zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

relacja: Jethro Tull, Katowice "Spodek" 30.05.1999

12.07.1999  autor: Michał Behrendt
wystąpili: Jethro Tull; Rude Boys
miejsce, data: Katowice, Spodek, 30.05.1999

Pewnego dnia gdzieś dowiedziałem się, że do Polski przyjeżdża jedna z moich ulubionych kapel - Jethro Tull. Radość była tym większa, bo przegapiłem ich występ w Warszawie dwa lata temu. Teraz nie mógłbym sobie darować. Bilet kupiłem z kilkutygodniowym wyprzedzeniem.

Wreszcie w niedzielę razem z kumplem wyjechaliśmy na upragnioną imprezę. Poznana w przedziale dziewczyna (bardzo miła - pozdrowienia dla niej :) ) pokazała nam w Katowicach gdzie, co i jak. Zostało nam kilka godzin do 18:30. Czas ten, jak wiadomo, upłynął na wypiciu kilku piwek i ogólnym zachwycie nad tym, że tu przyjechaliśmy. Wreszcie otwarto "Spodek".

Miejscówki spoko - 50, 60 metrów od sceny. Ludzie raczej starsi (mamy po 18 lat). Zagadnął nas jakiś człowiek przed wejściem, zdziwił się, że idziemy na Jethro Tull. Powiedział, że ludzie w naszym wieku słuchają raczej tylko skocznych melodii. Na szczęście nie wszyscy. W ogóle są to ekstra klimaty, gdy widzisz gości w wieku twoich rodziców i z koszulką twoich ulubionych zespołów na sobie. Wszyscy w dobrym humorze, po prostu ekstra.

Wróćmy do koncertu. Supportem miał być Closterkeller. Coś chyba jednak się nie dogadali, bo na scenę wyskoczyło dwóch gości z gitarami i pograli akustycznie kilka oklepanych kawałków m. in. Claptona. Skończyli.

Wszyscy czekali na gwiazdy: Jethro Tull. Utkwił mi w pamięci moment, gdy jeden z technicznych niósł flet Andersona. Robił to, jakby niósł jakąś relikwię. Wzbudził tym pomruk widowni (wypełnione było pół "Spodka" - tak, jak zaplanowano).

Nagle zaczęło się - bez żadnych zbędnych słów - "Steel Monkey", potem "Which's Promise". Stary hit, potem nowy utwór i tak cały czas. Zabrakło "Too old to rock'n'roll too young to die", "Thick as a brick", "Teacher", "Minstrel in the Gallery". Grali utwory skomplikowane technicznie, wszystkich nie pamiętam, ale wiem, że były z "This Was", "Stand Up (Fat Man)" i "Benefit". Osiągnałem absolutne szczęście, gdy usłyszałem dźwięki z utworu "My God (Aqualung)". Jest to jeden z moich ukochanych numerów. Super - Anderson lata po scenie, macha rękami, gra na tym flecie jak jakiś magik. Potem zagrali "Locomotive Breath" i znikneli. W tym momencie ludzie zaczęli wrzeszczeć, chcieli jeszcze.

Znowu się pojawili - "Aqualung" (zaczęty od solówki Barre'a) i potem kolejne szczęście, które mnie dosięga - piosenka "Living in the Past", której tekst po prostu wykrzyczałem. Na sam koniec słynne rozdanie balonów przy dźwiękach marsza i dobranoc. Zabłysły światła i przy nutach "What a wonderful world" biegiem na stację i odjazd do domu. Podsłuchałem opinii ludzi, że głos Andersona nie jest taki, jak dawniej. No i co z tego?! Dopóki będą przyjeżdżać do Polski, ja na pewno na ich koncerty będę chodzić, bo są po prostu świetne. Troszke brakowało mi tych oklepanych, słynnych utworów, ale zespół naprawdę może wybierać spośród dużej gamy piosenek. Wielkie dzięki dla Programu III za audycję pana Kaczkowskiego o Jethro Tull, która świetnie umiliła kilkugodzinną podróż do domu.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?