zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Dying Fetus, Kataklysm, Warszawa "Park" 12.09.2001

13.09.2001  autor: m00n
wystąpili: Dying Fetus; Kataklysm
miejsce, data: Warszawa, Park, 12.09.2001

Dobór zespołów, mających grać na kolejnym koncercie, któremu patronowaliśmy, zapowiadał wieczór pod znakiem ciężkiej i brutalnej muzyki. Niestety, nie obyło się bez niespodzianek. Planowo impreza miała rozpocząć się o godzinie 17, jednak przyzwyczajony do opóźnień, czekałem spokojnie na patio klubu "Park", na zegarku pojawiła się 18. Opóźnienie sięgnęło jednak ponad czterech godzin.

Około 21:15 na scenie zaczął instalować sprzęt jeden z zespołów. Po krótkiej chwili zjawił się na niej również Peter z Vader, by wyjaśnić zaistniałą sytuację, związaną z tak dużą "obsuwą". Powodem tak dużego poślizgu było oczekiwanie na przekroczenie granicy, jak również korki w drodze do Warszawy. Wina nie leżała więc ani po stronie organizatora, ani też zespołów. O 21 w klubie "Park" odbywa się cotygodniowa impreza z muzyką rockową, co właściwie oznaczałoby już koniec koncertu. Organizatorom udało się wynegocjować przedłużenie imprezy do 22, co dawało 40-50 minut przeznaczone dla wszystkich zespołów. W związku z tym z całej szóstki miały zagrać tylko trzy grupy, każdy po kwadransie.

Rozpoczął Dying Fetus. Szybko, lecz z przygniatającymi zwolnieniami. Brzmienie Amerykanów było nienajgorsze, może trochę za dużo basów, a zbyt mało gitar. Zastrzeżenia mam tylko do głównego wokalisty. Pomijając zbyt charczący wokal (akustyka), przy partiach "czystych", bardziej "hardcore'owych" wydawało mi się, że nie daje sobie radę z takim śpiewaniem, głos zanikał mu w gardle. Może znowu była to wina akustyka, zabrakło jednak czasu, by się temu przysłuchać. Po dwóch utworach zespół zaczął zbierać się ze sceny, po chwili jednak znalazł się na niej z powrotem, by zagrać "one quick song", czym zakończył ten krótki występ.

Długa przerwa, zbyt długa jak na możliwości czasowe, i swój równie krótki koncert rozpoczął Kataklysm. Zespół zagrał dwa utwory. Rozpoczęło się od "Manifestation" ze świetnej płyty "The Prophecy (Stigmata Of The Immaculate)". Drugim najprawdopodobniej była kompozycja z najnowszego albumu. Kataklysm zagrał tak, jak mogłem się tego spodziewać, ciężko, z głową. Nie brakowało oczywiście szybkich momentów, natomiast wokal Maurizio przypominał mi chwilami Glena Bentona. Wszystko brzmiało znośnie, jednak stopy były zbyt ciche i "cykające".

I to by było na tyle. Z powodu wspominanej wcześniej przerwy pomiędzy zespołami zabrakło już czasu na występ Cryptopsy. Koncert skończył się przy gwizdach i głosach niezadowolenia. Niestety, krótko i z pewnością wielu osobom te kilkadziesiąt minut narobiło tylko apetytu na więcej. To chyba był mój najkrótszy koncert w życiu, ale za taki rozwój wypadków nie należy nikogo winić.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?