zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Iron Maiden, Stray, Katowice "Spodek" 3.06.2003

10.06.2003  autor: Beny82
wystąpili: Iron Maiden; Stray
miejsce, data: Katowice, Spodek, 3.06.2003

Trasa o nazwie "Give Me Ed... 'Til I'm Dead" mimo iż nie promowała nowego materiału, osiągnęła w Europie niesamowity sukces komercyjny. Sprzedawane w rekordowym tempie bilety sprawiły, że organizatorzy mogli zacierać ręce z zadowolenia. W Polsce okazało się iż Spodek to za mały obiekt by mógł pomieścić fanów Żelaznej Dziewicy. Prawie 9 tysięcy sprzedanych biletów pokazuje jak wielką rzeszę fanów posiada Iron Maiden nad Wisłą.

Bramy zgodnie z zapowiedzią zostały otwarte o 18, co troszkę ostudziło gorącą już do granic możliwości temperaturę. Stanie kilka godzin w upalny dzień jak wiadomo do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy, więc wpuszczenie do chłodnego "Spodka" wszyscy przyjęli z wielką ulgą. W tym samym czasie w "maidenowskim" busie z napisem "Dying To Hear" odbywało się przedpremierowe odsłuchanie części materiału z najnowszej płyty zespołu. Dzięki polskiemu organizatorowi miałem tę przyjemność przesłuchania zapowiedzi "Dance of Death". Przyznam, że cztery, dość skrupulatnie pilnowane utwory (co jak co, ale zamykanie na kłódkę discmana o czymś świadczy) w ogóle mnie nie zaskoczyły. Zresztą to było do przewidzenia, skoro Iron Maiden już od kilkunastu lat podąża wybranym przez siebie torem i niechętnie odnosi się do tego co teraz jest na topie. Otwierający "Wildest Dream", odegrany później na koncercie), to nic innego jak typowo "maidenowski" otwieracz. Szybko, z prostą bartią basu i jeszcze banalniejszą perkusją - tak zapewne będą otwierane koncerty na przyszłej trasie, a na uwagę zasługuję piękne solo Smitha. "Rainmaker" to drugi utwór i tu, prawdę mówiąc, największe rozczarowanie. Niby pojedynki gitarowe, niby szybkie tempo, ale jakoś to wszystko bez pomysłu. Ten numer totalnie nie pasuje do pozostałych kawałków. "No More Lies" przypominający swoim schematem "The Clansman", to przeciwieństwo "Rainmaker". Długi, epicki utwór, w którym partie wokalne Bruce'a przeplatają się z galopadą i gitarowymi solówkami - bardzo dobra kompozycja, która awdopodobnie już na stałe zawita do setlisty koncertowej. Czwarty, kończący "Montseguer" to jeden z najcięższych numerów w historii Maiden. Nieco wolniejsze tempo, ale za to z riffem przypominającym Black Sabbath z początków twórczości. Typowy koncertowy wymiatacz. Dwadzieścia minut przesłuchania przeleciało dość, na pozostałe fragmenty, te ciekawsze i nudniejsze, pozostaje nam poczekać do września, kiedy to już otrzymamy pełną wersję "Dance Of Death". A póki co, trzeba było się przedostać na teren "Spodka"...

..."Spodka", który już praktycznie był zapełniony do ostatniego miejsca. Chwilę po moim przyjściu na scenie pojawił sie rozgrzewający zespół rockowy Stray. Jako iż twórczość tego zespołu znana mi była w niewielkim stopniu, to i też występ miał pokazać czy warto zainteresować się tą grupą. Koncert jednoznacznie odpowiedział, że nie warto. Rockowa konwencja utworów w wykonaniu Stray wypadła blado. Nuda wiejąca ze sceny doprowadziła do tego, iż coraz głośniej pojawiały się okrzyki "Maiden, Maiden!". Niby dużo solówek, co można uznać jakoś tam za plus, ale wszystko skomponowane nie wiadomo po co. Tak naprawdę, przy już dość długiej historii rocka, spokojnie znalazłoby się dużo więcej ciekawszych zespołów. A Stray? Stray pozostanie mi w pamięci jako jakiś tam rozgrzewacz przed Maiden...

Skoro support nie był najlepszy, pewnym było, że gwiazda wieczoru nie zawiedzie. I tak w rzeczywistości było. Któż by się spodziewał, że pierwszą część koncertu wypełnią utworu z "Number Of The Beast" (otwierający tytułowy utwór, "22 Accacia Avenue", "Hallowed Be Thy Name") i z "Piece Of Mind" ("The Trooper", "Die With Your Boots On" i "Revelations"). Przy takich utworach temperatura w "Spodku" została podgrzana do granic możliwości, a w takiej sytuacji dobrym pomysłem okazało się polewanie fanów wodą przez ochroniarzy. Fakt, że tej wody za dużo nie było, ale dobrze że chociaż ktoś wpadł na taki pomysł. Wracając do koncertu, z pewnością uwagę zwróciła scenografia zawierająca motywy wszystkich albumów studyjnych, a zmieniające się praktycznie przy każdym utworze wielkie płótna za perkusją Nico, zawsze były elementem charakterystycznym koncertów Iron Maiden. Po kilku utworach widać było iż sam zespół był zaskoczony przyjęciem, długie okrzyki czy brawa w przerwah między utworami wzbudzały uśmiech na twarzach muzyków. Punktem kulminacyjnym była zapowiedź Bruce'a nowego utworu, "Wildest Dream". Nawiązanie do historii polskiego narodu, przywołania "dżentelmenów" z Moskwy i Berlina spowodowały niesamowite podziękowanie. Dla takich właśnie momentów aż chce się chodzić na koncerty. Zdecydowanie najpiękniejszy moment tego wieczoru.

Kolejne utwory to już wędrówka po bogatej dyskografii zespołu. "Wicker Man" i "Brave New World" z ostatniej płyty, "Clansman" z "Virtual XI"(ze szkockimi tańcami Bruce'a i Nicko), "Heaven Can Wait" (przy akompaniamencie kilku fanów Maiden na scenie) czy też "Clairvoyant", podczas którego na scenie pojawił sie Eddie pod postacią Edward the Great, stanowiły repertuar dalszej części wieczoru. Nie zabrakło też oczywiście "Fear Of The Dark". Podstawową część koncertu zakończył, zresztą jak wszystkie koncerty, "Iron Maiden", podczas którego tym razem pojawiła się wielka głowa Eddiego, a po chwili wjechał do niej mózg. Normalny widz potraktowalby to jako wielki symbol kiczu, ale dla fanów Iron Maiden to było jak świętość. Tym akcentem zespół podziękował za prawie dziewięćdziesięciominutowy występ.

Przy aplauzie Brytyjczycy powrócili z dawno już nie granym "Bring Your Daughter To The Slaughter" z kulminacyjnym punktem, w którym to Bruce przez kilkadziesiąt sekund swoim jednostajnym śpiewem próbował wyzwać na pojedynek cały "Spodek". Jako kolejny usłyszeliśmy numer z albumu "Powerslave" - "2 Minutes To Midnight", kapitalny utwór koncertowy, i jak zawsze ze śpiewającą publicznością. Ostatnim utworem bisowym był "Run To The Hills".

Koncerty Iron Maiden na zawsze pozostają w pamięci. Tym razem zespół także nie zawiódł. Prawie dwugodzinny set wypadł okazale, a do tego zawierał dużą ilość dawno nie granych utworów. Natomiast sama forma muzyków pokazała iż ten rok może być równie udany dla Iron Maiden jak choćby 2000. Dobra dyspozycja głosowa Bruce'a, spokój Smitha, ekspresja Harrisa i Gersa, solówki Murraya i niekończący się dowcip Nicko stawia Żelazną dziewicę AD 2003 na dobrej pozycji przed premierą nowej płyty. A nam nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na kolejny koncert.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?