W piątkowy, chłodny wieczór ok. 5-6 tysięcy ludzi zebrało się w "Spodku" by wysłuchać na żywo dokonań jednej z najbardziej zasłużonych dla polskiego rocka kapel - KULTu.

Wybierając się na ten koncert, miałem pewne obawy jeśli idzie o frekwencję, a tu miło się rozczarowałem... Latający talerz, jak się później okazalo, był idealnym miejscem do tego koncertu. Mialo się zacząć o 19.00, rozpocząc się parenaście minut przed dwudziestą.

Zaczęło się od wspaniałego intra, rodem z opery (parę razy już słyszałem ten motyw, może ktoś z Was, kto był na koncercie, podzieli się ze mną na informacją na temat wykonawcy - będę wdzięczny :)) Atmosfera prawie jak przed występem jakiejś gotyckiej gwiazdy. Na dzień dobry poszedł "Baranek". Zespół zagrał wszystko to, co miał zagrać. Nie zabrakło więc takich utworów jak m.in. (kolejność utorów przypadkowa, jak przeoczyłem jakiś tytuł albo omyłkowo wpisałem inny to wybaczcie): "Goopya peezda", "Lewy czerwcowy", "Grzesznik", "Gdy nie ma dzieci", "Dziewczyna bez zęba na przedzie", "Komu bije dzwon", "Kurwy wędrowniczki", "Czterej głupcy", "Zgroza", "Parada wspomnień", "Rząd oficjalny", "Konsument", "Polska", "Arahja", "Po co wolność", "Patrz", "Do Ani", "Niejeden", "Tan", "Babilon", "Taniec wielki", "Wódka", "Krew Boga", "Religia wielkiego Babilonu", "Dom wschodzącego słońca" i na koniec nieśmertelną "Celinę". Od czasu do czasu Kazik pokazywał swoje, nieprzeciętne umiejętności gry na saksie (Chojnacki się kryje!), Tomasz Goehs z kolei zaprezentowal kunszt gry na bębnach.

Bardzo udana impreza i świetne przyjęcie kapeli przez śląską publikę, zwłaszcza przy najbardziej KULTowych utworach, wyśpiewanych a capella przez cały "Spodek"...

P.S. Brawa dla organizatorów za ceny biletów...