The Skye", bo do późniejszych nagrań podchodzę z dużą rezerwą i darzę je zdecydowanie mniejszą sympatią.
Mastodon, Warszawa 11.11.2017, fot. Ewelina Eliasz
Miałem dylemat, czy uczestniczyć w koncercie w klubie "Progresja", czy wybrać się na marsz związany ze Świętem Niepodległości. Przeczytałem relacje z warszawskiego gigu w 2016 roku, z których wynikało, że występ był źle nagłośniony i miało to wpływ na odbiór wydarzenia. Słabo słyszalne były harmonie wokalne, a gra poszczególnych instrumentów zlewała się w całość. Z drugiej strony band często gra na żywo i czasami może zaliczyć wpadkę. Ostatecznie zamiast marszu, w którym nie mógłbym aktywnie wziąć tego dnia udziału, bo doskwierająca kontuzja barku utrudniałby mi sprawne wyrywanie płyt chodnikowych, zdecydowałem się na wieczorny koncert.
Na występ supportu czekałem w sali wypełnionej prawie po brzegi. Na korytarzach klubu oprócz języka polskiego słychać było liczne rozmowy po rosyjsku, bo przyjechało sporo fanów Mastodon zza naszej wschodniej granicy. Przy okazji pozdrawiam litewską ekipę z Wilna, którą spotkałem w szatni.
Jako pierwszy tego wieczoru zagrał zespół Russian Circles, pochodzący - co ciekawe - nie z wojskowej zony w Obwodzie Kaliningradzkim, ale z Chicago. Perkusja była ustawiona z przodu na środku sceny, po jednej stronie stał basista, a po drugiej gitarzysta, dzięki czemu zebrana publiczność mogła śledzić grę muzyków. Kapela zaprezentowała instrumentalny post-rock momentami przechodzący w metal. Spokojniejsze fragmenty przeradzały się w kanonady dźwięków, a melodyjne partie mieszały się z improwizacjami. Dobre nagłośnienie pozwoliło na docenienie warsztatu muzyków, korzystających z wyczuciem z efektów gitarowych.
Zespół wykreował trwające ponad pięćdziesiąt minut apokaliptyczne misterium, które podobało się zebranej publiczności, o czym świadczyły oklaski w przerwach między utworami oraz w czasie wyciszeń.
Mastodon, Warszawa 11.11.2017, fot. Ewelina Eliasz
Mastodon zaczął występ spokojnie, od "The Last Baron" z albumu "Crack The Skye". Po "Sultan's Curse" z "Emperor of Sand" zespół ponownie powrócił do "Crack The Skye" utworem "Divinations", co bardzo mnie uszczęśliwiło, bo uwielbiam tę płytę.
Mastodon swoją energią sceniczną podgrzał atmosferę tego listopadowego wieczoru i byłem świadkiem jednego z najbardziej udanych koncertów tego bandu w naszym kraju. Zaprezentowany repertuar był bardzo przekrojowy, ale dominowały utwory z ostatniej płyty, "Emperor Of Sand". Szczególny entuzjazm wśród publiczności wywołały starsze i dobrze znane kawałki, a kulminacyjnym momentem było wykonanie "Oblivion".
Dla mnie najważniejszym momentem było zagranie "Mother Puncher" z uwielbianej przeze mnie pierwszej płyty, "Remission". Po tym utworze zespół wykonał jeszcze przebojowy "Steambreather" i zrobił sobie chwilę przerwy.
W czasie bisów na scenie gościł Scott Kelly, lider grupy Neurosis. Tym, którzy jeszcze nie zetknęli się z zespołem z Oakland, polecam recenzję "Souls At Zero". Scott wspomagał Mastodon wykrzykiwanymi hardcore'owymi wstawkami wokalnymi, a w ostatnim numerze nawet zagrał na gitarze. Muzycy opuszczali już scenę, ale jeszcze na zakończenie perkusista Brann Dailor wyszedł zza swojego zestawu i powiedział kilka zdań do zebranej publiczności.
Mastodon, Warszawa 11.11.2017, fot. Ewelina Eliasz
Nagłośnienie było poprawnie ustawione, a instrumenty było słychać wystarczająco selektywne. Zresztą w grze Mastodon nie chodzi o dopieszczone brzmienie, bo wizytówką grupy jest specyficzny stonerowy styl. Wokalnie wszyscy członkowie zespołu zaprezentowali się naprawdę dobrze. Najbardziej energiczny na scenie był basista Troy Sanders. Wizualizacje, a szczególnie animacje wycięte z wideoklipów zrealizowanych do piosenek, były pokazywane na siedmiu pionowych pasach na ścianie znajdującej się za plecami muzyków i dodawały psychodelicznego nastroju.
Wychodziłem z klubu bardzo zadowolony, bo właśnie takiego energetycznego i dobrze nagłośnionego występu Mastodon sobie życzyłem.
to fakt.
połowę mojej ulubionej "Crack the skye" i z drugiej ulubionej płyty "Remission" też był kawałek.
a co do Anathemy, niby słaby ostatni album, niby słaba forma koncertowa a gig -przynajmniej w Wawie - wyprzedany. znów nic nie rozumiem. chyba że wszyscy szli na Alcest haha żart of course ;p