- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Lost Soul, Ortank, Stillborn, Ravished Flesh, Tarnów "Przepraszam" 6.10.2001
miejsce, data: Tarnów, Przepraszam, 6.10.2001
A wydawało się, że będzie to chujowy dzień...
Jako pierwszy na scenie pojawił się miejscowy Ravished Flesh. Cóż, do tej pory nic nie słyszałem o tej kapeli, ale przyznam szczerze, że panowie pokazali się z bardzo dobrej strony. Zamotany death metal, śmierdzący trochę Sceptic, mógł się spodobać. Zespół jest jeszcze młody, ale kto wie, może za parę lat wyrośnie nam w Tarnowie kolejna gwiazda. Podziwiam przede wszystkim za odwagę, mimo że to był ich drugi występ w życiu, na scenie wyglądali bardzo pewnie.
Stillborn to tutaj już niemal legenda. Wszyscy zapewne pamiętali ubiegłoroczny występ, na którym napierdolony Kiler snuł swoje zajebiste "przemyślenia". Nie ukrywam, że oprócz solidnej dawki muzyki, oczekiwałem także kolejnego słowotoku z ust frontmana mieleckiej kapeli. "Kurwy" poleciały jak zwykle. Przede wszystkim pod adresem zgromadzonych, którzy nie chcieli się specjalnie bawić. A mówiąc szczerze było przecież do czego. Stillborn jak zwykle rozpierdolił. Chociaż większość utworów pochodziła z najnowszego materiału Mielczan, który całkiem niedawno został zarejestrowany w Hertzu, nie zabrakło też takich "klasyków", jak uwielbiany przez wszystkich "Crave for Killing". Osobiście żałowałem trochę nieobecności wokalisty Łukasza, który prawdopodobnie znowu wyjechał do Anglii. Mogliśmy za to zobaczyć na scenie nowy nabytek - basistę Dügy'ego, który do niedawna bębnił jeszcze w tarnowskim Eclypse. Panowie zaprezentowali się imponująco i z pewnością wnieśli duży wkład w poziom całego widowiska.
Doskonały poziom koncertu utrzymał też znany tarnowski zespół Ortank. Panowie wystąpili tylko w czwórkę, gdyż gitarzysta Klinger i jednocześnie jeden z założycieli grupy miał nieszczęście znaleźć się na pokładzie samolotu, który uderzył w World Trade Center. Okazało się jednak, że żaden "Osama Wimbledon" nie jest w stanie zakłócić sprawnego funkcjonowania maszyny, jaką jest Ortank. Tarnowianie zaprezentowali jak zwykle miażdżącą porcję brutalnego death/grind, która u wielu zgromadzonych spowodowała szybsze bicie serca. Trzeba przyznać, że panowie przyłożyli się do występu. Usłyszeliśmy aż pięć nowych kawałków ("Former Existence Relic", "Deep Inside", "Embodiment of Thoughts", "Dislocation", "A Tribute to Hot Chicks"), które już za miesiąc zostaną zarejestrowane w białostockim studiu Hertz. Oprócz tego Ortank zaprezentował trzy starsze numery: "Not even a Carcass", "I am the Rapist of the Drowned" z ubiegłorocznego promosa i "Prophecy" - utwór pochodzący z tej samej sesji nagraniowej, ale który z różnych przyczyn nie znalazł sie na wspomnianym krążku. Cóż mogę jeszcze powiedzieć, Tarnowianie odwalili kawał naprawdę zajebistej roboty, zaprezentowali całkiem niezły show i z pewnością udowodnią jeszcze niejednokrotnie, że należą do ścisłej czołówki sceny brutalnego death metalu w Małopolsce.
Kilkanaście minut przerwy i na scenie pojawiła się najbardziej oczekiwana kapela wieczoru, wrocławski Lost Soul. Zespół gościł w tym samym klubie przeszło rok temu i pamiętam, że wówczas totalnie mnie zniszczył. Oczekiwania w związku z sobotnim występem miałem zatem ogromne, ale nie zawiodłem się, gdyż godzinny, dewastujący show rozpierdolił mój mózg. Zresztą takie utwory jak "Unclean", "Nameless", "Divine Satisfaction", czy kończące koncert "Malediction" i "My Kingdom" nie mogą przejść koło nikogo obojętnie. Generalnie panowie opierali się na materiale z debiutanckiego krążka "Scream of the Mourning Star", ale zaprezentowali także dwa nowe numery, z których tytuł zapamiętałem tylko jeden ("Beast Rising"). Jestem pod olbrzymim wrażeniem tego, co usłyszałem w wykonaniu Wrocławian. Można tylko żałować, że tak uznany w podziemiu zespół nadal ma kłopoty z wydawcą, że wiele kapel w które dzisiaj wpierdala się olbrzymie pieniądze, nie dorasta Lost Soul do pięt. Może dzięki takim koncertom jak ten w Tarnowie wiele osób przejrzy na oczy i zobaczy, że Polska to nie tylko Vader, Sceptic i inne chujostwa. Ja w każdym razie składam hołd Wrocławianom, bo po tym, co miałem okazję zobaczyć, do tej pory chuj mnie w oczy drażni.
Koncert jak zwykle skończył sie wielkim chlaniem do białego rana, ale to jest już tradycja "Przepraszam", której hołdują wszyscy miejscowi alkoholicy. To był naprawdę zajebisty spektakl, z profesjonalnym nagłośnieniem i organizacją. Szkoda tylko, że frekwencja nadal niska, ale i tak miło, że wśród 130 osób znalazły się też osoby, które przyjechały specjalnie na Lost Soul aż z Rzeszowa. Oby więcej takich imprez, a uwierzę, że metal w Tarnowie to naprawdę rzecz warta jakichkolwiek inwestycji.
Materiały dotyczące zespołów
- Lost Soul
- Ortank
- Stillborn
- Ravish Flesh