- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Katatonia, Swallow the Sun, Long Distance Calling, Warszawa "Stodoła" 1.04.2010
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 1.04.2010
Ostatni album Katatonii wzbudził sporo kontrowersji - jedni twierdzili, że jest wtórny i nudny, z kolei dla innych była to najlepsza płyta Szwedów, a nawet (tak jak dla Mikaela Akerfeldta) najlepsze metalowe wydawnictwo na przestrzeni ostatnich kilku lat. Jak wypada "Night Is The New Day" na żywo Polacy mogli się przekonać dwukrotnie - 1 kwietnia w Warszawie i dzień wcześniej w Krakowie. Dodatkową zachętą do wybrania się na koncerty były dwa całkiem interesujące supporty.
Long Distance Calling, Warszawa 1.04.2010, fot. W. Dobrogojski
Jako pierwszy, zaraz po godzinie 20, na deskach stołecznej "Stodoły" pojawił się Long Distance Calling. Niemcy zaprezentowali porządną dawkę instrumentalnego postrocka. Ich ostatnia płyta - "Avoid The Light" - całkiem zasłużenie zbiera sobie dobre recenzje i jak się okazało, na żywo również wypada przyzwoicie. Nie jest to tylko moje zdanie - fani, którzy zdążyli już wypełnić połowę klubu, entuzjastycznie reagowali na atakujące ich dźwięki. Zresztą zespół miał naprawdę bardzo dobry, dosyć luźny kontakt z publiką, co było zasługą m.in jednego z gitarzystów, sprawnie posługującego się łamaną polszczyzną. Dobrym pomysłem było również wysunięcie perkusji do przodu na środek sceny. Niemcy, znani z długich utworów, zdążyli zagrać niestety jedynie trzy numery, po których skończył się dany im regulaminowy czas. Nie spodobało się to publice, która zareagowała chóralnie krzycząc "jeszcze jeden", na co muzycy mogli jedynie bezradnie rozłożyć ręce i wskazać wymownie na zegarek. Podziękowali więc tylko za gorące przyjęcie (po ich minach widać było, że byli z niego naprawdę zadowoleni) i zaprosili do swojego stanowiska z płytami i koszulkami, gdzie można było z nimi porozmawiać czy dostać autograf.
Swallow the Sun, Warszawa 1.04.2010, fot. W. Dobrogojski
Po krótkiej przerwie na scenie zagościli Finowie ze Swallow The Sun, po których spodziewałem się konkretnej mieszanki doom i death metalu. Zaczęli od lekko blackowego "These Woods Breathe Evil". Pomimo całkiem niezłej prezencji scenicznej nie potrafili tak bardzo zainteresować publiki, jak zrobili to ich poprzednicy. Trudno jednoznacznie wskazać, co mogło być tego przyczyną - pomimo niezłego brzmienia muzyka nie porywała (a momentami wręcz nudziła), a sprawy nie ułatwiał praktyczny brak jakiegokolwiek kontaktu zespołu z fanami. Wokalista popisywał się rewelacyjnym blackopodobnym skrzekiem i growlem, jednak tradycyjne partie śpiewu wychodziły mu już znacznie gorzej. Finowie zostali przyjęci raczej chłodno, przez co ich koncert zaliczyć można do co najwyżej poprawnych. Co do setlisty, to na pewno zagrali jeszcze "These Hours of Despair", "Sleepless Swans", "Don't Fall Asleep", "Plague of Butterflies", "New Moon" i na finał "Servant of Sorrow".
Katatonia, Warszawa 1.04.2010, fot. W. Dobrogojski
Katatonia przywitała warszawiaków krótkim intrem, które przerodziło się w pierwszy utwór z ostatniej płyty - "Forsaker". Od początku widać było, na jaki zespół czekało niemalże dwie trzecie "Stodoły". Po początkowym zachwycie ("Liberation", "My Twin", progresywne "Onward Into Battle") publika ucichła, a tempo trochę siadło. Sytuację próbowały ratować takie sztandarowe numery Szwedów, jak "Teargas" i "Saw You Drown", jednak dopiero "Ghost of The Sun" pokazał, jak od początku powinien wyglądać ten koncert. Fani aktywnie wspierający Jonasa Renske, energia, żywiołowość, a momentami nawet przebojowość - wszystko to złożyło się na resztę występu Szwedów, aż do jego końca, do zagranych na bis "Dispossession" i "Leaders". Szkoda, że zdarzały się niestety i momenty gorsze, lekko nużące, przez które całość możemy uznać "jedynie" za dobrą. Lekko raziły również w kółko powtarzane przez Renkse te same superlatywy dotyczące polskiej publiki. Za to koncertowi zastępcy braci Norrman radzili sobie całkiem nieźle, o co niektórzy zapewne mogli się obawiać.
Primaaprilisowy wieczór w "Stodole" można uznać za udany. Dobry koncert Katatonii (dla największych fanów, wnioskując z ich reakcji, nawet bardzo dobry), poprawny Swallow The Sun i Long Distance Calling w roli "czarnego konia" przyciągnęły do "Stodoły" całkiem liczną, biorąc pod uwagę zbliżający się wielkanocny weekend, publikę. A "Night Is The New Day", pomimo nieco bardziej metalowej scenicznej aranżacji, wypada chyba jednak lepiej na płycie. A już koncertowo zdecydowanie gorzej od wcześniejszego repertuaru Lorda Setha i spółki.
Zobacz zdjęcia z Krakowa: Katatonia.
Zobacz zdjęcia z Warszawy: Katatonia oraz Swallow the Sun i Long Distance Calling.