Od wczoraj staram się zrozumieć, jak można mieć satysfakcję z tego, że próbuje się zepsuć komuś dobrą zabawę. Szczególnie, jeśli nieco większe natężenie decybeli występuje w okolicach Parku Miejskiego w Bytomiu zaledwie kilka razy w roku. Okazuje się, że ci, którzy nie mieli ochoty pofatygować się 29 maja do Muszli Koncertowej, postanowili skutecznie obrzydzić bawiącym się tam studentom ogranizowanie czegokolwiek w centrum miasta. Jeśli telefonami do straży miejskiej z żądaniem skrupulatnego przestrzegania magicznej godziny dwudziestej drugiej mamy zamiar aktywizować młodych ludzi do udziału w życiu kulturalnym, najlepiej od razu zlikwidujmy Juwenalia.

Carnal, Bytom 29.05.2010, fot. KTM

Mimo że set listy zespołów uległy przymusowemu skróceniu, dzień koncertowy Juwenaliów Bytomskich 2010 należał do udanych. Przed dość liczną publicznością zagrali: Jumanji, Fly Horse, Carnal, Heartsgarage, Division By Zero oraz KSU.

Imprezę otworzył koncert młodej formacji Jumanji, poruszającej się w klimatach reggae - ska. Dość przyzwoicie zgrany zespół zgromadził pod sceną grupkę dobrze bawiącej się młodzieży, ale nie da się ukryć, że przed muzykami jeszcze długa droga do profesjonalnego koncertowania.

Następny na scenie zjawił się zabrzański Fly Horse. Występ zespołu, choć nie był wyjątkowo porywający, dostarczył imprezie bardzo solidnej dawki ciężkiego rocka wymieszanego z klimatami stonerowymi. Dobry warsztat i duże poczucie humoru kapeli (także na swój temat) na pewno zasługują na uznanie.

Kolejne czterdzieści minut należało do stołecznej formacji Carnal. Zespół uraczył nas utworami z najnowszej płyty, "Re-Creation", które porządnie zatrzęsły ziemią w bytomskim parku. Energia, moc, ciężar, dobra prezencja sceniczna i charyzma - tak w skrócie można by podsumować występ tej kapeli. Profesjonalnie zagrany melodyjny death - doom metal bardzo przypadł do gustu publiczności.

Carnal, Bytom 29.05.2010, fot. KTM

Z koncertu Heartsgarage najlepiej zapamiętałam popisowe solówki na bębnach w przerwach między utworami. Poza tym muzyka, którą prezentował zespół, niczym mnie nie urzekła. Tradycyjny punk rock z elementami grunge'u, oparty na prostych riffach i niezbyt wyczynowym tempie niestety nie trafił w moje gusta. Na szczęście była i grupka młodzieży szalejącej pod sceną, która sprawiała wrażenie dość zadowolonej.

Z bardzo pozytywną reakcją publiczności spotkał się zespół Division By Zero. Trudna do sklasyfikowania mieszanka progresywnego metalu z elektroniką, nawet jeśli niespecjalnie wpada w ucho, wzbudziła w bytomskiej Muszli Koncertowej spore zainteresowanie. Materiał z płyty "Independent Harmony" dobrze wypadł na żywo i stanowił jeden z mocniejszych akcentów imprezy.

Wreszcie przyszła pora na gwiazdę wieczoru. Biorąc pod uwagę popularność muzyki punkrockowej w miejscowym środowisku, organizatorzy zaprosili znaną formację KSU. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Osobiście nie przepadam za punk rockiem, ale muszę uczciwie przyznać, że panowie dali radę. Było szybko, energetycznie, a pod sceną zrobił się niezły kocioł. O tym, jak koncertuje KSU, nie trzeba chyba wiele opowiadać. Kapela postawiła kropkę nad "i" w dniu koncertowym Juwenaliów Bytomskich.

I dodam na koniec, że w Bytomiu studenckie święto obchodziło stosunkowo niewielu studentów. Średnia wieku bawiących się pod sceną wynosiła około 17 - 18 lat. Skoro przyszłe pokolenie braci akademickiej chętnie bawi się przy dźwiękach gitar elektrycznych, chyba możemy być spokojni o przyszłość sceny rockowo - metalowej.