zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Kult, Warszawa "Stodoła" 24.05.1998

26.05.1998  autor: Paweł "Forni" Fornalski
wystąpili: Kult
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 24.05.1998

Zaczęli dwadzieścia jeden minut po dwudziestej. Najpierw zabarał głos Kazik. Zrobił wprowadzenie, a najważniejszą rzeczą, jaką powiedział to to, że koncert dedykowany jest pamięci Andrzeja Szymańczaka - "Szczoty". Publika wypowiedź nagrodziła oklaskami. W pierwszej części koncertu znalazły się wszystkie utwory z najnowszej płyty zespołu "Ostateczny krach systemu korporacji". W dokładnie takiej kolejności, jak na płycie. W tej części koncertu z zespołem grali trębacz i skreczman. Ukoronowaniem pierwszej części było wykonanie utworu "Komu bije dzwon" na cztery gitary i głos. Później nastąpiła około dziesięciominutowa przerwa, po której zaczęła się część starokultowa. Znalazły się w niej zarówno piosenki tatowe (zaczęli od "Baranka"), jak i starsze i nowsze utwory Kultu. Emocje rosły, a pod koniec była wytęskniona przez bardzo wielu "Polska", "Krew Boga" i "Konsument". Zespół zakończył koncert "Obszczymurem". Bisów nie było. I to nie ze względu na to, że publiczność się ich nie domagała, było wręcz odwrotnie. Po prostu była godzina 0.10: koncert trwał (wliczając przerwę) bez mała cztery godziny. To prawdziwy maraton nawet dla zespołu, który zwykł grać "zwyczajne" trzygodzinne koncerty, gdzie same potrójne bisy trwają godzinę.

Wypadałoby teraz napisać coś o wrażeniach. Co do mnie, to oczywiście się nie zawiodłem. Warto było tłuc się opóźnionym i "przeludnionym" pociągiem prawie 200 km, a później jeszcze bardziej opóźnionym drugie 200 km. Szalejący za mną tłum chyba też się nie zawiódł, biorąc pod uwagę liczbę jeżdżących na tłumie. Drobna dygresja: nigdy nie rozumiałem co jest fascynującego w dużej możliwości skręcenia sobie karku lub poważnego uszkodzenia innych ludzi na koncercie. Dziwił mnie brak wyobraźni gości jeżdżących nam po głowach (mogli choćby założyć jakieś jakieś bardziej miękkie obuwie, bo to średnia przyjemność oberwać w głowę lub twarz twardo okutym butem). Wracając do braku wyobraźni: ciarki chodziły mi po plecach, jak kilkakrotnie obserwowałem gostka, lecącego twarzą w dół w kierunku obitej metalem krawędzi sceny, dlatego, że skończył się tłum mogący go nieść. Gdyby uderzył głową w metalowy kant, marne miałby szanse na przeżycie. Zresztą nie obyło się bez ofiar: gdzieś w połowie koncertu, z rozciętą przez skaczących głową, pojechał do szpitala jeden chłopaczek. Przykry koniec koncertu dla niego. Dobra to chyba tyle dygresji odnośnie braku wyobraźni, twardych buciorów i okaleczeń.

Aż mnie korci, aby zadygresić jeszcze na jeden temat, ale jest on zupełnie off topic, więc krótko: chodzi o PKP. Miałem wczoraj wątpliwą przyjemność obcowania z tą szacowną instytucją transportową. W konsekwencji będę się starał maksymalnie ograniczyć w przyszłości moje kontakty z tą firmą. Slogan reklamowy na dworcu rozszyfrowywał skrót PKP w sposób bodaj następujący: Pewność, Kompetencja, Punktualność. Naprawdę trzeba sporego tupetu, aby wymyśleć coś takiego! Żaden z kilku różnych składów z jakimi się wczoraj dane mi było zetknąć, nie był punktualny. Chyba, że opóźnienie sięgające 240 min. jest normą w tej firmie. Dobra starczy tego jadu, możnaby jeszcze sporo "dobrego" napisać o kolei, ale nie miejsce i nie czas ku temu.

Na koniec chciałbym podziękować Piotrowi Wietesce za pomoc, a w szczególności za wszystko, co się wydarzyło między północą, a pierwszą w nocy. Dopiero dziś rano, kiedy nieco ochłonąłem, dotarło do mnie to, co mnie spotkało. Wielkie dzięki Piotrze. To bardzo ważne dla mnie.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Kult

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?