zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 3 grudnia 2024

relacja: Lao Che, Żywiołak, The Black Tapes, Warszawa "Palladium" 21.03.2009

24.03.2009  autor: mdm
wystąpili: Lao Che; Żywiołak; The Black Tapes
miejsce, data: Warszawa, Palladium, 21.03.2009

Odkąd dowiedziałam się, że tego samego dnia w Warszawie ma wystąpić legenda doom/death metalu - szwedzka grupa Opeth - oraz polski crossoverowy zespół Lao Che, przyznam, że miałam poważny problem. Długo zastanawiałam się, który koncert wybrać. Ostatecznie zdecydowałam się na ten drugi i choć spotkany tuż po show Opeth znajomy stwierdził, że Szwedzi zagrali bardzo dobrze, ani trochę nie żałuję, że poszłam na Lao Che.

W roli supportu Płocczan wystąpił warszawski zespół The Black Tapes, określany przez media jako nadzieja polskiej sceny indie rock'n'rollowej, oraz folk metalowa formacja Żywiołak. I o ile występ The Black Tapes był za krótki, o tyle druga z grup, moim zdaniem, grała zdecydowanie za długo...

Żywiołak to specyficzny zespół, tworzący oryginalną, pełną werwy muzykę, będącą żywiołowym połączeniem dźwięków wydobywanych z najróżniejszych tradycyjnych instrumentów z rockową dynamiką i niebanalnymi głosami wokalistek. Zderzenie ludowej tradycji ze współczesnością tworzy jednak mieszankę dość wybuchową, która nie do końca mi się podoba. Formacji nie można natomiast odmówić fantazji i pomysłu na własną twórczość, dlatego też rozumiem - zauważalną podczas występu - fascynację zgromadzonych pod sceną osób jej dokonaniami. Z całą pewnością grupa zrobi jeszcze spore zamieszanie w rodzimej muzyce. Do mnie jednak nie przemawia jej twórczość. A na pewno już nie w takim stopniu, co gwiazdy wieczoru...

Lao Che jest tworem wyjątkowym, zbiorem siedmiu osobowości, tworzących fantastyczną całość. I taki też był ich występ. Momentami tajemniczy i wprowadzający w nastrój zadumy, w znacznej większości - pełny niesamowitej energii i optymizmu. Aż wstyd się przyznać, ale tego dnia widziałam Płocczan po raz pierwszy na żywo. I jestem pod ogromnym wrażeniem! Porwała mnie ich sceniczna szczerość i wyrazistość. Oczarowała ekspresyjność i radość z grania. Występ przerósł moje najśmielsze oczekiwania!

Ale nie tylko mi się podobało - warszawska publiczność zafundowała muzykom niezwykle ciepłe przyjęcie. Żywo reagowała na to, co działo się na scenie, śpiewała wraz ze Spiętym, dała totalnie ponieść się dźwiękom. A zespół odwdzięczał się genialnymi melodiami, sprawiającymi, że nawet najbardziej sztywnym uczestnikom koncertu nogi same chodziły w rytm muzyki. Duże wrażenie zrobiły na mnie nowe, znacznie odbiegające od oryginałów, aranżacje dobrze znanych utworów z pierwszej płyty Lao Che ("Gusła"), takich jak "Astrolog", "Lelum Polelum" czy "Wiedźma". Doskonale komponowały się one ze, zdawałoby się, nie pasującymi stylistycznie, patriotycznymi piosenkami z drugiego krążka ("Powstanie Warszawskie"): "Barykada", "Godzina W", "Stare miasto", "Czerniaków" i "Koniec".

Widowisko zdominował jednak materiał z ostatniego długogrającego albumu, wydanego w 2008 r., a zatytułowanego "Gospel". Nowe kompozycje: "Bóg zapłać", "Czarne kowboje", "Drogi Panie", "mpaKOmpaBIEmpaTA", "Do syna Józefa Cieślaka", "Paciorek", "Chłopacy", "Hiszpan" czy zaśpiewany przez wszystkich przebój "Hydropiekłowstąpienie" wypadły rewelacyjnie. Zaskoczeniem była natomiast, godna uwagi, interpretacja utworu zespołu Klaus Mitffoch - "Strzeż się tych miejsc" i zagranej na bis piosenki "Klus Mitroch".

Lao Che swoim występem w warszawskim klubie "Palladium" udowodnił, że jest grupą nie tylko nagrywającą rewelacyjne płyty, ale i formacją wybitnie koncertową, potrafiącą stworzyć niesamowitą atmosferę.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!