zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Kult, Hey, T.Love, Warszawa "Stodoła" 19.06.2000

29.06.2000  autor: Pigmej
wystąpili: Hey; Kult; T.Love
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 19.06.2000

19 czerwca w warszawskiej "Stodole" zagrały grupy T.Love, Hey, Kult. To według mnie aktualna czołówka polskiego rocka. Wjazd - godzina 19.00, ale broń Boże koncert nie mógł rozpocząć się punktualnie. Po godzinie spędzonej w miłym towarzystwie najbliższych znajomych, przy odrobinie piwa, zauważyłem, że panowie z grupy T.Love postanowili wywlec się na scenę.

Jako, że wielkim fanem tego zespołu nie jestem, poza tym (chcąc nie chcąc) byłem już pod wpływem wypitego i fermentującego w mojej głowie (nie w żołądku) alkoholu, nie byłem w stanie pójść pod scenę i poskakać. Co jednak zostało zagrane wiem i zaraz opiszę. Na szczęście znam wszystkie albumy T.Love. Na początek Muniek wyjechał z tytułową piosenką z płyty "Antyidol"... Zresztą sam początek koncertu poświęcony był chyba promocji tego albumu (widocznie sprzedaje się średnio), usłyszałem bowiem jeszcze ze dwie piosenki z owej płyty (m.in. "Ambicja"). Dodam tylko, że naprawdę dobrze im to wyszło, podobało mi się. Postanowiłem w końcu pójść pod scenę, a wtedy zespół zaczął grać starsze i moim zdaniem lepsze kawałki. Po dostaniu parę razy z łokcia w nerkę (cholera wie od kogo) i otrzymaniu ciosu z glana w główkę, gdyż ktoś stwierdził, że podczas piosenki "Autobusy i tramwaje" "polata" sobie nieco, zamroczyło mnie i postanowiłem w trybie natychmiastowym udać się do stacji napraw (bar) i tam doczekać w ciszy i jako takim spokoju do występu Heya. T.Love grało już same dobre i znane piosenki. Poszło: "To wychowanie" - czyli o tym iż naszą wykorzystywaną przez rząd ojczyznę trzeba kochać i szanować, a także "IV L.O." plus "I Love You" , "Karuzela a capella" i "Warszawa" jako ostatnia piosenka z repertuaru.

Wreszcie występ T.Love skończył się i po jakiś 20-30 minutach na scenę wyszedł Hey, wraz z moją ukochaną wokalistką rockową, a mianowicie Kasią. Kasia, jak na bardzo skromną i skrytą dziewczynkę (po każdej piosence dziękowała publice za oklaski i krzyki na jej cześć), wyszła na scenę z główką niemalże łysą. No cóż, każdy ma swoje duże i małe problemy, nieprawdaż? Jednakże Kasia, jak i jej zespół, spisali się bardzo dobrze. W programie występu znalazło się nieco starszych kawałków, można było usłyszeć parę piosenek z albumu "Fire". Odegrana została "Nadzieja", która przypomniała każdemu o charytatywnym charakterze owego koncertu (na biletach napisane było "Pomóżmy Markowi"), a także takie kawałki jak "One of them" , "Eksperyment", "Zazdrość" i "Little peace". Super się przy nich skakało ( i całowało ;)). Oprócz tego pamiętam także piosenkę z nowego albumu "Stop", chyba najlepszą z całej płyty, chodzi mi tu o "4 pory", dzięki której szeregi skaczące pod sceną zostały w tempie natychmiastowym uzupełnione przez młodych ludzi. Hey grał jeszcze wiele innych dobrych, znanych i lubianych melodii, niestety nie wszystkie pamiętam. Jedno należy stwierdzić: koncert grupy Hey wypadł przebojowo, w ogóle do "Stodoły" możnaby przyjśc tylko dla tego zespołu i dla tej, a nie innej wokalistki. Faktem jest, że Kasia ma w sobie coś, czego brakuje innym polskim wokalistkom, jak choćby Agnieszce Chylińskiej z formacji O.N.A., której kontrowersyjność w najlepszym wypadku przytłacza i jest niewątpliwie przesadzona. Nasza Kasia potrafi zgrać się z publiką, rozruszać ją i rozgrzać do czerwoności, nawet jeżeli śpiewa nową, nikomu nieznaną piosenkę.

To tak na marginesie. Przejdźmy do trzeciego zespołu, dla mnie niewątpliwej gwiazdy poniedziałkowego wieczoru, a mianowicie grupy występującej już od dawna pod nazwą Kult. Nie ukrywam, że to na tę formację, z Kazikiem Staszewskim na czele, oczekiwałem przez całe trzy i pół godziny. Po T.Love i Hey'u byłem już lekko zmęczony, więc było mi wszystko jedno, czy w tłumie ktoś mnie popycha, kopie czy przewraca... "Kazik grać, k... mać" - skandowała publika, widząc wchodzącego na scenę idola. Koncert rozpoczął się od starszych kawałków, na początek poszła "Polska", następnie "Czarne Słońca". Dopiero gdzieś pod koniec panowie zaczęli grać melodie z ostatniej płyty ("Ostateczny krach systemu korporacji"), a więc usłyszeć można było "Grzesznika", "Lewy czerwcowy", "Gdy nie ma dzieci", "Dziewczynę bez zęba na przedzie". Ze starszych były jeszcze: "Muj wydafca", "Ręce do góry", "Psalm 151", "Hej czy nie wiecie...", a także "Generał Ferreira". Do końca koncertu zostali już tylko wierni fani, dla których Kazik dwa razy bisował.

Koncert był niesamowity, w głębi duszy cieszę się, że mój idol ostatnio dosyć często gra w Warszawie (przypomnę, że ostatni koncert Kultu odbył się 20 maja na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego), gdyż mam w związku z tym wiele okazji do picia (he, he) i słuchania dobrej, wyjątkowej, jedynej w swoim stylu, oryginalnej muzyki rockowej z domieszką jazzu i innych gatunków. Co mnie pociąga w tej formacji? Hmm... z pewnością oprócz oryginalności, niesamowicie dobre zgranie trąbki i saksofonu z resztą instrumentarium. Muzyka robi dzięki temu wrażenie lekko folkowej, dobrze przemawiającej do ludzi, która porywa tak jak świetnie dobrane teksty... Z pewnością kandydat na prezydenta, który po przemyśleniu kampanii dodałby do jej planu koncerty Kultu, wygrałby wybory. Ogólnie rzecz ujmując, koncert charytatywny pod hasłem "Pomóżmy Markowi" osiągnął swój cel, wszystkie bilety zostały sprzedane, publika sprawiała wrażenie cholernie zadowolonej. Kto nie był na tym koncercie, niech żałuje, stracił naprawdę wiele. Takie widowiska na zawsze zostają w pamięci, przynajmniej w mojej ("kurzej" zresztą) zostaną.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

- Hey
- Kult
- T.Love

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?