- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Jelonek, Przemęt 17.09.2011
miejsce, data: Przemęt, 17.09.2011
Oj, warto było się wybrać w minioną sobotę (17 września 2011 r.) do Przemętu. Zorganizowano tam Średniowieczny Jarmark Cysterski - nieprzypadkowo tam, bowiem w Przemęcie przez wieki wiedli swe mnisze życie zakonnicy Sacer Ordo Cisterciensis. W pobliżu dawnego klasztoru cystersów (że też proboszcz wyraził na to zgodę) rozbili się ze swymi namiotami rycerze, stragany z regionalnym żarciem prowadziły urocze damy, gdzieś obok stała palisada średniowiecznego grodu - klimat więc, zgodnie z oczekiwaniami, został ładnie podkreślony. Wśród wielu atrakcji, jak turnieje rycerskie, wizyta Pascala 'po phostu gotuj' Brodnickiego, teatru tancerzy ognia "Avatar", znalazł się występ Jelonka; wstęp oczywiście wolny.
Jelonek, Serwy 5.08.2011, fot. Robert Rojewski
Początek koncertu zaplanowano na 20:00 i rzeczywiście punktualnie się on rozpoczął. Nie znam obecnie bardziej jajcarskiego polskiego zespołu rockowego, więc można było się spodziewać fenomenalnej zabawy. I rzeczywiście, humory muzykom dopisywały. Były maski przeciwgazowe na twarzach wioślarzy, hełm z rogami na głowie Jelonka ("teraz żarty się skończyły"), peruka ze świecącymi oczkami założona przez Krzysia itd. Na koncercie zgromadziło się niewiele osób, tuż przed rozpoczęciem można było bez trudu dojść do samych barierek. Ale w miarę rozwoju wydarzeń tłum gęstniał i na moje oko mogło słuchać Jelonka w sumie 200 - 300 osób. Początkowo było dość drętwo, ale publiczność rozkręciła się (zasługa w tym frontmana, bez dwóch zdań!) tak, że w drugiej części koncertu było skakanie, wariowanie, wydzieranie się, wężyk i co tam jeszcze chcecie. Scena nie była duża, ale kwintet pomieścił się, miejsca starczyło nawet na wygłupy Mańka i Jebika. Za to była ciekawie udekorowana: snopkami siana, słonecznikami i innym zielskiem, co dobitnie skwitował pan Michał z Jelonków.
Jelonek, Serwy 5.08.2011, fot. Robert Rojewski
Facet ze skrzypcami rozpoczął od krótkiego wstępu, a po chwili dołączyli do niego basista Mariusz "Maniek" Andraszek, gitarzysta Leszek "Jebik" Kowalik, perkusista Paweł "Chojo" Chojnacki i klawiszowiec Krzysztof "Krzysiu" Osiak. Utwory własne z jedynej jak dotąd płyty przeplatali kompozycjami dawnych mistrzów symfonii oraz coverami współczesnych grup rockowych. Wśród tych pierwszych zaprezentowali "B.East", "BaRock", "Vendome 1212", "Akka", "Mosquito Flight" oraz "A Funeral Of A Provincial Vampire". Wśród klasyki, z którą zespół poczyna sobie odważnie i poniekąd spektakularnie, wymienię "Marsz Radeckiego" Johanna Strausa, był też Fryderyk Chopin i jeszcze ze dwa arcydzieła. Najwięcej owacji zebrały brawurowo wykonane covery, najpierw "Voodoo Child" Jimiego Hendrixa, grany z okazji czterdziestej rocznicy śmierci i zapowiedziany jako powrót do młodości tej części publiczności, która liczy sobie 40+. Oczywiście my pozdrawialiśmy Jimiego w niebie, a on nas "od-zdrawiał"; to samo z Fryderykiem. Potem mój faworyt - piosenka opowiadająca o tym, że pewnych rzeczy "nie wolno robić małym dzieciom, nie wolno, oj, nie wolno" czyli "Breaking The Law" Judasów. Rzecz zaśpiewał swym mocnym głosem Jebik. Kiedy Jelonek stwierdził, że w miejscowości, z której pochodzi funkcjonują ważne przysłowia, takie jak "nie bo nie" albo jedno szczególnie mądre "jak jest disco, to jest wszystko", wiadomo było, że przyszedł czas na następny zapożyczony utwór - "Daddy Cool" Boney M. Mocarnie zabrzmiał "Sad But True" Metalliki, po którym tak się rozochociliśmy z kumplem, że zaczęliśmy się domagać głośno coraz to bardziej wyrafinowanych rzeczy, np. Slayera.
Jelonek, Serwy 5.08.2011, fot. Robert Rojewski
To ciekawe, że muzyka instrumentalna może tak porwać, że może być tak przebojowa, nie ma nawet chwili nudy - czy kiedy słucha się albumu, czy kiedy uczestniczy się w koncercie. Na pewno duża w tym zasługa charyzmatycznego skrzypka, który swoją osobowością potrafi porwać nawet garstkę fanów gdzieś na zadupiu Polski. Michał Jelonek potrafi zagrać solówkę, jednocześni flirtując z publicznością, tańcząc bez zahamowań swoją niepowtarzalną rumbę. I najważniejsze, że mu się chce, i nie jest ważne, czy gra na "Przystanku Woodstock" dla stu tysięcy fanów, czy na Jarmarku Cysterskim dla dwustu osób, w dużej części pewnie przypadkowych. Chce mu się i tyle. Druga sprawa, to taki dobór setlisty, by się można było dobrze bawić. Jelonek dobrze wie, że na samych kawałkach autorskich nie dałby rady zbudować tej dramaturgii, jaką jest w stanie z pomocą klasyki i powszechnie znanych i lubianych coverach. To samo było z Apocalyptiką na samym początku.
Koncert był dobrze nagłośniony, w czym zasługa szóstego członka zespołu - Kuby Kowalika. Jelonek, świadom zależności swego bytu od łaski i niełaski fanów, podziękował za złotego bączka. A Maniek pochwalił nas takimi oto słowy: "Czeka Ciebie wniebowstąpnięcie, O mój ty Przemęcie!" Po takim występie... wszystko mogło się zdarzyć. Koncert trwał przyzwoite półtorej godziny.
P.S.
A swoją drogą, to szkoda, że Jelonek nie zagrał nic z repertuaru Slayera! Ciekawie jak zabrzmiałby "Angel of Death", "South Of Heaven" lub chociażby "Jihad" na tych mega-mocnych Jelonkowych skrzypcach!
Ale kto wie, może jelonkowie jeszcze nas zaskoczą!